*Levi*
Zerwałem się z łóżka jak poparzony. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, że już ta godzina. Zaspałem. Wczoraj wieczorem, a raczej w nocy siedziałem do późna i zajmowałem się papierami. Nienawidziłem zaległości w pracy, a niestety przez ostatnie dni trochę się ich nazbierało. I nawet wiem przez kogo...
Pobiegłem do łazienki, o mało nie wywracając się o... ubrania tego szczeniaka? Ten dzieciak już całkiem się tu zadomowił, a pierwszym dowodem była jego rozrzucona bielizna na korytarzu. Obiecałem sobie, że dostanie mu się za to wieczorem.
Nie zdążyłem zjeść śniadania czy wypić kawy. Stwierdziłem, że zrobię to podczas przerwy obiadowej. Dzień bez porannej kofeiny to nieudany dzień, ale musiałem przecierpieć swój niecodzienny brak odpowiedzialności.
Zanim wyszedłem do pracy, bez ostrzeżenia wparowałem do pokoju Erena. Przez chwilę czułem się jak Hanji, która odwiedza mnie w moim gabinecie. Zero wyczucia i taktu. Oczywiście chłopak natychmiastowo się obudził. Nie miał jakoś specjalnie głębokiego snu.
- Świetnie, że już nie śpisz. Posłuchaj mnie teraz uważnie. Zrobisz sobie śniadanie i weźmiesz leki. Za jakieś... - Spojrzałem na zegarek. - ... dwie godziny przyjdzie twój nauczyciel. Przygotuj się do zajęć. Dasz sobie radę?
- Mmm, mhmm - mruknął w poduszkę, zupełnie mnie ignorując.
Westchnąłem zirytowany jego nieuwagą, ale zignorowałem to. Nie miałem czasu na użeranie się z jakimś bachorem. Wyszedłem jak najprędzej z domu i pojechałem do firmy, w której pracowałem.
*Eren*
Nie mogłem skupić się na wykładzie pana Bozado, ponieważ ból głowy nie dawał mi spokoju. Już od godziny nieznośne pulsowanie nie chciało ustąpić, mimo dwóch tabletek, które rzekomo miały zadziałać.
- No nic. Kończymy na dzisiaj lekcję o literaturze antycznej. Mam nadzieję, że twój móżdżek wszystko pojął - prychnął z wyższością, poprawiając swój granatowy krawat.
- T-tak. Wszystko zrozumiałem. - Pokiwałem energicznie głową, co poskutkowało okropnym bólem z prawej strony.
Pożegnałem swojego prywatnego nauczyciela języka polskiego i z głośnym trzaskiem zamknąłem drzwi. Opierając się o nie, złapałem się za głowę. Przez chwilę miałem wrażenie, że za chwilę wybuchnie, bo wręcz płonęła. Najszybciej jak potrafiłem, dostałem się do kuchni i nalałem do szklanki zimnej wody. Duszkiem wypiłem całą zawartość i zamknąłem oczy.
Idiota.
Znowu go usłyszałem. Zamarłem na dosłownie kilka sekund, ale miałem wrażenie jakby mijały długie godziny. A może tylko mi się zdawało? Może to przez ten ból?
Naprawdę jesteś skończonym kretynem. Niczego się nie nauczyłeś przez te wszystkie miesiące.
Przestań! Chciał dobrze, a ty jak zwykle musisz mu dogryźć.
Bla, bla, bla. Nikt nie pyta cię o zdanie.
Wiem lepiej czego potrzebuje Eren.
Zamknijcie mordy, bo rzygać się chce od waszego pieprzenia.
To było coś w rodzaju nienaturalnie silnego uderzenia w brzuch. Kucnąłem przy jednej z szafek kuchennych i skuliłem się najmocniej jak potrafiłem. Będę rzygać.
To jednak trzeba być frajerem. I co, idioto? Jak się teraz czujesz?
Nie masz sumienia. Daj mu spokój.
CZYTASZ
Głosy
FanfictionEren to chory psychicznie 16-latek, który wiele w życiu przeszedł. Śmierć jego rodziców oraz przybranej siostry Mikasy doprowadziła do depresji i załamania psychicznego. Leczony drastycznymi środkami w szpitalu psychiatrycznym, zamknął się w sobie...