XII

3.5K 380 149
                                    

*Eren*

Już od dawna zdawałem sobie sprawę ze swojej choroby. Byłem jedną z niewielu osób, które uparcie nie zaprzeczały, gdy informowano ich o nowych, coraz to gorszych schorzeniach.
Nie byłem głupi i znałem prawdę. Pani Hanji też tak twierdziła. Zawsze powtarzała, że jestem mądrym chłopakiem, który po prostu miał w życiu trochę pecha. Ufałem jej.

A z Levi'em nie chciałem mieć już nic wspólnego.

Bałem się go i już od jakiegoś czasu nie mogłem kontrolować swojego strachu. To wszystko powoli zaczynało mnie przerastać. Każda godzina, minuta, czy sekunda spędzona w tym domu wzbudzała we mnie niepokój i chęć ucieczki. Levi nie był dobrym człowiekiem, który byłby w stanie mi pomóc, zaopiekować się mną.
Levi był mordercą.

Wreszcie to zrozumiałeś.

Wreszcie dotarło do ciebie, że to oszust.

On cię nie potrzebuje, nie pragnie twojego szczęścia i nie martwi się o ciebie.

Co będzie to będzie.

A wiesz co będzie? Wykorzysta cię, a ty nawet nie będziesz o tym wiedział. Wykorzysta twoje ciało.

Jesteś skończony.

Pojawiały się zawsze wtedy, gdy zostawałem sam. A raczej on się pojawiał, bo był tylko jeden. Głośny, arogancki i wywołujący bóle głowy głos. Słyszałem go coraz częściej i naprawdę coraz bardziej mu wierzyłem.

Aż w końcu doszedłem do wniosku, że mówi prawdę. A prawda zawsze boli.

*Levi*

Gówniarz ewidentnie mnie unikał. Na początku go ignorowałem, ponieważ byłem pewien, że to jeden z tych stanów, kiedy najlepiej się nie zbliżać. Jednak trwało to coraz dłużej i występowało różnymi etapami. Tego już nie mogłem tak po prostu zlekceważyć.

Od czasu naszej ostatniej rozmowy minął prawie miesiąc. Przez pierwsze dni mało się odzywał oraz niewiele jadł. I właściwie tak nam zleciał cały tydzień.

Potem, zupełnie znikąd, pojawiły się objawy depresji, więc nie dziwiło mnie jego zachowanie w stosunku do mojej osoby. Zażywał regularnie leki i miał spotkania z okularnicą. Jakoś dawał sobie radę.

Ale nadal coś nie pasowało mi w jego zachowaniu.

*

- Eren.

- Nie wiem czego ode mnie chce. Mówiłem, żeby się nie zbliżał.

- Eren.

- Próbuję go ignorować, ale to nie jest takie proste. Co innego mogę zrobić?

- Eren! Przestań rozmawiać z kimś kogo nie ma i spójrz na mnie jak do ciebie mówię!

*

Z każdym dniem prowadził coraz to częstsze rozmowy z kimś, o kim nie miałem zielonego pojęcia. Czasami siedziałem gdzieś niedaleko i po prostu słuchałem. Wiedziałem, że powinienem reagować, ale przestałem to robić już dość dawno. Dlaczego? Gdy próbowałem jakoś odciągnąć go od "tego", on wpadał w panikę, a później stawał się tak agresywny, iż nawet ja nie mogłem sobie z tym poradzić. Dla własnego bezpieczeństwa trzymałem się od niego z daleka.

Głosy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz