Rozdział 12!

575 44 11
                                    

Naprawdę jest mi głupio i bardzo przepraszam,  że rozdziały dodawane są tak rzadko,  więc od teraz będą dodawane co weekend

Carolyn p.o.v. 

Gdy weszłam do dormitorium zobaczyłam jak Ivana siedzi na podłodze i płacze,  obok niej siedziały Rose i Maxine,  które próbowały ją pocieszyć,  a Jade co chwilę podawała jej chusteczki,  ale widać było,  że nie jest w najlepszym nastroju. 

-Co się stało? - jedyny sposób, żeby się czegoś dowiedzieć.

-Ivane rzucił Peter, a mi randkę popsuł Black. A co tam u ciebie? -Odpowiedziała Jade i widziałam, że mogłaby zabijać wzrokiem jakbym ciągnęła ten temat.

-Musimy się na nich zemścić!- Odpowiedziała energicznie Rose. Wszystkie popatrzyłyśmy na nią z niedowierzaniem. Ona nigdy nie chciała się mścić. - No co. Miałam udany dzień, więc pomszcze wasz nieudany.

-Byłoby fajnie...  Ale nadal musimy trochę odczekać.  Jeśli zrobimy zły ruch to chłopaki się domyślą, że to my.  - Powiedziała zdołowana Jade.

-Ale możemy wyżyć się na ślizgonach...- Zaproponowała Maxine,  a dziewczyny z przebiegłymi uśmiechami ubrały się w stroje i wyszły.

W międzyczasie u Huncwotów.

Syriusz p.o.v.

Dlaczego tak bardzo się wkurzyłem kiedy zobaczyłem ją z tą tlenioną fretką?! Przecież mam ją gdzieś!  Jest wredna,  dziwna,  złośliwa... No nic tylko zło!  Więc czemu musiałem im przeszkodzić?!

-Halo!  Hogwart do Syriusza!

-C-co?!  A to ty James.  Coś się stało?

-Tak. Nie słuchałeś nas i całkiem odpłynąłeś. - Wtrącił się Remus.

-O czym tak myślałeś?  - Zapytał mnie Peter.

-Albo o kim?- Poprawił go James i poruszył swoimi brwiami. 

-Ugh. Chodzi oto, że widziałem dzisiaj tą wiedźmę z fretką. 

-Ymm... A po naszemu dasz radę?  - Zapytał się Remus.

-MalfoybyłnarandcezJade.

-CO?! - Krzyknęli razem.

-Musisz mówić głośniej. - Pouczał mnie Potter.

-Malfoy był na randce z Jade!  Jasne!  - Wydarłem się na całe dormitorium,  chyba słyszeli nas nawet ślizgoni w lochach. 

-Jesteś zazdrosny!  - Stwierdzili wspólnie.

-Co?! Nie!!  Poprostu nie mogłem patrzeć jak niszczy opinie o naszym domu.

- Tak jasne...  A ja i Snape to najlepsi przyjaciele.  - James odpowiedział sarkazmem i ruszył w stronę drzwi. - No chodźcie trzeba się zemścić na ślizgonach za zadzieranie z zauroczonym Syriuszem.

-Co?! To nie prawda!  Przecież wiecie co o niej myślę!  Jest wredna,  złośliwa i denerwująca...

-No ale czy to właśnie nie jest twój typ. -James poruszył brwiami. - No wiesz wredny,  niezależny i nie łatwy do zdobycia. 

-N-nie. Chodźmy już do tych ślizgonów. Amen . - Chłopaki się zaśmiali i ruszyliśmy na zemstę...  To znaczy kawał bez podstaw.

Wracamy do Huncwotek.

Dziewczyny wychodziły właśnie z pokoju wspólnego ślizgonów kiedy na ich drodze pojawili się Huncwoci.

Maxine p.o.v.

Chwyciłam za klamkę i pociągnęłam drzwi,  a w tym samym czasie z drugiej strony zobaczyłam czyjąś twarz.  Był to James!  James Potter!! 

-A kogo my mamy?  Czyżby to były te słynne Huncwotki?  - James uśmiechnął się chytrze.  - To może powiecie nam kim jesteście?  -Jade pokręciła głową.  Wolałyśmy się nie odzywać.  Mogą nas rozpoznać po głosach.  Co teraz?!  Co teraz?! 

- Wydajecie się być trochę nieśmiałe.  - Do Pottera dołączył się Black.

