•24

1K 107 62
                                    

Andy i Ashton zajęli miejsce na krzesłach, na ich twarzach malował się smutek, rozczarowanie i złość. Chwilę potem do pomieszczenia wszedł siwy mężczyzna, zasiadł za dębowym biurkiem i rozłożył papiery.

_______________________________________________________________________

Podczas tego ,,spotkania'', dowiedziałam się, że za trzy dni zostanie przeprowadzona rozprawa sądowa, w której sędzia stwierdzi, kto i jaką karę ma ponieść. Przez cały czas patrzyłam się na Andy'ego, w którego oczach widziałam łzy. Mało widoczne dla innych, ale dla mnie tak.

Teraz byłam prowadzona do miejsca, w którym mogłam porozmawiać z Biersackiem, ale sama nie wiedziałam, czy tak naprawdę tego chcę. No, ale widać nie miałam możliwości wyrażenia własnego zdania na ten temat, bo po chwili popchnęli mnie na niebieskie, plastikowe krzesełko, a naprzeciwko mnie pojawił się niebieskooki. Przez moment, który jak dla mnie trwał aż za długo, nikt z nas się nie odzywał.

- Scarlett, co ty robisz?- szepnął chłopak, wyciągając do mnie rękę, którą chwyciłam i splotłam nasze palce.

- Proszę natychmiast puścić więźnia, może być śmiertelnie niebezpieczny!- zareagował strażnik, ale Andy warknął w jego stronę:

- Rozprawa za trzy dni, wtedy zobaczymy, czy można będzie nazywać ją więźniem.- mężczyzna, zaciskając zęby, posłusznie odsunął się na swoje miejsce, a my wróciliśmy do rozmowy.

- Andy, tak musi być. Ciebie nie mogą zamknąć, nie pozwolę na skończenie twojej kariery.

- A ja nie pozwolę na przymknięcie cię z mojego powodu.

-Słuchaj, z takim rozumowaniem to oby dwoje skończymy za kratkami.

- Lepsze to, niż to, co ty chcesz zrobić.

- Nie zmienię zdania co do tego.

- Przyznam się.

- Argumenty, których użyłam... Nie dasz rady ich przebić.

- A co jeśli...- pochylił się, tak, że nasze nosy się ze sobą stykały. - nie będzie już żadnego poszkodowanego?

- Nie, Andy. Nie zrobisz tego.

- Ale to rozwiąże nasze problemy... Ty będziesz wolna, ja też.

- Nie waż się.- powiedziałam stanowczo, a następnie kiwnęłam głową w stronę ochroniarzam dając mu tym samym znak, że rozmowa skończona.



Perspektywa Andy'ego:

Oparłem łokcie na stole i położyłem czoło na jego blacie. Wszystko schrzaniłem. Gdybym wtedy nie był taki wybuchowy i nie rzucał się na tamtego chłopaka, nic takiego by się nie wydarzyło. A tak, to moja kochana Scar, osoba która czyni moje życie wartym do przeżycia, będzie spłacać moje winy, a ja będę kąpać się w sławie i pieniądzach.... Nie, nie chcę tak, ale co mogę zmienić?

Myśl Andrew, myśl.... Poczułem,jak ktoś dotyka mnie po ramieniu. Był to kolejny z tych tępych osób, podających się za strażników, ochroniarzy.... A prawda jest taka, że nawet batona nie umieją przypilnować tak, żeby nie wypadał im z kieszeni. Z pogardą spojrzałem na leżącego na ziemi Snickersa, a potem na blondyna, do którego on należał.

- Coś ci wypadło. - stwierdziłem, czubkiem buta trącając batona. Speszony chłopak, niezdarnie schylił się, żeby go podnieść, przy okazji upadając na swoje cztery litery. Prychnąłem i wstając z krzesła, wyjąłem telefon z kieszeni spodni. Wybrałem numer do Jinxxa, popychając klamkę od drzwi, usłyszałem ciche ,, Halo", wydobywające się z głośnika.

Heart of Fire| Andy BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz