V

5.2K 493 146
                                    

*Levi*

- A więc na tym zakończmy. Jeżeli czegoś nie będziecie wiedzieć, zadzwońcie.

Parę minut po nieprzyjemnych wydarzeniach zadzwoniłem po Hanji. Była nie tylko zaufaną przyjaciółką, ale i lekarką, która również miała pod swoją opieką Erena. Przyjechała tutaj jak najszybciej i od razu załagodziła sytuację, a dokładniej ujmując, chorobę.

- Dziękuję bardzo! - Głośny, ale dużo spokojniejszy głos dzieciaka rozniósł się po salonie.

Poprosiłem chłopaka, aby poszedł do swojego pokoju. Chciałem porozmawiać z okularnicą na osobności, a po jej zachowaniu stwierdziłem, że ona również ma mi coś do przekazania. Może było to w moim przypadku dziwne, ale bałem się co za chwilę usłyszę. Nadal byłem poddenerwowany, bo tak jak uspokoiłem Erena, siebie już nie potrafiłem. Przeczesałem włosy palcami, powstrzymując się od wielkiego ziewnięcia. Najchętniej położyłbym się spać i zapomniał o wszystkich problemach, które mnie dotyczą.

- Jesteś niesamowity, wiesz? - odezwała się w końcu po paru długich sekundach niezręcznej ciszy.

- To ja jestem mistrzem sarkazmu, a ten twój był zdecydowanie do bani - prychnąłem na nią tak, jak miałem w zwyczaju to robić.

- Dobrze wiesz co mam na myśli. Pierwszy raz w życiu zobaczyłam twoją nieodpowiedzialność i mam wrażenie, że to już koniec świata.

- Widać, że mnie nie doceniasz. To był zwykły wypadek i nawet nic mi się nie stało. Zresztą Erenowi też nie.

Zamilkła, przeszywając mnie wzrokiem. Nie wyglądała na wściekłą, ale pierwszy raz była aż tak poważna. Pewnie musiała się nieźle wystraszyć, kiedy wspomniałem o ataku. Oczywiście nic nie wiedziała o 15-minutowym przytulaniu, wdychaniu słodkiego zapachu Erena i wpatrywaniu się w jego piękne oczy. Nawet ja miałem ciarki, kiedy o tym myślałem.

- Podałam mu leki uspokajające, w których skład głównie wchodzą zioła. Powinien normalnie komunikować - powiedziała, szykując się już do wyjścia. Pewnie miała pracę w szpitalu.

- Mhm, dzięki. Będzie już brał wszystko regularnie.

- Levi... - Nabrała powietrza do płuc, jakby szykowała się na przekazanie mi ważnej wiadomości. - Nieważne kiedy i gdzie. Zawsze musisz robić wszystko, aby nie dopuścił do siebie tych głosów. To one mieszają mu w głowie do tego stopnia, że jest w stanie nawet cię zabić. Nie zapomnij o tym.

- Jak mam to zrobić? Nie wejdę do jego głowy.

- Myślę, że obecność zaufanej osoby pomoże mu podjąć z tym walkę.

- Mówisz, jakbyśmy byli w jakimś pieprzonym filmie.

- Możesz go sobie interpretować jako dobry romans - zachichotała pierwszy raz od początku naszej rozmowy.

Spiorunowałem ją wzrokiem, prawie wyrzucając ze swojego mieszkania. Dopiero po chwili zauważyłem, że wcześniej nie zaprotestowałem. Podirytowany skierowałem się do pokoju Erena, aby w końcu z nim na spokojnie porozmawiać.

*Eren*

Nadal nie mogłem uwierzyć w to, że znowu się poddałem i zaatakowałem kolejną osobę. Tak samo było z tamtą pielęgniarką. Owszem, kobieta lubiła porządzić pacjentami, ale nie musiałem od razu wbijać jej widelca do oka. Plastikowego widelca. W tym przypadku Levi już nie był mi tak obcą osobą i ufałem mu coraz bardziej. Jak widać nawet to nie pomogło mi się opanować.

Wzdrygnąłem się, słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Obróciłem się w tamtą stronę. W drzwiach stał Levi, w tej samej wymiętej koszuli i niechlujnie zawiązanym krawacie. Nie wyglądał na złego czy zirytowanego. Jego wyraz twarzy bardziej przypominał obojętność, która delikatnie przechodziła w smutek. Czułem się jakoś nieswojo.

Głosy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz