Szedłem długim korytarzem w szpitalu psychiatrycznym, prowadzony przez rudowłosą, niską pielęgniarkę. Nadal nie byłem pewien co tu tak naprawdę robię. Idąc w stronę niewielkiej sali, odpychałem od siebie głos zdrowego rozsądku. Ja, szanowany pracownik ogromnej firmy, która zdobywa pochwały i uznania na całym świecie, siedzę w tym cholernym psychiatryku i czekam na jakiś pieprzony cud. A wszystko przez tą szaloną okularnicę...
*tydzień wcześniej*
- Oh, no Levi. Przestań udawać ważniaka i choć raz mnie posłuchaj - marudziła, siedząc naprzeciwko mnie.
- Hmm, niech się zastanowię... Nie. - Szczerze to miałem już jej dość i nawet rozważałem opcję wezwania ochrony.
Hanji to wysoka okularnica o bardzo nietypowym charakterze. Jest moją przyjaciółką od wielu lat i wątpię, aby kiedykolwiek nasze stosunki uległy zmianie. Oczywiście denerwowała mnie niemiłosiernie, ale była też wsparciem w każdej chwili. Dodam, że grzeszy inteligencją oraz jest głównym kierownikiem oddziału psychiatrycznego. Po prostu wariatka.
- Popatrz na to z innej strony. Ten chłopak ma szanse na lepsze życie, a tylko ty jesteś w stanie mu to zapewnić - kontynuuowała z niepodobnym do niej spokojem. - Aktualnie jako jedyny masz uprawnienia na zabranie go pod swój dach.
- I czemu miałbym zaadoptować bachora, którego nawet na oczy nie widziałem? - zirytowałem się jeszcze bardziej. Zawracała mi dupę już od paru dni.
- Już ci to tłumaczyłam, ale jak chcesz mogę zacząć od nowa. - Już chciała zacząć swój długi monolog, ale szybko przerwałem jej ruchem dłoni.
Niecałe trzy dni temu wparowała mi do biura, wrzeszcząc coś o psychiatryku i jakimś dzieciaku. Zupełnie nie wiedziałem o co jej chodzi. Głośne trajkotanie nie miało końca, ale za to poznałem całą historię rodziny Jaeger'ów, a w tym historię mojej dalszej kuzynki i jej przybranego braciszka. Wcześniej nie miałem kontaku z dziewczyną, jednakże o śmierci dowiedziałem się od razu. Chłopak podobno trafił do szpitala, ale nie rozumiałem, dlaczego ta cholerna baba musiała mieszać akurat mnie. Okazało się, że nie miał już nikogo.
- Skoro wszystko jest jasne to nie rozumiem, dlaczego nie chcesz spróbować.
- Mój czas mi na to nie pozwala, a poza tym nie mam zamiaru bawić się w tatusia, którym nie jestem i nigdy nie będę. - Wstałem od swojego biurka i stanąłem przy dużym oknie, przez które widać było panoramę miasta. Odwróciłem się tyłem do Hanji i skupiłem wzrok na pojedyńczych wieżowcach.
- Boisz się - stwierdziła, a ja odruchowo się wzdrygnąłem. Kiedy przeniosłem wzrok z powrotem na nią, napotkałem czujne, brązowe oczy. Znała mnie lepiej niż ja sam siebie.
- Przemyślę to - rzuciłem w jej stronę, po czym potarłem obie skronie. Czułem, że już jestem tym zmęczony.
*obecnie*
- Halo? Proszę pana? - Nagle zauważyłem kobiecą dłoń przed moimi oczami. Zamrugałem parę razy, rozpoznając miejsce i pielęgniarkę.
- Przepraszam, zamyśliłem się - mruknąłem, przeczesując swoje włosy.
Stanąłem w drzwiach niewielkiego pokoju, który nie zawierał żadnego innego koloru, oprócz rażącej bieli. Okno było malutkie i bez klamki, a z mebli można było zauważyć starą szafkę i łóżko. Dopiero po chwili spojrzałem na wychudzoną postać, która siedziała wpatrzona gdzieś w ścianę. Czekoladowe włosy, blada skóra i... Chłopak na dosłownie moment odwrócił głowę w naszą stronę. Jednak ten moment zupełnie mi wystarczył, aby zauważyć te duże oczy. Patrzyłem na niego jeszcze trochę, a raczej na same jego plecy, kiedy usłyszałem obok siebie kobiecy głos.
- Rozumiem, że już dzisiaj chce pan wszystko załatwić? - zapytała z promiennym uśmiechem na twarzy, co wywołało u mnie nieprzyjemne dreszcze.
- Najlepiej jak najszybciej. - Kiwnąłem potwierdzająco głową. Zanim jeszcze całkiem się rozmyślę i wyjdę bez słowa - dodałem w myślach.
- Świetnie. Powiadomię kierownika szpitala i ośrodka adopcyjnego.
Gdy zostałem w pomieszczeniu sam na sam z tym chłopakiem, nastała niezręczna cisza. On nadal siedział w mileczniu i patrzył przed siebie. Nie miałem na czym usiąść, więc oparłem się o ścianę, krzyżując ręce na piersi. Aby skupić na czymś swoją uwagę, delikatnie tupałem nogą o podłogę. Po paru minutach nie wytrzymałem. Cały czas uważnie mu się przyglądałem i ani razu nie zauważyłem, aby ruszył się choć o milimetr.
- Oi, żyjesz? - zapytałem po długim milczeniu. Nie doczekałem się żadnej odpowiedzi. - Może chociaż na mnie spojrzysz? - Chciałem jeszcze raz zobaczyć te zielone tęczówki, które zrobiły na mnie tak duże wrażenie.
Dzieciak odwrócił głowę w moją stronę i w milczeniu na mnie patrzył. Dopiero teraz zauważyłem jego sińce pod oczami. Wyglądał jakby nie spał od dobrych paru dni, a może nawet tygodni. Opowieści Hanji o drastycznych środkach leczenia nabrały sensu.
- Jak masz na imię? Ja jestem Levi. Levi Ackerman - przedstawiłem się, od razu do niego podchodząc i podając dłoń.
- Eren. - Usłyszałem delikatny i czysty głos. Z wahaniem wyciągnął do mnie rękę. Kiedy go złapałem, poczułem niewyobrażalny chłód. Moja temperatura ciała była niska, ale ta jego to wielka przesada.
- Nie jest ci zimno? - Zmarszczyłem lekko brwi. Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, do pokoju weszło dwóch mężczyzn.
- Pan Ackerman? Zapraszam do swojego biura. Przecież nie będziemy rozmawiać w takim miejscu - odezwał się jeden z nich, a ja bez słowa udałem się za nimi.
Rozmowa zaczynała się przedłużać. Dowiedziałem się wszystkiego co było konieczne na temat adopcji, a także chorób Erena i zażywanych przez niego leków. Zdążyłem upewnić się ze sto razy, czy jest opcja oddania go z powrotem do szpitala i adopcji. Mimo to, że miałem ponad tydzień czasu na podjęcie decyzji, nadal się wahałem i nie byłem pewien czy dobrze robię.
- Tutaj wystarczy podpisać ostatni dokument i już jutro może pan zabrać dzieciaka do domu. - Spojrzałem na puste pole, które miałem zapełnić swoim podpisem.
- Gotowe. - mruknąłem i odsunąłem od siebie kawałek papieru.
Obawiałem się, że właśnie zrobiłem coś czego mogę żałować do końca życia. Jednak wystarczyła mi jedna myśl, abym przegonił złe obawy. W końcu znów będę mógł zobaczyć te piękne oczy.
~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~
Udało mi się wstawić pierwszy rozdział~!
Nie jest długi i jakoś specjalnie wciągający, ale musiałam zacząć w jakiś logiczny spsosób.
W następnym rozdziale dowiecie się nieco o rodzince Erena i jego chorobach.No w każdym razie mam nadzieję, że was nie odstraszyłam i jeszcze ze mną zostaniecie. XD
Do zobaczyska~! ♡
CZYTASZ
Głosy
FanfictionEren to chory psychicznie 16-latek, który wiele w życiu przeszedł. Śmierć jego rodziców oraz przybranej siostry Mikasy doprowadziła do depresji i załamania psychicznego. Leczony drastycznymi środkami w szpitalu psychiatrycznym, zamknął się w sobie...