Rozdział 9

748 62 6
                                    

Maxine p.o.v.

Już dwa miesiące uczę się w Hogwarcie. Jest już grudzień co oznacza, że niedługo będzie przerwa świąteczna. Ale my z dziewczynami jak na razie nie mamy zamiaru wracać do domu, przynajmniej ja, Caro i Jade. Myślę, że naprawdę zbliżyłam się do Remusa, ale nie jestem pewna co powie, gdy się dowie, że ja wiem . Niby minęło już tyle czasu a ja jeszcze nigdy nie powiedziałam mu, że wiem o jego przypadłości. Pilnie się uczę i jeszcze pilniej robię kawały. Gdy po pewnym czasie Ivanie zaczęli dokuczać ślizgoni nazywając ją "szlamą" Rozumiem, że jest mugolką a w slytherinie nie przepadają za mugolami, ale bez przesady. Żeby kogoś nazywać od razu szlamą?! Jak ich dorwiemy z dziewczynami to im te podłe uśmieszki z tych podłych mor..znaczy twarzy pozchodzą. Może i Ivana nie jest jakąś mściwą osobą, ale co innego my. No ale nie teraz czas i miejsce na mszczenie się za Iv. Zaraz mam kolejną lekcje eliksirów z Remusem. Odkąd on mnie uczy to wyraźnie poprawiłam się w eliksirach. Nie sprawiają już mi takiego kłopotu jak to było na początku.

Wyszłąm właśnie z naszego dormitorium i zmierzałam w kierunku biblioteki. Na korytarzach było dość spokojnie . O tej porze wszyscy są albo na błoniach albo w Hogsmeade. Ja oczywiście jako bardzo pilny uczeń spędzam czas wolny na uczeniu się. Jest to o tyle pocieszające, że mogę ten czas spędzić z Remusem.

-Cześć śliczna dawno cię nie widziałem - To był największy dupek na świecie . Grayson Parkinson. Idiota sobie ubzdurał w tym jego pustym łbie, że chce z nim chodzić. Wyglądał jak jakiś pedał i się do mnie przystawia.

- Do widzenia mopsie. - Zręcznie go wyminęłam.

-Gdzie się tak śpieszysz kochana?- powiedział i objął mnie ramieniem.

- Byle z dala od ciebie deklu.

- Co tak ostro?

- Zostaw ją Parkinson. Nie widzisz że ona cie nie chce- to był Remus który wyrwał mnie z objęć Garaysona.

- A która by go chciała?- powiedziałam wyraźnie zdegustowana ślizgonem.

- Nie potrzebuje nikogo innego niż ty - powiedział brunet i uśmiechnął się łobuzersko ponownie obejmując mnie ramieniem.

- Dam ci jedną rade Parkinson. Wejdź na drzewo i z samego szczytu skocz, może wtedy ten twój krzywy ryj się choć trochę wyprostuje. A nawet jak się zabijesz to zrobisz temu światu przysługę jeszcze osobiście zrobimy imprezę z Maxy na cześć twojego przejścia na tamten świat. - powiedział wyraźnie zdenerwowany Remus. Nie , zdenerwowany to złe słowo on był wpurwiony! Parkinson tylko prychnął, a Lupin podszedł bliżej do chłopaka i złapał go za szatę przystawiając pod ścianą.

- Słuchaj skończony idioto! Jeszcze raz się do niej zbliżysz to osobiście powyrywam ci te chude łapy.

Chłopak chyba się bardzo przestraszył Remusa, bo zrobił się cały blady.

- Zrozumiano? - ślizgon tylko pośpiesznie pokiwał głową i czym prędzej uciekł do pokoju wspólnego Slytherinu.

- Wow.. Remus nie znałam cię od tej strony!

- Po prostu mnie zdenerwował.

-Dziękuję mój wybawco - powiedziałam żartobliwie i dygnęłam przed nim.

- Ależ proszę moja Lady - Remus załapał o co chodzi.

- Czego oczekujesz w zamian dzielny rycerzu ? - Lunatyk zamyślił się chwile.

- Już wiem! Idź ze mną w te sobotę do Hogsmeade.

- Ależ oczywiście.- Zaczęliśmy się nieopanowanie śmiać.

Rose p.o.v.

Szłam właśnie po błoniach. Większość uczniów właśnie teraz tam przebywała. Zamyślona przemierzałam przestworza placu. Nagle z moich zamyśleń wyrwało mnie uderzenie. Wpadłam na kogoś . No nie znowu ! Czemu zawsze muszę na kogoś wpaść ? Ze spuszczoną głową wstałam bo spodziewałam się opiwalu.

- Nic ci się nie stało?- usłyszałam ciepły, miły głos. Podniosłam głowę a moim oczom ukazał się ten sam chłopak na którego wpadłam na Pokątnej i pod salą do eliksirów, i pod salą do transmutacji, i pod Wielką Salą, i pod.....no dobrze dużo razy na niego wpadłam.

-P..Przepraszam..ja..ja cię nie zauważyłam - zaczęłam się jąkać i momentalnie zrobiłam się cała czerwona.

- Spokojnie. Nic się nie stało. Coś często na siebie wpadamy?

- No faktycznie- zaśmiałam się nerwowo

-Tak właściwie to dobrze się złożyło. Bo widzisz i tak szedłem do ciebie i się zamysliłem no i na siebie wpadliśmy.-Nie mógł złapać oddechu wszystko powiedział na jednym.

-A po co chciałeś mnie widzieć?

-No bo zastanawiam się czy... może nie zechciałabyś pójść ze mną do Hogsmeade w sobotę?

-Jasne! To znaczy... Oczywiście. -Powiedziałam lekko skrępowana. On ledwo co zadał pytanie, a ja już rzucam się do odpowiedzi.

-To super! Spotkajmy się w pokoju wspólnym o 12.

-Super! -Powiedziałam. Nagle poczułam przypływ odwagi, podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek. - Będę na ciebie czekała. - Powiedziałam jakby nigdy nic i poszłam dalej. O dziwo nie czułam się z tym źle, a raczej dobrze bo w końcu odnalazłam swoją odwagę.

Carolyn p.o.v.

Rozmawiałam sobie właśnie z Jamesem. Naszym wspólnym tematem był quidditch. Nagle obok nas przeszły Ivana i Jade. Były czymś bardzo rozweselone. Widniały na ich twarzach chytre uśmieszki. Rozumiałam oco chodzi, gdy było już za późno. Przeszły po stronie Pottera, nagle Iv "przypadkiem" podknęła na Jamesa, który przygniótł mnie do ściany. Iv i Jade gdzieś zniknęły , a ja byłam cała czerwona. Było to spowodowane tym, że zamiast powiększać dzielącą nas odległość James zaczął ją zmniejszać. Stał tuż nademną, ręce oparł po dwóch stronach mojej głowy i uśmiechnął się łobuzersko.

-No więc tak. Masz dwa wybory. Albo idziesz ze mną na randkę w sobotę do Hogsmeade, albo zabiorę cię tam przeżucając przez ramię.

-To ja chyba wolę pierwszą wersję.

-Tak też myślałem, chodź druga byłaby zabawniejsza. -Śmiałyśmy się całą drogę do pokoju wspólnego. Tam jeszcze trochę porozmawialiśmy. Mówiąc trochę mam na myśli do 23.

Ivana p.o.v.

Szłam sobie na spotkanie z moim chłopakiem. Był cudowny! Może wcześniej nie miałam chłopaka i nie mam z kim go porównanać, ale był cudowny.

-Cześć śliczna. - Powiedział i objął mnie ramieniem.

-Cześć słodki. - Mieliśmy swoje przezwiska.

- Masz ochotę pójść ze mną na randkę w sobotę do Hogsmeade? Zapewne będą tam twoje przyjaciółki bo widziałem jak są zapraszane.

-Jasne. Z tobą zawsze. A tak w ogóle to kto zaprosił Jade?

-Em... No akurat na nią nie zwróciłem uwagi. Chyba nikt.

-Aha... No dobra. Znając ją to pewnie będzie się i tak uczyć.

Jade p.o.v.

Szłam właśnie do kuchni. Odkryłyśmy ją jakiś czas temu teraz chodzę tam jak mam ochotę na owoce. No kuchnia była w lochach więc musiałam tamtędy iść. Nagle usłyszałam jakiś głos wołający mnie. Odwróciłam się i zobaczyłam Lucjusza.

-Cześć Jade. -Powiedział. Był bardzo wesoły.

-Cześć Lucjuszu, mogę zapytać o powód twojej radości? - Zapytałam z uśmiechem.

-Bo widzisz idę w sobotę z bardzo miłą i fajną dziewczyną do Hogsmeade. I przyszedłem ją o tym poinformować.

-Aha. A czy mogę poznać imię tej szczęściary? -Wiedziałam oco mu chodzi.

-Widzimy się na błoniach o 11- Powiedział i puścił do mnie oczko, a ja wróciłam do swoich poprzednich zajęć.

HuncwotkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz