Blythe
To co działo sie w ciagu następnych kilku dni możnaby śmiało nazwać armagedonem. Owszem, każde z nas przyzwyczajone było do co chwila wybuchajacych afer, paparazzich na każdym kroku i szmatławców opisujących nasze życie. Tym razem sprawy przybrały jednak trochę gorszy obrót. Po mimo usilnych starań ojca Vivianne artykuł o Johanssonach ujrzał światło dzienne w poniedziałek rano.
Jakby tego było mało dziennikarz powoływał sie w nim na Scarlett. Padło dokładnie jej imię i nazwisko. Nic więc dziwnego, że całe LA zaczęło żyć tym tematem. Najlepsza przyjaciółka sprzedaje historię najlepszego przyjaciela. Sam nie mogłem w to uwierzyć, rożne rzeczy działy sie miedzy nami ale jednak zawsze staraliśmy trzymać sie razem. Nie wiem co musiało sie stać, że Scar postanowiła to zrobić, bo raczej nie chodziło jej o pieniądze.
Jakby tego było mało to Kai zaczął się pokazywać z tą jebaną Cecily. W efekcie wszyscy byliśmy pokłóceni. Scarlett z Kaiem, to oczywiste, do tego ja i Viv - doskonale wiedziała o co poszło tamtej dwójce ale uparcie nie chciala mi powiedziec, jestem do cholery jej chłopakiem i powinna mi ufać, Kai był w zasadzie wściekły na nas wszystkich a my nie potrafiliśmy zdzierżyć Cecily. Jedyny nie wplatamy był Francis, za krótko tu mieszkał żeby w coś sie wypakować. Spędzał wiec glownie czas z dziewczynami, w sumie wkurwaiajac mnie tym. No bo co on sobie myśli?
Szkoła huczała od plotek, znowu szeptano kiedy przechodziło któreś z Nas. Scarlett zastosowała metodę czarnych okularów i nowych szpilek mając w dupie wszechświat. Ale nie wykładała dobrze. To znaczy, powierzchownie wyglądała rewelacyjnie jak zawsze, ale czułem ze jest w rozsypce. Nie miałem jednak jak pomóc bo przecież nikt nie raczył mi powiedzieć o co chodzi.
Szedłem właśnie na zajęcia z historii, byłem trochę spóźniony bo zagadałem się z Trisem. Miałem wlasnie skręcić kiedy cos mnie powstrzymało i przystanąłem przy rogu ściany.
-Kai czy mógłbyś mnie chociaż wysłuchać?!- głos brzmiał jak Scarlett.
-Myślę, że nie ma takiej potrzeby. Doskonale wiesz, że dla mnie w tym momencie nie istniejesz- odpowiedział jej...Kai?
-Kurwa Kai czy Ty chociaż choć przez chwile pomyślałeś jak ja się czuję?!
-Widzę nowe buty więc musieli ci całkiem nieźle zapłacić więc wnioskuję że masz się nienajgorzej.
-Ty jednak jesteś idiotą. Boże- walnęła chyba ręką o szafki. -Jaką ja bylam idiotką, pomyśleć że przez CHWILĘ mialam nadzieje że wewnątrz tej maszyny do ruchania wszystkiego co się rusza są jakiekolwiek uczucia. Bylam naiwna Kai, ale nie byłeś w tym bez winy. A teraz mówisz mi, że dla ciebie nie istnieje. Owszem spierdoliłam z tym telefonem, ale byłam PIJANA i czułam się jak idiotka. Doskonale wiesz dlaczego. Myślisz ze nie próbowałam tego naprawić?! Dzwonilam gdzie sie dało żeby ten artykuł nie poszedł.
-Może czas najwyższy zacząć najpierw myśleć a potem robić- słyszałem napięcie w jego głosie.
-Może. Może czas dorosnąć Johansson i zauważyć, że inni ludzie też mają uczucia. Ale najwyraźniej u was to rodzinne.
-Uważaj co mówisz, myślę że tu nasze drogi się rozchodzą.
-Proszę, idź do tej swojej suki, tylko miej świadomość, że w momencie w którym zrozumiesz że nie wszystko zawsze jest cudzą winą ja już nie będę na ciebie czekać.
O co kurwa im chodzi?! Widocznie coś mi umknęło. Coś WAŻNEGO.
Francis
Scarlett była zaskakująco silna. Prasa, ludzie, Kai , jej nie oszczędzali. Wszyscy dosłownie wszyscy uważali że mają prawo ją bezkarnie osądzać. Ale nikt nie znał całej historii. Miałem ochotę przypierdolić Kai'owi. Zwyczajnie się nią zabawił, potraktował jak kolejną przypadkową dziewczynę.
Ale Scarett to nie jest "kolejna", a przynajmniej nigdy nie powinna nią być. Nigdy. Zwłaszcza że Kai zna ją od dziecka i łączyła ich naprawdę świetna przyjaźń. No cóż, chłopak widocznie woli silikonowe cycki i brak mózgu.
Może i telefon Scarlett do prasy nie był najmadrzejszym posunięciem, ale każdy kto choć raz kochał i został zraniony zrozumie choc trochę.
Wracając jednak do jej postawy wobec całego tego gówna. Przez dwa tygodnie chodziła z wysoko podniesioną głową, nie widziałem żeby choć raz płakała czy się załamywała przy ludziach. Pokazywała że jest ponad tym wszystkim. A wieczorami dzwoniła do mnie i godzinami rozmawialiśmy o wszystkim i niczym, o filmach, muzyce, prasie stojącej pod jej domem, o tym jak to jest nagle żyć w świecie rozpieszczonych dzieciaków.
Potrafiła słuchać a ja lubiłem słuchać jej. Rozmówcy idealni. I kiedy kilka sekund temu mój iPhone zaczął wibrować a na ekranie pojawiło się zdjęcie blondynki byłem przekonany, że to właśnie kolejny z codziennych telefonów. Jednak kiedy odebrałem okazało sie ze stoi pod moim domem i czeka aż strażnik przepuści jej auto.
Byłem zaskoczony, ale to w koncu Scarlett i można spodziewać się wszystkiego.
CZYTASZ
The Rich Kids: Year of Richness.
Novela JuvenilMyślicie, że wiecie wszystko. A tak naprawdę wiecie tylko tyle ile pozwalamy Wam wiedzieć. Mówią na nas "The Rich Kids", i to jest nasza historia.