confused????

866 47 4
                                    

- O mój Boże. - wyszeptałam patrząc na jego twarz skręcającą się z kaszlu i oczy z przerażeniem wbite w moją osobę.

- Nie... może.... Być??? - zdołał wykaszleć, nadal mierząc mnie wzrokiem. Wesoło podeszłam do niego, siarczyście klepiąc go po plecach. Hotelowi ze zdziwieniem i rozbawieniem oglądali tą scenę czystej żenady i zdziwienia.

- Taak Harry, odkaszlnij sobie. - klepałam go w plecy nadal powtarzając to jedno zdanie, starając się powstrzymać śmiech. Po chwili wzięłam go pod rękę i poprowadziłam przed siebie, puszczając oczko hotelowym. Pociągnęłam dwa łyki napoju i skręciłam w uliczkę, która prowadziła do mojego ulubionego parku. Szliśmy powoli w akompaniamencie głębokiego kaszlu, popijając na przemian wodę Evian i mango juice ze Starbucksa. Kiedy Harry'emu nieco się poprawiło i kaszlał teraz tylko dwa razy na pięć minut, odważnie zapytałam:

- Co tu robisz?

- Idę ciemną ulicą z dzikuską trzymającą mnie pod rękę, a ty? - odparł.

- Idę ciemną ulicą z totalnym dupkiem, trzymając go pod rękę. Życie jest ciężkie, kowboju.

- Prześmieszna jak zawsze. Gdzie idziemy? - zapytał. W jego głosie nie było cienia irytacji; jedynie odrobina zmęczenia.

- Do parku fontann. Bardzo go lubię, a akurat trwa tam pokaz fontann z efektami świetlnymi, więc lepiej się pośpieszmy. Chcę zobaczyć chociaż 1/4. - rzekłam ciepło, patrząc chłopakowi w oczy. Był on akurat w trakcie wypijania drugiej połowy butelki wody Evian.

- Evian, hę? - szturchnęłam go ramieniem w ramię, przypominając sobie jak gardził tą wodą. Zawsze powtarzał: "To żadna woda. To przeraźliwie droga ciecz dla upośledzonych umysłowo sad tumblr aesthetic i Bóg wie jeszcze czego, nieudolnic życiowych".

- Przestań. Po prostu mi smakuje. - mruknął odrywając różowe usta od szyjki butelki.

- Ah ty nieudolnico życiowa. Co robiłeś w Mariott? - siorbnęłam głośno, wypijając reszki ulubionego napoju.

- Spotkanie biznesowe. Jestem tu tylko na dwa miesiące, jeśli cię to interesuje.

- Spotkania biznesowe trwają aż dwa miesiące? - uniosłam brwi.

- Nie. To tylko 1/10 rzeczy, które muszę tu robić. Aktualnie moja firma ze mną na czele jest niezwykle zdeterminowana, by kupić tu parę nieruchomości oraz wybudować kolejny hotel. - o matuchno, on musi być nadziany.

- Lubisz to robić?

- Tak. To pozwala mi zapomnieć o niektórych sprawach. Praca jest niezwykle wyciszająca. - powiedział. Chciałabym, aby moja praca była również moją pasją. - A ty? Gdzie pracujesz?

- Eee, jako ekspedientka w Topshopie. Wiesz, trochę postoję przy kasie, trochę poukładam ciuchy, trochę się pokręcę przy przymierzalniach... Ale pracuję tylko na pół etatu. W weekendy chodzę na studia, które staram się opłacić tym, co zarabiam w tej nędznej sieciówce. - westchnęłam.

- Cóż. Ja szybko wkręciłem się w biznes, głównie przez ojca, więc nawet nie zasmakowałem studiowego życia. - westchnął. - A co studiujesz?

- Media o profilu modowym. Nie pytaj jak coś takiego znalazłam, Nowy Jork otwiera mnóstwo możliwości. Muszę ci jednak powiedzieć, że to najlepszy kierunek i najlepsza szkoła o tym profilu, na jaki mogłam trafić.

- Czyli co tam robisz?

- Głównie uczę się jak stworzyć dobry artykuł o charakterze modowym, mnóstwo nowych słów i definicji, a także jak dobierać kolory, jak znać się na modzie. Mam też dużo historii mody. To chyba najciekawsza rzecz na całych studiach. Wiedziałeś, że stwórca adidasów, Adolf Dassler, nazwał adidasy po trzech pierwszych literach swojego imienia i trzech pierwszych literach swojego nazwiska? - zapytałam z iskrami w oczach. Harry zaśmiał się głęboko, pokazując urocze dołeczki w policzkach. Nadal je ma.
Kaszlnął donośnie i odezwał się:

- Faktycznie niesamowicie fascynujące. Mam pytanie. Jeszcze jedno, o ile ci to nie przeszkadza. - nagle jego głos zmienił ton na bardziej zmieszany. Kiwnęłam głową, dając mu przyzwolenie na kontynuację monologu. - Nie chowasz do mnie urazy? Po tym wszystkim, no wiesz. Tak luźno rozmawiamy, to naprawdę mnie zastanawia, jak ty się z tym czujesz. - wypuścił powietrze z płuc, które ja natychmiast przechwyciłam i zamknęłam w swoich płucach. Wywaliłam kubek do najbliższego kosza. Harry zrobił to samo z butelką, wciąż patrząc na mnie wyczekująco.

- Wiesz, Harry, było ciężko to wszystko przewałkować. Wyjechałam do szkoły, starając się wywalić cię ze swoich myśli, co było cholernie trudne. Ale prawdą jest, że ci wybaczyłam. Naprawdę nie chowam już urazy, mimo, że to co mi zrobiłeś było... Cóż, bardzo nieprzyjemne. Mimo wszystko, wybaczyłam ci, pozbyłam się ciebie i oto jestem tutaj, rozmawiając z tobą z totalnie czystymi myślami. - spojrzałam w jego zielone, przenikliwe tęczówki. Uśmiechnął się lekko i pocałował mój policzek. Owionął mnie jego odurzająco cudowny zapach, napewno strasznie drogi. Jace nigdy by takiego nie użył, uważa, że tak mocne zapachy są dla ciot i gejów ("bez obrazy dla gejów", zawsze powtarzał, mówiąc jak bardzo toleruje chociażby mojego przyjaciela, Jamesa).

- Wiesz, mam chłopaka. - wypaliłam, nawet nie wiem dlaczego. Ciemnowłosy zatrzymał się pod latarnią, dając się jej oświecić w tym mroku. Spojrzałam na jego zdezorientowaną twarz.

- Masz? - zapytał.

- Mam.

- Oh. Ekhem. - znów kaszlnął.

- Czy to kaszel palacza?

- Zdecydowanie... Tak. - odrzekł, niezbyt dumny ze swojego nałogu.

- Już wiem skąd te mocne perfumy. - wywnioskowałam odważnie. - Powinieneś przestać palić. To cię w końcu zabije. - nie odpowiedział. Wziął tylko moją wielką, wypchaną ubraniami torbę, którą dostałam dziś z powodu zakończenia sezonu. To był jeden z niewielu plusów tej pracy - każdy pracownik dostawał trochę firmowych ubrań, resztek z kolekcji. A te ubrania naprawdę, przysięgam, zawsze były tak samo cudowne i czarujące. Dziś trafiła mi się szara, puchata bluza, kurtka z puszkiem (pic) i bielizna z wizerunkiem postaci z disneya i Pory na przygodę. Do tego jeszcze parę innych rzeczy, ale nie oglądałam ich tak dokładnie.

- Co to?

- Resztki. - odparłam mrocznie. Oboje się uśmiechnęliśmy i ruszyliśmy przez bramę parku, z daleka dostrzegając świecące fontanny.

Siedząc na trawie wśród tłumu ludzi i wgapiając się na czarujący pokaz światełek, Harry podał mi rękę i zapytał:

- Przyjaciele? - w odpowiedzi podałam mu rękę, całą lepką do waty cukrowej, którą mi kupił, i powiedziałam:
- Przyjaciele.

*

Jestem dobra i dodaje rozdział wcześniej;))) ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA I GWIAZDKOWANIA

spring; harry stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz