III

5.7K 495 170
                                    

*Levi*

Postanowiłem skorzystać z tego, że wstałem dzisiaj dużo wcześniej, niż zamierzałem. Wziąłem szybki prysznic, a potem zrobiłem sobie mocną kawę, która najszybciej stawiała mnie na nogi. Eren pewnie jeszcze spał, a dopóki byłem w domu, jakoś nie spieszyło mi się z obudzeniem go.

Na blacie obok mikrofalówki leżały leki, które miałem mu podać od razu po śniadaniu. Musiałem zrobić mu coś do zjedzenia, bo pewnie sam sobie nie dałby rady. Bez zbędnęgo ociągania się, zdecydowałem, że przygotuję naleśniki, które lubił prawie każdy, więc pewnie on także nie pogardzi. Prychnąłem pod nosem. A jeśli mu nie zasmakują to już jego problem.

*Eren*

Spojrzałem na niewielki zegarek, który stał na małej szafce nocnej.

7:53

Kolejny dzień. Kolejne lekarstwa. Kolejna dawka bólu i cierpienia. Czy może być lepiej?

Wyszedłem z pokoju i od razu udałem się do łazienki. No właśnie! Już nie musiałem jej dzielić z tymi obleśnymi ludźmi z oddziału. Teraz mieszkałem w prawdziwym domu z prawdziwą łazienką.

Po porannej toalecie, chociaż nie wiedziałem czy przemycie twarzy wodą tak można nazwać, zszedłem po schodach. Kierowałem się słodkim zapachem, który aż męczył moje nozdrza. A może tak tylko mi się wydawało...?

- Dzień dobry. - Zajrzałem nieśmiało do kuchni, w której stał pan Levi, trzymając w ręku patelnię.

- Dzień dobry. - Zmierzył mnie podejrzliwym wzrokiem od stóp do głów, jakby czegoś się obawiał.

Jakoś niespecjalnie mnie to zdziwiło. Byłem tylko intruzem w jego własnym domu, więc czego miałem się spodziewać? I tak już zbyt wiele od niego dostałem i nadzieje na to, że zostanę zaakceptowany i zrozumiany były bez sensu. Wczoraj zdążyłem pokazać mu jaki jestem i pewnie wystarczająco go zniechęciłem.

- Siadaj, zrobiłem naleśniki. - Usłyszałem spokojny głos, a potem ciche stuknięcie talerza o blat stołu.

Usiadłem i w milczeniu zabrałem się za jedzenie. Tak naprawdę nie chciałem jeść, ale pierwsze wrażenie musi być dobre, prawda? Nawet nie zauważyłem, kiedy opróżniłem do połowy talerz w zaledwie parę minut.

- Są pyszne. Genialne. - Zacząłem wychwalać pomiędzy gryzami doskonałość tak prostego jedzenia. Zdziwiło mnie to, że aż tak mi przypadły do gustu.

- Cieszę się, że ci smakują. - Czułem na sobie jego wzrok, ale nie przeszkadzało mi to. - W porządku?

- Hm? - Uniosłem głowę znad talerza, ale dobrze wiedziałem o co mu chodzi.

- Wydajesz się mieć w sobie więcej energii.

- To przez nie.

- Przez co?

Rozglądałem się po kuchni, aż mój wzrok nie zatrzymał się na małych opakowaniach leżących pod oknem. Wskazałem na nie palcem, biorąc do ust kolejny kawałek naleśnika. On także przeniósł wzrok w tamtą stronę i cicho westchnął.

- One... powodują, że nie jestem sobą. Gdy rano się obudzę to czuję, że żyję. Nie mam w sobie po nich żadnego śladu i wiem kim jestem. Ale to wszystko mija, kiedy je zażyję i zaczną działać. Wtedy jestem pustą lalką bez uczuć albo taką, która ma ich zbyt wiele i... - przerwałem, nie wiedząc czy kontynuować. Pewnie i tak już wystarczająco się mną brzydzi.

- I stajesz się agresywny?

- Nie panuję nad tym. Z każdym dniem coraz bardziej mnie to przerasta i czasami zastanawiam się czy to wszystko nie jest winą tego psychiatryka.

Głosy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz