Krwawnik zakwita...

574 21 26
                                    




Minęło kilka dni, monotonnych i do bólu podobnych. Nie powiem, panicz ma okazała rezydencję, ale zdecydowanie wole wieś. Miejskie powietrze za bardzo cuchnie, zwłaszcza w Londynie...

„Jest na ziemi miejsce, wielka, czarna jama
i robactwo świata zamieszkuje ją
a jego moralność nie jest nicwarta
to miejsce nazywają Londynem. „

W ciągu tych dni nie dałam rady zapytać o mojego szarowłosego przyjaciela. Nie dałam rady, nie wiem czemu. Coś minie pozwalało. Grell dziś odwiózł panienkę Elżbietę, więc prędko go nie zobaczę, choć nigdy nie wiadomo co planują Zorze. Te boginki nie raz już namieszały w moim życiu, odwracając je o180 stopni. Cóż poradzić, skoro takie ich przeznaczenie?

Codzienność w posiadłości wygląda ostatnimi czasy następująco: wkurzony rozpieszczony bachor oraz rozbawiony jego zachowaniem demon, który chyba zaczyna się domyślać kim jest niesławny morderca. Gratuluje ogarnięcia Sebastianie. Jesteś spostrzegawczy niczym Julia z dramatu Shakespeare'a. Dziwi mnie, iż od razu nie zaczęli szukać w swoim otoczeniu, nie tak trudno chyba zauważyć lekarkę z wielka, krwawiącą rana w sercu, do której w odpowiedniej chwili zawitał bóg śmierci, otwierając jej nowe możliwości? A może to moja kobieca intuicja pozwala zauważyć takie rzeczy?


**

Na dzisiejszy wieczór hrabia zaplanował łowy na Kubę rozpruwacza. Przypomina mi to trochę polowanie na czarownice za mej młodości, ach co to były za lata, pełne krwi i stosów. Zwierzyna i żądny posoki łowca, który nie cofnie się przed niczym. Pomyśleć, iż ja bym na jednym zapłonęła gdyby niepewien shinigami. Ciekawe jak wiele zawdzięczamy niekiedy jednej osobie, jednej chwili, mgnieniu oka...

Czas upływał nam w chłodzie nocy i czekaniu, czekaniu i jeszcze raz czekaniu. To znaczy, oni czekali, bo ja wypatrywałam sów, wszak ich pióra czasami się przydają. Są doskonałe do niektórych wywarów i odwarów. Tak, te dwie nazwy to dwa rożne słowa, a nie synonimy. Niestety nie udało mi się żadnej wypatrzyć. Jedynie co widziałam to parę nietoperzy i bystre, mieniące się w mroku oczy kruka. Czyli dziś ktoś zginie. Tak piękne ptaki, a zwiastują śmierć.

Chwile później usłyszeliśmy krzyk, za którym pobiegliśmy. Naszym oczom ukazał się widok który hrabiego przyprawił o mdłości, mnie nawet nie wzruszył. Cóż widywałam gorsze rzeczy. Podczas zajęć w akademii miałam do czynienia z rożnymi przypadkami, żywymi lub nie. Następnie lata praktyki. Krew, flaki, płyn mózgowo-rdzeniowy. Niezbyt apetyczny widok.Trzeba zostawić, iż demon ma refleks i szybko odciągnął panicz. Ja za to jak urzeczona wpatrywałam się w powoli wypływającą na bruk krew. Jasna barwa krwi tętniczej mieszała się stopniowo z ciemnym szkarłatem krwi żylnej. Podniosłam nieznacznie wzrok gdy usłyszałam kroki. W drzwiach pojawiła się postać cała „umalowana" posoką. Nie mieszała się jak w przypadku tej wypływającej, była jednolicie czerwona. W tym konkretnym kolorze tylko jednej osobie do twarzy. Grell. Nie trzeba było czekać długo by pojawiła się również Madame Red. Nieznacznie się oddaliłam, jednak wciąż miałam czysty podgląd na sytuację. Nie miałam zamiaru się w to mieszać, dziewczyny już i tak nie uratuję, a oni niech się kłócą sami. Jako jedyna nie byłam zdziwiona stanowiskiem Madame Red, jej twierdzenie ma słuszność, wszak tyle kobiet tylko o tym marzy i nie może tego otrzymać. Może jednak puścimy ich wolno?

Nie wtrącałam się, spokojnie czekałam na rozwój sytuacji. Nie ruszyłam nawet gdy ciotka hrabiego została zaatakowana kosa śmierci. Dla niej już za późno, cienka nic jej życia została przecięta przez Zorze. Jednak mina hrabiego jednoznacznie wskazywała iż to ja będę zmuszona załatwić wszystkie formalności związane z pochówkiem młodej kobiety, która spoczywała na posadzce wciąż otwartego domu. Krople deszczu zmywały szkarłat krwi z kostki brukowej. Na usta cisnęło mi się jedno zdanie: dlaczego ja? Po co oni mnie tu przywlekli, skoro wiedzieli, albo przynajmniej demon wiedział, iż nikomu nie pomogę?Jest to kwestia, którą przemyśle jutro, dziś czeka mnie przygotowanie ziół na uspokojenie dla panicza. Miejmy nadzieję iż nie zadławi się pijąc melisę.

Gdy zaniosłam paniczowi mieszankę uspokajająco usypiających ziół, Sebastian wręczył mi adres zakładu pogrzebowego. Nawet nie zdążyłam się przyjrzeć, gdy już Finni pociągną mnie bym mu poczytała obiecaną bajkę. To wcale nie tak, iż ja czytam a poza szesnastolatkiem słucha całą służba, nie to nie tak... No ale choć tyle im się należy po całym dniu wrzasków Sebastiana o byle co...

Ciekawi mnie co się wydarzy jutro...

Czy dam radę trafić do tego zakładu pogrzebowego...

Wszak nie było mnie tu przeszło sto lat...

**************************************************************************************************************

Tak, w mediach jest utwór który był inspiracją do napisania tegoż rozdziału.

Powinno być więcej piły Grella ale nie miałam pomysłu gdzie ja wcisnąć, ani jaką role by miała odegrać.... Poprawie się obiecuję Ci. Tak o tobie mówię Proxy ;)

Co do tego kiedy pojawi się następny rozdział.....

Może jutro, może dziś, może za rok.....

I don't know

I to chyba tyleż ogłoszeń w tym rozdziale :)

edit: kolejny poprawiony rozdział XD jeszcze trochę i poprawie wszystkie początkowe wypociny :)

edit2: tak, nie udało mi się wyłapać wszystkich błędów

Kwiat paproci (Mroczny Żniwiarz i Znachorka)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz