Come up to meet you, tell you I'm sorry
You don't know how lovely you are
I had to find you, tell you I need you
Tell you I set you apart~The Scientist, Coldplay
Moi rodzice siedzą przy mnie non stop. Dosłownie — dwadzieścia cztery godziny na dobę, dzień i noc — ktoś zawsze przy mnie jest. Głównie jest to mama, która pracuje w domu. Przysunęła sobie krzesło do mojego łóżka i trwa na nim dzielnie. Czasami opiera głowę na dłoni, a oczy same się jej zamykają. Mogę wtedy dokładnie przyjrzeć się jej takiej, jaką jest naprawdę — bez całej tej pozy niezależnej kobiety, którą przybiera, by stawić czoła reszcie świata. Na jej drobnej twarzy pojawiają się pierwsze oznaki starzenia w postaci drobnych zmarszczek. Ciągle stara się korygować je kremem, jednak one uparcie pozostają. Co więcej, z powodu zmartwienia, jakiego jej przysparzam, stają się jakby bardziej widoczne. W koku, który zaczyna się już rozpadać z powodu nieustannej krzątaniny, pojawiają się pierwsze siwe pasma. Niszczą nienaganną dotąd misterną konstrukcję, są niepożądane niczym chwasty w schludnej grządce pelargonii. Zauważam, że je także próbowała zamaskować blond farbą, jednak żaden sztuczny odcień nie dorówna jej naturalnemu. Zastanawiam się, czy robi to wszystko z własnego uporu, który zawsze nakazuje jej wyglądać perfekcyjnie, czy może nie chce, bym widziała, jak obecna sytuacja wpływa na nich wszystkich.
Tata z kolei siedzi ze mną wieczorami. Obserwuję, jak delikatnie głaszcze mamę po dłoni, wyrywając ją tym samym z niespokojnego snu. Ona posyła mu blady uśmiech, który nie dosięga jej zmęczonych oczu. Podnosi się, cała obolała od spędzenia na twardym krześle dobrych paru godzin. Mężczyzna całuje ją w czoło, zapewniając, że wszystkim się zajmie.
Patrzę na te drobne gesty w ich wykonaniu z nadzieją i zazdrością równocześnie. To idiotyczne, wręcz kretyńskie, ale chcę przeżyć coś takiego. Chcę to poczuć, zanim umrę.
Och, przestań marzyć, Holly. Jesteś żałosna.
Odwracam wzrok.
~*~
Czwartego dnia pozwalają mi już przenieść się z sypialni na kanapę w salonie, co jest niemałym postępem w tym przypadku. Siedzę właśnie przed telewizorem, ze znudzeniem śledząc poczynania bohaterów jakiejś dennej komedii romantycznej. Zanurzam rękę w misce z popcornem, choć wcale nie mam na niego ochoty. Przeżuwam mechanicznie, nawet nie poświęcając tej czynności należytej uwagi.
Mama wchodzi do pokoju z niepewną miną. Ogarnia pomieszczenie krytycznym wzrokiem i widzę, że ledwo powstrzymuje się od ciężkiego westchnienia, które ma wyrazić jej dezaprobatę.
— Holly, kochanie, ktoś do ciebie. Mogę go wpuścić? — pyta z grzeczności, ponieważ pewnie już to zrobiła.
Pauzuję film, przełykając popcorn, który mam w ustach. Muszę wyglądać dość komicznie z wytrzeszczonymi w panice oczyma i jedną dłonią, trzymającą prażoną kukurydzę, zawieszoną w powietrzu.
— Kto? — Tylko tyle udaje mi się wykrztusić.
— Przedstawił się jako Bradley Will Simpson i... na litość boską, Holly, zamknij buzię, bo ci mucha wleci — karci mnie, a ja natychmiast spełniam polecenie. — Czujesz się na tyle dobrze, by z nim rozmawiać? — dopytuje zmartwiona.
Przytakuję jedynie głową. Gdy znika za drzwiami, strzepuję szybko okruszki z koszulki oraz koca, którym jestem przykryta. Staram się jakoś przygładzić gniazdo na głowie, które tworzą moje włosy, ale nadaremno. W końcu daję sobie z tym wszystkim spokój i opieram się o poduszki.
VOCÊ ESTÁ LENDO
Ile czasu nam zostało? ✔
FanficHolly kochała przygody. Czy Bradley Will Simpson będzie jej ostatnią? Dziewczyna, dla której diagnoza jest wyrokiem śmierci oraz początkujący muzyk zmagający się z przeszłością. Oboje mają własne demony. Oboje uciekają od nich na wszelki...