Rozdział 4.

618 14 2
                                    

Scarlett

Wyczułam napięcie w głosie Blythe'a. Kai patrzył na niego pytająco.

-Dobra, co wczoraj takiego się stało, że nie imprezowałeś razem z Vivianne?- zapytałam szorstko.

-Nie wiem, nie pamietam- spuścił głowę. -Upiłem się. Dobra Schlałem w trupa.

-Brawo.

-Zadzwonię Harrisa- mruknął w odpowiedzi wyciągając swój telefon.

Szlag. Harris to prywatny detektyw Blythe'a. Znam Vivianne od dziecka, z resztą jak ich wszystkich, ale co by się nie działo, zawsze stawałyśmy po swojej stronie. Bywały tygodnie kiedy toczyłyśmy ze sobą niemalże wojne, ale końcem końców zawsze mogłyśmy na sobie polegać.

I jeżeli Vivianne zniknęła, zniknęła z jakiegoś powodu. Nie wierzę w to, że ktoś mógłby ją porwać. Jest córką właściciela największej firmy prawniczej w Los Angeles, i albo już ktoś złożyłby mu ofertę zapłacenia okupu albo by nawet nie śmiał jej porywać w związku na konsewencje.

Bo trzeba przyznać, że pan Cord miał w garści całe to miasto. Nic dziwnego jeśli przez 25 lat wyciąga się z różnych tarapatów największe gwiazdy, polityków, osoby publiczne i nie tylko.

Jak byliśmy zdecydowanie mniejsi mieliśmy teorię, że w apartamencie pana Corda znajduje się tajny pokój wypełniony po sufit tysiącami teczek. 

Teczek wypełnionych tajemnicami najważniejszych ludzi L.A. i nie tylko. Że w każdej wymienione są sprawy z jakimi zwrócono się do jego firmy, wszystkie grzechy i grzeszki, które powinny być ukryte przed światem dziennym.

W rzeczywistości zapewne taki pokój nie istnieje, ale i tak, zna on brudy każdego w tym mieście i na każdego znalazłby haka, więc próba porwania jego jedynej córki była by czystym szaleństwem.

Miałam nadzieję, że nie stało się jej też nic złego. Ale tak samo, gdyby coś jej się stało całe miasto by już o tym wiedziało.

Pozostawała ostatnia opcja. Wydarzyło się coś z czym Vivianne nie chciała się skonfrontować. Kilka razy takie coś miało już miejsce. Międzyinnymi po rozwodzie jej rodziców i po śmierci jej mamy. 

Po prostu potrzebowała z jakiegoś powodu być sama.

I znając życie nie chciała żeby ktokolwiek narazie się o tym dowiedział.

Dyskretnie udając, że szukam czegoś w torebce, sięgnęłam po telefon.

Do: Vivianne

Od:Scarlett

Vi, Blythe zadzwonił po Harrisa, daj znać że wszystko w porządku a postaram się coś z tym zrobić.

Przez chwilę nie byłam pewna czy mi odpisze. W końcu kiedy próbowaliśmy do niej zadzwonić od razu przerzucało nas na pocztę głosową. Nie odpisała też na żaden z smsów Blythe'a.

Ale teraz smsa wysłałam do niej ja, i zawierał on słowo HARRIS, czyli słowo, które z reguły nie wróżyło niczego dobrego. 

Chwilę później otrzymałam odpowiedź.

Do: Scarlett

Od: Vivianne

Nie pozwól mu na to, ze mną wszystko w porządku, wpadnę do Ciebie wieczorem. MHR.

Odetchnęłam z ulgą. Teraz miałam pewność, że nie stało się jej nic złego.

W końcu napisała "MHR". 

The Rich Kids: Year of Richness.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz