it's Versace, hoe!

720 31 0
                                    

Moja głowa ledwo wytrzymywała ciężar wrażeń z ostatnich dni. Czułam się rozproszona i zmęczona; moje nudne życie było... Za nudne na takie rzeczy. Złapałam się za głowę i przetarłam deszcz wymieszany ze łzami zmieszania. Mijając kolejny przystanek autobusowy usłyszałam męski, donośny głos:

- Bianca, zaczekaj na mnie, cholero! - gwałtownie się odwróciłam, napotykając jego piękną, pokrytą lekkim zarostem twarz i ciemne oczy.

- Jezu, o co ci chodzi?

- O nas, O'Hare! - krzyknął, wyrzucając ręce w powietrze.

- Mamy 2020 rok, nie ma "nas". "My" byliśmy jeszcze 5 lat temu, kiedy ci na mnie zależało i kiedy chciałeś poświęcać mi czas. Jason, wybacz, ale nie mam teraz ochoty ani czasu na handryczenie się z tobą. Wystarczy mi to, że widziałam się tu z cholernym Stylesem, który nie wiem czemu się tu znalazł i czemu akurat ja musiałam go spotkać. - krzyczałam, przekrzykując deszcz i szum ludzi oraz samochodów dookoła.

- Widziałaś się z nim?

- Tak! I teraz widzę się z tobą!  Jak w ogóle mogłeś mi coś takiego powiedzieć? Czemu w ogóle to wszystko zrobiłeś? - załkałam na samą myśl o przeszłości. Jason westchnął. Minęły dobre dwie minuty, zanim się odezwał.

- Szczerze? - zaczął ze łzami w oczach. - Miałem cię dość. Nie tak dość, żeby cię zostawiać, ale nie miałem wyjścia. Dwa dni później nadal byłem zmęczony całą tą sytuacją, a dzień później już leciałem do innego stanu. Przykro mi, że to tak wyszło i wiem, że zachowałem się jak dupek. Przepraszam... Naprawdę przepraszam.

- Nie wiem co powiedzieć. - wydusiłam z siebie. Trudno było mi przebaczyć kolejnej osobie, która mnie zraniła. Drżałam z zimna i emocji, przechodzących przez moje ciało. Trwałam pomiędzy przebaczeniem i wtuleniem się w jego ciepłe ciało, a daniem sobie spokoju i minąć go bez słowa. Westchnęłam ponownie, masując palcami prawej dłoni swoją skroń.

- Nie myśl nad tym za dużo. Jeśli nadal nie jesteś pewna, to poczekam. - powiedział, nawiązując do mojego gestu. Moje serce zmiękło na fakt, że nadal pamięta takie rzeczy. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na niego, uświadamiając sobie, że niedawno wybaczyłam coś znacznie bardziej niemiłego od tak.

- Chodźmy na jakąś gejowską, waniliową kawę, bo zaraz zwariuję z zimna. - powiedziałam z uśmiechem na ustach, biorąc go pod ramię. Zaśmiał się i przerzucając rękę przez moje ramiona, wyszeptał mi do ucha:

- Przepraszam, kocham cię i dziękuję.

*

Spędziliśmy dobre dwie godziny w kawiarni, pijąc kawę i gadając o tym, co u nas. Nie wspominaliśmy nawet o koncercie Skunk Anansie w Nowym Jorku, podczas gdy za dawnych czasów od razu byśmy o tym wspomnieli. Cały nasz czas wypełniały wyłącznie rewelacje z całego czasu, który przeleciał nam osobno.

Jason się ustatkował z jakimś cholernie bogatym menedżerem Apple'a czy coś takiego, mieszkają tu od około dwóch lat niedaleko mnie w apartamencie na środkowym piętrze. Jako jego stara przyjaciółka mogłam poczuć, jak bardzo jest zauroczony i zakochany w tym mężczyźnie - dosłownie promieniał na jego wspomnienie, był super przejęty jak mówił o wspólnych planach na przyszłość, nawet jeśli dotyczyło to tylko głupich kwiatków do pokoju czy zatrudnienia nowej gosposi.

- Więc, spotkałaś Harry'ego? - zapytał w końcu. Wywróciłam oczami, chcąc uniknąć odpowiedzi na to pytanie. - No mów. - przeciągnął ostatnie słowo, szarpiąc mnie za rękę.

- Nie wkurwiaj mnie.

- Kochasz mnie. A teraz opowiadaj. - oparł łokcie na stoliku, a brodę na rozłożonych dłoniach.

- Wpadłam na niego zupełnie przypadkiem, jak wracałam z pracy. Poszliśmy na spacer i do parku, trochę pogadaliśmy, okazało się, że zajebiście mu się układa w życiu, jest właścicielem paru hoteli w całych Stanach... No.

- Czujesz coś do niego? - zapytał ze świecącymi oczyma.

- Ziom, nie! Oczywiście, że nie! Mam chłopaka, cholernie przystojnego i superanckiego chłopaka, nie zostawiłabym go tak po prostu dla faceta, który wykorzystał mnie dla zakładu 5 lat temu. Nagle przypomniała sobie o dzisiejszym lunchu z Harrym o 12. Szybko wyjęłam telefon, ignorując przez chwile Jasona i napisałam chłopakowi, iż pojawię się dopiero za godzinę.

- Przecież wiesz, że cię kochał! Matko Boska, jaka ty ułomna! Nie chcesz tego przyjąć do wiadomości czy po prostu tego nie widzisz, Bianca? - poirytowany uniósł ręce do góry, jak zwykle żywo gestykulując. Mówił jak zwykle za głośno, przez co uwaga większości ludzi obecnych w pomieszczeniu chociaż na sekundę zwróciła na nas uwagę. Posłałam przepraszające spojrzenie w kierunku zdegustowanej kobiety z dzieckiem, po czym schowałem twarz w dłoniach, śmiejąc się cicho.

- O'Hare szmato, nie śmiej się!

- Nie nazywaj mnie tak, Boże Jason! - odpowiedziałam na zaczepkę, szarpiąc go lekko za ramię i śmiejąc się głośno.

- S z m a t o, to Versace! - zaakcentował pierwsze słowo, udając oburzenie. Sekundę pózniej wybuchnął śmiechem, powodując, że ja zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej.

- Ekhem. - usłyszeliśmy nagle z góry. Przerażeni, leżący na blacie stolika i jeszcze chwilę temu zwijający się ze śmiechu, patrzyliśmy na wysoką kobietę w szpilkach i ołówkowej, czarnej spódnicy. Poprawiła okulary i powiedziała łagodnie, z nutą stanowczości:

- Zakłócają państwo spokój w mojej kawiarni, dlatego bardzo prosiłabym o jej opuszczenie lub uspokojenie się. Tu też są ludzie, proszę to uszanować. - spojrzała na nas ostatni raz. Pełne krytyki spojrzenie budziło prawdziwą skruchę, dlatego szybko zebraliśmy swoje rzeczy i grzecznie podreptaliśmy za kierowniczką, która chwilę zaraz skręciła do służbowego pomieszczenia. Czując na sobie spojrzenia wszystkich ludzi opuściliśmy lokal.

- Dam im jedną gwiazdkę na tripadvisorze, przysięgam. - wydusiłam z siebie, stojąc na chodniku i patrząc na Jasona, nadal całego czerwonego. Znów oboje wybuchnęliśmy śmiechem i trzymając się za ręce powoli kierowaliśmy się na Manhattan.

🐙🐙🐙

Powracam z nowym rozdziałem!!! Niestety zaczął sie rok szkolny, wiec rozdziały mogą pojawiać sie nieco rzadziej, ale ff nie będzie już zawieszone:) gwiazdkujcie i komentujcie, kocham was;))

spring; harry stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz