29. Chciałem cię przeprosić

1K 126 28
                                    

  I'm so sorry I can't stop myself from staring at you
When you're tired and blue, my dear.
It's just any reason that I get to be closer to you,
I wanna shout about it.
Woah, I wanna shout about it.  

~ Shout About It, The Vamps

    — Tristan, puść mnie. Nie ufam ci.

  Tris prycha, szczerze oburzony.

  — Bradowi nigdy byś tak nie powiedziała.

  — Brad nie nosi mnie na barana, pędząc przez szpital! — Uderzam go żartobliwie po głowie, ale on biegnie dalej. Ma strasznie długie nogi.

  W końcu stawia mnie na ziemi w szpitalnej kawiarence. Odrobinę kręci mi się w głowie, ale śmieję się. Prawie zapomniałam, jak to jest, woah.

   Chłopak uparł się, by mnie tu przyprowadzić pod pretekstem zjedzenia najpyszniejszych ptysiów na świecie. Nie do końca wiem, co on widzi w stołówkowych ciastkach, ale skoro sprawia mu to przyjemność... Nie miałabym serca odmówić. Poza tym zdecydowanie musiałam się wyrwać z tamtego pokoju. Zaczynało się robić duszno oraz nieprzyjemnie. Zupełnie jakby moja klaustrofobia przybrała na sile i każde pomieszczenie stawało się dla mnie więzieniem.

  Siadamy przy jednym ze stolików. Ściany pomalowane są na brzydki, bladoróżowy kolor, a zamiast obrazów wiszą kolorowe plakaty dotyczące uważnego mycia rąk oraz chorób wynikających z nieprzestrzegania higieny. Na ladzie stoi tandetny bukiecik sztucznych kwiatków i to chyba jedyna dekoracja w tym pomieszczeniu, która nie przyprawia o depresję (mdłości to już inna sprawa).

  — Więc — zaczynam — jak tam ty i Anastasia?

   Tris momentalnie uśmiecha się szerzej. Przeczesuje swoje blond włosy, cicho się śmiejąc.

  — Dobrze. Bardzo dobrze. Kupiliśmy nawet psa — mówi to z takim entuzjazmem, jakbyśmy rozmawiali o jego nowo narodzonym dziecku.

  — Wow, czyli to poważne. — Nie potrafię się nie uśmiechnąć.

  Bez wahania przytakuje. To miło widzieć go takim radosnym. Z drugiej strony jeszcze nigdy nie widziałam go przygnębionym, co również jest dobre. To taki mały promyk słońca w życiu każdego z nas.

  — Tak, tak myślę. To pierwsza dziewczyna, która widzi we mnie coś więcej niż tylko perkusistę w lamerskim zespole, wiesz? Przy każdej innej czułem się taki... sam nie wiem. Gorszy? One chciały być lekarzami i prawnikami, a ja waliłem w bębny. Żadna nie traktowała mnie na poważnie. Dopiero przy Anie mogę być sobą.

  — Och, Tris. — Nie mogę uwierzyć, że ten świetny chłopak mógł czuć jakoś wykluczony, to po prostu niewłaściwe. — Musiały być skończonymi idiotkami, skoro nie potrafiły cię docenić. A wasz zespół nie jest lamerski.

  Blondyn znowu się śmieje, ale tym razem robi to jakby z pewną dozą niepewności. 

  — Wiem, dajemy czadu, pamiętasz? — Udaje, że uderza pałeczkami w blat, po czym wzdycha ciężko. — Okej, pójdę sprawdzić jak z tymi ptysiami.

  Chłopak odchodzi, a ja zostaję sama z kolejnymi myślami, których nie mogę zaszufladkować. Jednak ostatnio jestem zbyt zmęczona zastanawianiem się "co by było, gdyby". Wyciągam Kostkę Rubika, by zająć czymś i głowę, i ręce, gdy nagle czuję na sobie czyiś wzrok.

Ile czasu nam zostało? ✔Where stories live. Discover now