- Naprawdę miło było was poznać.  Jednak śpieszymy się,  a oni mogą się obudzić,  więc będziemy się już zbierać.  - Powiedziała Rose po czym Ivana wybiegła na przód i razem  wyminęły chłopaków,  a my w tym czasie cofnęłyśmy się spowrotem do pokoju ślizgonów.  Pomyślmy,  jedyna droga ucieczki to... Okno! 

-Leć.  My jakoś uciekniemy nie?  - Jade pokiwała głową na słowa Caro.  - Lepiej będzie jak się rozdzielimy.

-O-ok. - Zmieniałam się w kruka i poleciałam.

Carolyn p.o.v. 

- Słuchaj Ghost.  Mamy jakiś plan? 

-Nie mam pojęcia Shadow,  ale te drzwi długo nie wytrzymają.  No i nie możemy ich obudzić. 

-A co jeśli pójdziemy z nimi.  No wiesz,  a jak tylko wyjdziemy na korytarz to zwiewamy w dwie inne strony?

-Jedyny pomysł.  - Drzwi otworzyły się, a w nich stanęli James i Syriusz. Uśmiechnęli się łobuzersko kiedy nas zobaczyli.  Podeszłyśmy do nich, a oni złapali nas za ręce i miałam przeczucie,  że jeszcze nam kajdanki założą.  Szczerze to wyglądało dziwacznie, trzymali nas jak przestępców z rękami z tyłu.  Wyszliśmy na korytarz.

-No to może teraz pokażecie nam kim są osoby,  które narobiły nam tyle problemów?  - James,  nie możesz odpuścić tematu?  Widziałam jak Jade gotuje się ze złości. 

-Odmawiam.  - Burknęłam pośpiesznie i starałam się dalej nasunąć na głowę kaptur. 

-Chcieliśmy być mili, ale nie dajecie nam wyboru...  - Powiedział Syriusz i pociągnął na kaptur Jade.  Jednak nikogo pod nim nie było.  Po chwili jednak z pod płaszcza wyszedł kot. Lepsze to niż powiedzenie im kim się jest. 

-Ona jest animagiem!  - Krzyknęli razem.  Jade w tym czasie wskoczyła na Jamesa,  a on poluzował uścisk,  więc mogłam się wyrwać.  Szybko pobiegłyśmy w stronę naszego dormitorium.  Jade znowu się zmieniła,  ale nagle skręciła w drugą stronę.

-Nie mogą wiedzieć, że jesteśmy z Gryfindoru.  Ja pobiegnę na błonie, a ty idź do dormitorium i sprawdź czy z dziewczynami wszystko ok. 

-Jasne.  - I tyle ją widziałam. Po chwili usłyszałam za nami biegnących huncwotów.  Jeden z nich pobiegł za Jade,  a drugi za mną.  Nie mogłam im pokazać do jakiego domu należę,  więc skręciłam w stronę łazienki dziewczyn. Nie tej z Martą.  Wbiegłam do środka, ale zanim zdążyłam zamknąć drzwi wbiegł przez nie Potter.  Znowu schowałam twarz bardziej za kapturem. 

-Teraz mi nie uciekniesz. 

-Nie bądź taki hop do przodu. - Burknęłam,  żeby chodź trochę nie poznał mojego głosu i zmieniłam się w panterę.

-No nie wierzę!  Ty też.  - Szybko z prędkością tego zwierzęcia wyminęłam go i zniknęłam w korytarzu,  a przynajmniej dla niego. 

Jade p.o.v.

Biegłam ile sił w nogach, aż dobiegłam nad jezioro. To di niego wrzucił mnie Black.  Patrzyłam na spokojną tafle jeziora,  w której odbijał się pół księżyc.  Z zamyślenia wyrwał mnie głos idioty.

-I gdzie teraz uciekniesz?  - No i klops!  Głupia ja!  I te przeklęte uroki Hogwartu!! 

Znowu zaczęłam biedz,  tym razem w stronę zakazanego lasu.  A on za mną.  Miałam drzewa,  ale po chwili nie słyszałam już odgłosów jego butów.  Zatrzymałam się i zobaczyłam,  że nie ma go za mną.  Chwilę potem leżałam już na ziemi.  Nademną stał Black i uśmiechał się podle. 

-To jak teraz będzie?  Nawet nie próbuj zmieniać się w kota.  I tak cię dogonie. - Zmienił się w psa,  a ja chciałam udawać zaskoczoną. - No więc pokażesz twarz czy mam ją sam odsłonić?  - Nie myśląc dużo chwyciłam różdżkę.

-Depulso!  - Odleciał kilka metrów,  a ja miałam czas na ucieczkę.  Było blisko,  za blisko.  Powinniśmy bardziej uważać... 

HuncwotkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz