good morning, i'm Bianca

993 46 5
                                    

- Dzień dobry, jestem Bianca. Jeśli potrzebny byłby pani jakiś rozmiar, to proszę zawołać. - uśmiechnęłam się do blondynki po 30-stce i podałam jej tabliczkę z numerkiem 6. Kobieta odwzajemniła uśmiech, odsłaniając białe zęby lekko ubrudzone czerwoną szminką, którą miała na ustach. Gdy weszła do przymierzalni odetchnęłam ciężko, opierając się o blat za mną. Obrzuciłam go zmęczonym wzrokiem. Moja motywacja do uprzątnięcia go była bliska zeru.

- Przepraszam? - blondynka wychyliła się zza zasłonki. - Czy można prosić o przyniesienie tych spodni w rozmiarze 40? - zapytała, wyciągając do mnie rękę z jeansowymi spodniami.

- Pewnie. - znów się uśmiechnęłam, starając się wydobyć z siebie resztki szczerości, które jeszcze gdzieś w środku posiadałam. Szurając skejtowymi vansami po sklepowych kafelkach dotarłam do odpowiedniego wieszaka, znajdując rozmiar 40 i z powrotem doszurałam się do przymierzalni.

- Proszę bardzo.

*

Trzy godziny później siedziałam na kanapie z kubkiem gorącej czekolady w dłoniach i nogami na kolanach najcudowniejszego chłopaka pod słońcem. Oparta o zagłówek właśnie doświadczałam czystej przyjemności w postaci masażu stóp. Po całym dniu stania przy kasie i biegania po sklepie w tą i z powrotem taki masaż był dla mnie niebem. Jace siedział na samym końcu mebla i z uśmiechem zerkał w moją stronę. Upiłam łyk napoju patrząc na jego twarz znad krawędzi kubka. Czułam się naprawdę szczęśliwa z faktem, że mój ukochany nie brzydził się takich czynności. W końcu kto by się uśmiechał podczas masowania czyichś spoconych po całym dniu pracy stóp? Matko, znalazłam ideał.

- Kiedy przyjeżdża twoja mama? - zapytałam, czując jak mój żołądek zaciska gwałtownie.
Wzruszył ramionami i spokojnie odparł:

- Nie wiem. Co prawda wspominała coś o sobocie rano, ale nie wiem co jej strzeli do głowy. Równie dobrze mogłaby się pojawić jutro po południu, ta kobieta jest nieprzewidywalna. - zaśmiał się. Miał piękny śmiech. Upiłam kolejny łyk czekolady i odstawiłam kubek na stolik. Jace skończył masaż i przysunął się do mnie, prawie na mnie leżąc.
Wybuchłam śmiechem na jego nieudolne próby wciśnięcia się między oparcie kanapy a mnie.

- Masz coś pod nosem. - szepnął i pochylił się w moją stronę. Obejmując wargami moje usta zlizał stamtąd resztki napoju.

- Fffuu, nie liż mnie więcej. - wywaliłam język i skrzywiłam się, udając obrzydzenie.

- Kochasz to. - zaśmiał się i polizał mnie w... Język.

- OHYDA JACE, CZEMU TO ZROBIŁEŚ?! - krzyknęłam i zaśmiałam się głośno, ponownie czując jego język, tym razem na swoim policzku.
Samo patrzenie na jego uśmiechniętą twarz dawało mi poczucie nieograniczonego poczucia szczęścia i bezpieczeństwa. Powoli odwróciłam się w jego stronę, starając się uspokoić szalejący oddech. Patrzyłam w jego niebieskie tęczówki zachwycając się ich intensywnością.

- Kocham cię. - szepnął.
- Kocham cię. - odpowiedziałam.

spring; harry stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz