•26

634 51 21
                                    

Perspektywa Scarlett:

Wychodząc z sądu, kątem oka zobaczyłam Ashtona, nerwowo stukając w klawiaturę swojego telefonu. Przypominały mi się wydarzenia z sądu- słowa policjanta, nieznajomą blondynkę. Miał zrobić coś po rozprawie, a gdy to mówił, jego oczy były zwrócone w moją stronę. To coś znaczyło?

Zapewne nie, przecież oczy wszystkich były zwrócone na mnie, jako osobę czekającą na wyrok.

Kiedy policjanci ustalali między sobą jakieś mało ważne dla mnie rzeczy, patrzyłam się wyczekująco w stronę chłopaka. Po chwili podniósł wzrok znad telefonu, więc spotkał się z moim spojrzeniem. Przez chwilę jakby zamarł, myśląc co i jak ma zrobić. Następnie tak po prostu odszedł w stronę swojego auta, wsiadł, odpalił i ruszył przed siebie. Dziwne. Sądziłam, że zrobi coś innego, ale najwidoczniej się myliłam...

_______________________________________________

Po powrocie do budynku, w którym miałam spędzić całe cztery lata, kazali mi zmyć makijaż i przebrać się w pomarańczowe ubrania, wyglądem, kolorem i zapachem przypominające mi stare szmaty.

Ale czego spodziewać się po więzieniu dla okrutnych kryminalistów?

Kiedy wprowadzili mnie do celi, od razu zagadał do mnie Brendon:

- I jak tam? Ile siedzisz?

- Cztery lata. - opadłam na łóżko, wzdychając.

- Słabo... - zapadła niezręczna cisza, przerywana jedynie odgłosami bicia naszych serc.

- Bez obrazy...- zająknął się, patrząc się na mnie porozumiewawczo. Nie pamiętał mojego imienia. Rozmawiał ze mną zaledwie kilka godzin, a już zdążył zapomnieć. Nie ważne.

- Sca.. Josette. - poprawiłam się w ostatnim momencie. Nadal nie byłam pewna, czy mogę być z nim szczera, przecież nie znałam go ani trochę.

- Bez obrazy Josette, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że to co się stało temu chłopakowi, to zrobiłaś ty.

- Niby dlaczego? Zresztą, policja też nie wierzyła.

- Po prostu nie widzę osoby takiej jak ty z nożem w dłoni, okaleczającą niewinnego chłopaka. To... Nie pasuje do ciebie ani trochę.

- Nie znasz mnie, skąd możesz to wiedzieć.- mruknęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej.

- Po wyglądzie jestem w stanie wywnioskować zadziwiająco dużo. Ale, masz rację nie znam cię. To jednak nie wyklucza faktu, że... Opowiem ci coś.

Wciągnął coś z kieszeni, a następnie zaczął obracać to coś w dłoniach. Zauważyłam, że jest to kawałek papieru, ale z jakimś nadrukiem. Zahaczał paznokciami o rogi papieru, najwidoczniej obawiając się zerknąć na nadruk.

- Spójrz.- powiedział, podając mi przedmiot. Niepewnie na niego spojrzałam, lecz on pokiwał zachęcająco głową. Powoli otworzyłam zgięte na pół zdjęcie i dokładnie się mu przyjrzałam.

Ukazywało uśmiechniętą brunetkę z zielonymi oczami, obejmującą małego chłopczyka, z niebieską czapeczką na głowie i zabawkowym dinozaurem w ręce.

- To... To twoja rodzina?- spytałam cicho.

- Była. To była moja rodzina.

- Co się stało?- Brendon westchnął i wystawił dłoń po zwrot zdjęcia, które posłusznie mu oddałam.

- Ta kobieta to moja siostra, Aggie, a ten chłopaczek to jej synek- Brad. Miał sześć lat. Zorganizowaliśmy sobie wycieczkę rowerową po parku nieopodal mojego starego mieszkania. Wyjechałem na prowadzenie, bo oni nie znali okolicy. W pewnym momencie usłyszałem krzyki Brada ,, Brendon, Brendon, mama się nie rusza!!" . Natychmiast zawróciłem i pognałem w ich stronę. Byłem za późno. Na moich oczach Brad upadł, uwalniając ostatni oddech i chłonąc obraz tego świata po raz ostatni. Oni nie zasługiwali na śmierć, ja za to tak. Nigdy nie byłem dobrym człowiekiem, kradłem, czasem nawet brałem, ale nigdy nikogo nie zabiłem. Aż do tamtego dnia. Wtedy wściekłość i chęć zemsty mną zawładnęła. Nie wiedziałem, co robię. Mordercy mojej jedynej rodziny stali przede mną, z nożami w rękach, czekając na mój upadek i błaganie ich o litość. Jednak nie ja to robiłem. Moja ręka sama wbiła ostrze w plecy jednego z morderców, a następnie tą samą bronią przecięła tętnicę drugiego.
Stałem sam, pośród czterech ciał- dwóch osób, które absolutnie tego zasługiwały i dwóch bezbronnych i niewinnych cywili, których nie zdążyłem uratować. Nie zdążyłem uratować mojej siostry. Kobiety, która w dzieciństwie stanowiła dla mnie wszystko i jeszcze więcej. Nie potrafiłem. Potem ktoś zadzwonił na policję, przyjechali na miejsce i mnie zgarnęli. Mogłem iść na pogrzeb, ale odmówiłem. Po widoku ich zakrwawionych ciał wtedy, w parku, miałem już dość. Jedyne, czego chciałem, i chcę dalej, to zemsta. Zabiłem morderców, ale nadal nie wiem, kto zlecił zabójstwo. Ci ludzie mieli na kurtkach takie symbole - odwrócił zdjęcie i wskazał mi małe kółko z trójkątami w środku. - Ale siedzenie w tej dziurze mi w tym nie pomaga. Jednak, po tych sześciu latach, spotkałem tutaj kilkunastu ludzi, z którymi, a także pomocą innych, z zewnątrz, stworzyliśmy coś ogromnego... Chciałbym, żebyś to zobaczyła.

Heart of Fire| Andy BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz