XIII

3.4K 326 91
                                    

*Levi*

*

- Levi! Nie, ja nie chcę!

Jęki i krzyki Erena roznosiły się po całym mieszkaniu, wywoływane ciągłym męczeniem jego delikatnego ciała. Nie miałem zamiaru się powstrzymywać. Zostawianie śladów wszędzie, gdzie to tylko jest możliwe sprawiało za dużo przyjemności.

- Zamilcz.

Był zbyt głośny. Wkurzało mnie jego ciągłe zaprzeczanie, skoro oboje dobrze wiedzieliśmy, że tego chce. Drżał pode mną i wyginał się pod wpływem każdego mojego dotyku, a wszystko to z nieziemskiej przyjemności, której tak bardzo się domagał.

Wiedziałem to i zapragnąłem zmuszać go do tych reakcji jeszcze, jeszcze i jeszcze.

Zapragnąłem całego jego ciała.

*

Obudziłem się zalany potem, nie orientując się gdzie jestem i co właśnie zaszło. Zacząłem nerwowo rozglądać się po pomieszczeniu, ale znajdowałem się w tym samym miejscu co przed chwilą. Nie, to na pewno nie tak. Ile mogłem spać? Godzinę, dwie, może maks cztery? Spojrzałem na zegarek i zamarłem. Była czwarta nad ranem, co oznaczało, że przespałem dużo więcej, niż wcześniej przypuszczałem. Czy to dobrze? Na pewno nie spodziewałem się tak dużej dawki snu, szczególnie że miałem z nim spore problemy.

Jak mogło przyśnić mi się coś tak nieprzyzwoitego, jeśli chodziło o tego chłopaka? Nigdy nie myślałem, żeby w jakikolwiek sposób na tyle się do niego zbliżyć. To szesnastoletni dzieciak, chory psychicznie, z urazami z dzieciństwa. Mógłbym mieć wiele partnerów, ale Eren nim nie będzie. Nie mógł być.

Przetarłem twarz, próbując trzeźwo myśleć, ale wczesna godzina nie pozwalała mi na wiele. Byłem wykończony obecną sytuacją i z każdym dniem żałowałem coraz bardziej. Gdybym w ogóle nie pomyślał o zaadoptowaniu kogoś takiego jak on, teraz żyłbym tak jak wcześniej, nie martwiąc się o swoje zdrowie i życie, a tym bardziej te od Erena. Uniknąłbym niepotrzebnych problemów.

2 tygodnie później

Po całych tych wspólnie spędzonych miesiącach poczułem pustkę. Z jakiegoś powodu samotność nie mogła mi już dać ulgi, ale za to wywoływała nieprzyjemne pragnienie bliskości drugiej osoby. Hanji nie wystarczała, a tym bardziej Erwin, którego i tak widywałem bardzo często. Tylko jedna osoba zapełniała tę nicość. Ale właśnie to przez nią samotność wróciła i to ta znienawidzona, która tworzyła coraz to nowsze dziury w i tak już zniszczonym sercu.

Ciężko było to przyznać, a szczególnie po tak nieprzyjemnych doświadczeniach, ale nie radziłem sobie tak jak zawsze. Kiedy "pozbyłem się" Erena ze swojego mieszkania, byłem pewien, że wszystko wróci do normy. Dni staną się tak samo szare jak te chmury krążące nad miastem, rzeczywistość dookoła mnie będzie dawać mi w kość, a praca stanie się jeszcze większym ciężarem niż zwykle. Bo w końcu Erwin nie życzy sobie przerw, urlopów czy innych dni wolnych, z których ostatnimi czasy często korzystałem. Niestety jak się okazało, nic nie wróciło do tej pieprzonej normy. Wszystko było pogmatwane, a ja powoli gubiłem się w tym swoim brudnym i zapełnionym grzechami życiu.

Siadając w swoim ulubionym fotelu, a może po prostu wygodnym, zacząłem z dokładnością przeglądać stare zdjęcia pamiątkowe. Isabel, Farlan, ich radosne twarze mnie przytłaczały. Nie miałem już nikogo, kto mógłby usiąść obok mnie i wesprzeć samą swoją obecnością. Bo w końcu tak niewiele było trzeba do podniesienia na duchu. Czasami miałem wrażenie, że to co najłatwiejsze nigdy nie nadejdzie. Nieosiągalne i ograniczone.

Głosy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz