17.

461 20 5
                                    

MARATON:
2/5

•Camille's POV•

Obudziłam się czując gorąco rozchodzące po klatce piersiowej. Przetarłam zaspane oczy wolną ręką, bo ta druga była unieruchomiona i zdrętwiała. Dopiero po dłuższej chwili rozejrzałam się i dostrzegłam, że nie byłam w łóżku sama, a osobą odpowiedzialną za mocny uścisk był mój tatuś. Byłam tym naprawdę zdziwiona, a zaskoczenie powiększyło się dwukrotnie, gdy zerkając na zegarek zauważyłam, która była godzina. O jedenastej piętnaście powinien zaczynać dopiero pierwszą przerwę na lunch, a tymczasem wyglądało na to, że w ogóle nie pojawił się tego dnia w pracy. Zastanawiałam się czy po prostu zaspał, czy zrobił to z premedytacją, chociaż nigdy w życiu nie wstawał później niż o ósmej - nawet z własnej woli.

Przez dłuższą chwilę próbowałam przypomnieć sobie, jakim cudem w ogóle pojawił się w moim pokoju. Ostatnie, co pamiętałam z zeszłej nocy, to dokończenie jednego z porzuconych szkiców, który w sumie nie wyszedł mi tak źle. Potem odłożyłam szkicownik na biurko i chyba poszłam spać. Nie przypominałam sobie czy budziłam się w nocy ani co robiłam oprócz wymienionej wyżej czynności.

Rozglądając się, dostrzegłam na szafce nocnej talerz z kilkoma kawałkami mojej ulubionej czekolady z malinowym nadzieniem. Od razu naszła mnie na nią ochota i mając niepodważalną pewność, że jest ona moja, po prostu zjadłam każdy kawałek, nie oszczędzając też okruszków. Oblizałam palce, a łóżko zaczęło się poruszać i odrobine skrzypieć, co oznaczało, że Szary przekręcał się na drugi bok albo powoli rozbudzał. Zaczął coś mruczeć pod nosem, a ja pocałowałem go w policzek, zostawiając na nim czekoladowe odbicie moich warg. Jak na zawołanie otworzył zaspane oczy, a potem lekko się uśmiechnął.

- Dzień dobry - powiedział, przeciągając się.

- Czemu nie ma cię w pracy? - spytałam od razu, marszcząc brwi.

- Spałem dobrze, dziękuje, że pytasz. - Spiorunowałam go wzrokiem, nie będąc w nastroju na żarty. - Wziąłem kilka dni urlopu.

- Czemu?

Przeciągnął się, mrucząc i przeniósł się do pozycji siedzącej. Pociągnął mnie za ręce i wręcz zmusił, żebym usiadła bliżej niego.

- Ponieważ mnie potrzebujesz.

Byłam pieprzoną egoistką, ponieważ naprawdę cieszyłam się z tego faktu. Wiedziałam, że tatuś mnie kochał, tego nikt nie musiał mi udowadniać, jednak brakowało mi go, gdy wielokrotnie wybierał pracę zamiast spędzania ze mną czasu. Owszem, imperium tak wielkie jak Grey Enterprises wymagało swojej uwagi i poświęcenia. Doskonale to rozumiałam, bo gdyby tata nie zajmował się firmą w taki sposób, jaki robi to dotychczas, nigdy nie osiągnęłaby tego, co ma obecnie. Byłam z niego dumna oraz kibicowałam mu w dalszych sukcesach, chociaż pewnie nie zdawał sobie z tego sprawy.

- Żałuj, że spałaś, gdy wpadł tu przerażony Taylor myśląc, że coś mi się stało. - Zaśmiał się na samo wspomnienie, a ja ledwo ogarniając, zmarszczyłam brwi.

- I jak wyjaśniłeś mu fakt, że spędziłeś noc w łóżku własnej córki? - Skrzyżowałam dłonie na klatce piersiowej, dopiero wtedy zauważając na koszulce pojedyncze, zaschnięte już plamy nieznanego pochodzenia. To odkrycie zmusiło mnie do zerknięcia w lustro, a widok własnego odbicia sprawił, że zaschło mi w gardle.

- Dobry Boże jak ja wyglądam!

Szary pokręcił głową z politowaniem, nie kryjąc głupiego uśmieszku, który wkradł się na jego usta.

- Widzę, że czujesz się już lepiej - skomentował, ignorując moje wcześniejsze pytanie.

- Który dziś w ogóle jest?

One last breath •50 shades of Grey fanfiction• #3Where stories live. Discover now