Siedziałam na korytarzu gryząc paznokcie, starając się zabić stres i wkurwienie. Rozumiem, że to jego narzeczona, ale kurwa, to mój przyjaciel...
- Hej. - usłyszałam. Podniosłam lekko oczy, czując że nadal pieką jak cholera. Jace stał nade mną, trzymał w dłoniach dwa kubki kawy i uśmiechał się delikatnie. Niecałe 20 minut temu w końcu zdecydowałam się na odpowiedzenie mu adresem szpitala. Nieśmiało chwyciłam kubek i wypiłam łyk cieczy, lekko parzącej mnie w język. - Jak się czujesz? - zapytał.
- Um, okej. - skłamałam, przygryzając dolną wargę. Nienawidziłam tego robić, zawsze wyglądałam wtedy jakbym pożerała swoją własną twarz. Westchnął cicho i zarzucił rękę na oparcie mojego krzesła, pozwalając mi się o niego oprzeć. Nagle, jakby znał moje myśli, wypalił:
- Nie martw się, będzie okej. Jest pod dobrą opieką, hm? - rozlało się we mnie ciepło. Dawno już nie było między nami takiej czułości, zgrania. Mam wrażenie, że gdzieś to zgubiliśmy... Że z biegiem czasu to odeszło i raczej nie chciało wracać.
Patrzyłam w oświetloną, zieloną podłogę i zastanawiałam się co ja tu robię. Poniekąd znów poczułam się...wykorzystana? Cały czas jestem od niego uzależniona, moje uczucia do niego nie zblakły. Podrapałam się w twarz. Chciałam zdrapać z siebie wszystkie problemy, frustrację i gniew. Dosłownie w jednej chwili rzuciłam wszystko, co robiłam tylko dla niego. Osoby, która 5 lat temu zniszczyła mi życie i samą mnie.
Wstałam. Tyłek przyrastał mi już do szpitalnego krzesełka.
- Gdzie idziesz?
- Na spacer.
- Iść z t...
- Nie. - przerwałam mu i ruszyłam przed siebie, kierując się znakami "Park". Park, co za gówno.
A jednak to tam właśnie siedziałam, starając się znów ułożyć sobie życie. To głupie, bo właściwie powinnam teraz myśleć o Harrym, być przy nim, trzymać go za rękę i nieśmiało uśmiechać się do jego nieruchomej twarzy. To powinnam być ja - przyszła pani Styles. Bianca Styles-O'Hare. Ciekawe. Zamknęłam oczy, oddając się w ręce niepozornej ławeczki z ciemnego drewna. Przed oczami stanął mi Harry. Uśmiechnięty biegł przed siebie, co chwilę się do mnie odwracając. Znów mieliśmy słoneczne lato 2015 roku, znów byliśmy na tej włoskiej plaży i nurkowaliśmy w poszukiwaniu muszelek. Oczarowana szłam za nim, zanim nie wpadł do wody i zawołał głośno mojego imienia. Wołał tak przeraźliwie głośno, że miałam wrażenie, że on stoi obok mnie i krzyczy mi do ucha.
- Bianca! Do chuja pana! Obudź się!
- O mój Boże, Jace! Czego chcesz?
- Harry pojechał na blok operacyjny. Pękła mu śledziona.
CZYTASZ
spring; harry styles
Fiksi PenggemarMinęło 5 lat. 5 lat zbierania się i ścisłego dążenia do wyznaczonego celu. 5 lat ciężkiej pracy na sukces. 5 lat odpoczywania od jego twarzy i myśli, że została wykorzystana dla zakładu. 5 lat zrujnowane przez niego, stojącego teraz naprzeciwko niej...