21. Słodko-gorzki pocałunek

1.2K 139 22
                                    

  Tell me you love me just one time
Just give me one night
I'll be the secret on your lips
Let me be that one kiss

~Tell Me You Love Me, Boy Epic

  Myślę, że do tej pory nie zdawałam sobie sprawy z tego, co to tak właściwie jest szczęście. Nie potrafiłam tego pojąć, objąć umysłem, zasmakować. Dopóki nie spotkałam jego.

  Każdy moment od pierwszego skrzyżowania się naszych spojrzeń składa się w jedną całość. Puzzle, fragmenty układanki, którą stworzyliśmy od początku do końca całkiem sami. Złożona z tych lepszych i gorszych chwil, ale co najważniejsze — wspólnych. Żaden gest czy słowo, które padło między nami, nie było przypadkowe. Wszystko to doprowadziło nas właśnie do tego momentu.

  Momentu, w którym zdaję sobie sprawę, że nasze serca biją w ten sam rytm i dopełniają się wręcz idealnie.

  Jednak coś mnie powstrzymuje. Nie potrafię powiedzieć tych dwóch prostych słów, które chodzą mi po głowie. Nie mogę zdobyć się na choćby wyszeptanie "ja też". Bo to byłoby zbyt egoistyczne.

  Sztywnieję w jego ramionach, przymykając oczy. Chcę nacieszyć się jego bliskością, póki padnie pierwsze oraz ostatnie "żegnaj". Napawam się znajomym zapachem wody kolońskiej, dotykiem miękkiej tkaniny jego swetra. Bezwstydnie zapamiętuję go zmysłami. Pieczenie pod powiekami nasila się, co okropnie mnie złości. Nie mam zamiaru okazywać słabości. Nie tutaj. Nie teraz. Nie przy nim.

  Chłopak wyczuwa, że coś jest nie tak, ponieważ prostuje się, a ja wraz z nim. Nie puszcza mnie ani na moment, za co jestem mu niezmiernie wdzięczna. Otwieram zaszklone oczy. Jedna z łez zawisa smętnie na mych rzęsach. Brad ociera ją szybko.

  — Holly. — Głos mu się nieco załamuje. — Powiedziałem coś nie tak? Przepraszam, ja...

  — Nie — przerywam mu natychmiast. Kręcę głową, próbując znaleźć odpowiednie słowa. — To ja, Brad. To ja jestem tutaj problemem.

  — O czym ty mówisz? — Ujmuje moją twarz w obie dłonie, zmuszając mnie do spojrzenia na niego. Kolejnym, sprawnym ruchem kciuka zbiera zagubioną kropelkę. — Nie odbierasz tego w ten sposób, tak? To nic, możemy... może być jak dawniej, jeśli chcesz. 

  Nie, nie, nie. Chcę popatrzeć mu w oczy, wyrecytować wszystkie rzeczy, które w nim kocham i trwać z nim w tej jednej chwili, w tym jednym, konkretnym fragmencie naszych puzzli. Na wieczność.

  — Nie rozumiesz. — Zaciskam bezwładne dłonie w pięści. — Nie mogę ci teraz pozwolić się angażować. Za kilka miesięcy już mnie tu nie będzie, a wtedy zostaniesz z tym sam. Nie mam zamiaru być dla nikogo ciężarem.

  Wyraz jego twarzy na chwilę się zmienia. Jakby właśnie otrzymał ode mnie siarczysty policzek. Odchodzi chwiejnie kilka kroków w tył, kręcąc głową. Zły i zraniony. Zaciskam mocno usta, by powstrzymać drżenie podbródka. Czuję się, jakbym go zawodziła. A może właśnie tak jest?

  W końcu odwraca się w moją stronę z błyskiem w oku.

  — Nie możesz wszystkich na siłę chronić — mówi stanowczo.

  — Będziesz cierpiał — próbuję go jeszcze ostrzec.

  — Mam to gdzieś.

  Po czym szybko pokonuje dzielący nas dystans, obejmuje moją twarz dłońmi i całuje.

  Z początku robi to wręcz desperacko, jakby chciał oszukać los i zatrzymać mnie przy sobie. Poddaję się temu, odruchowo przymykając oczy. Wczepiam palce w jego bujne loki, delikatnie wspinając się na palcach. Buzuje w nas niezrozumienie oraz poczucie niesprawiedliwości. Gorzkie uczucie rychłego pożegnania. Moja samokontrola gdzieś wyparowała, pozostawiając mnie całkowicie bezsilną. Nie mam już muru, który odgradzał mnie od wszelkich emocji. Do tej pory tłumione w sobie, teraz eksplodują ze zdwojoną siłą. Bo dla nas nie ma już granic. Nie ma masek ani gry. Tylko słony smak łez na naszych złączonych w rozpaczy wargach.

  W końcu zaczyna brakować nam tchu. Odsuwamy się od siebie niechętnie, jednak wciąż stykamy się czołami. Próbuję zatamować potoki łez, znaczące mi policzki. Drżącymi dłońmi obejmuję go za kark. 

  — Nie wiem, ile czasu nam zostało — szepczę, próbując ostatni raz, mimo że znam już ostateczną decyzję.

  Całuje mnie czule w czubek głowy i uśmiecha się smutno.

  — Mam to gdzieś —  powtarza. —  Nigdzie się nie wybieram.

~*~

    — Co to jest? — pyta Bradley, wskazując na mój obojczyk. Odruchowo przejeżdżam palcami po tatuażu.

  Leżymy w jego łóżku, otuleni kołdrą. Ciało przy ciele, pozbawieni ubrań i jakiegokolwiek wstydu. W pomieszczeniu panuje tak idealna cisza, iż każde słowo wypowiadamy szeptem, nie chcąc zbytnio jej zakłócać. Odpowiada nam taki stan rzeczy, toteż nie spieszymy się, by go przerwać.

  Odkrywam rąbek przykrycia, by ukazać całe dzieło — drobny, czarny rysunek. Gęsia skórka wstępuje na moje nagie ramiona.

  — Jaskółka.

  Pozwalam mu dotknąć tatuażu. Wodzi po nim ostrożnie opuszkami, jakby bał się, że wciąż mnie boli. Po chwili jego twarz rozjaśnia delikatny uśmiech.

  — Nastoletni wybryk czy z głębszym znaczeniem?

  Moje kąciki odruchowo wędrują do góry. Przypominam sobie dzień, w którym go zrobiłam. Całkowita improwizacja, zdecydowanie nieplanowana inicjatywa na resztę życia. Jednak na pewno nie bez symboliczności. 

  — I to, i to — odpowiadam w końcu. — Ptakom nikt nie rozkazuje. Są wolne. Chyba po części też chciałam taka być. Czasami doprowadzałam tym rodziców do szaleństwa. — Śmieję się cicho, wspominając własne wybryki jeszcze kilka lat temu.

   Po chwili zastanowienia, Bradley delikatnie i niepewnie muska wargami tatuaż. Jego dotyk wywołuje u mnie przyjemne ciepło na skórze. Chyba wciąż nie przyzwyczailiśmy się do takich gestów oraz tego typu bliskości, mimo że po tym wszystkim jest ona jak najbardziej na miejscu.

  — Więc może powinienem nazywać cię jaskółką zamiast pędziwiatrem — żartuje.

  Wtulam się w tors chłopaka i przymykam oczy. Jeszcze nigdy nie było mi cieplej ani przyjemniej niż u jego boku. 

  — Może — mówię z niegasnącym uśmiechem na ustach.

~*~

  Kilka godzin później budzę się przy nim. Przez parę minut patrzę na jego pogrążoną we śnie twarz. Spokojna, oświetlona pojedynczymi promieniami słońca, wpadającymi przez okno. Włosy opadają mu na czoło, więc odgarniam je troskliwym gestem. 

  I już wiem, że mogłabym budzić się tak zawsze.


Będę szczera i powiem, że strasznie się boję waszej reakcji... Z jednej strony ten rozdział zwyczajnie ssie i bardzo długo nie potrafiłam się za niego zabrać, a z drugiej ruszyliśmy do przodu. Wow. No brawo. + Rzygałam tęczą, jak pisałam, ale może tak miało być? Nie wiem.
PS. Z kim widzę się na koncercie Hurts w sierpniu, w Rybniku? Huh ♡♡♡











Ile czasu nam zostało? ✔Où les histoires vivent. Découvrez maintenant