Rozdział z dedykacja dla pannicy która chciała mnie spalić na stosie oraz reszty czytających (jeśli takowi są o.0, serio ktoś czyta te wypociny?)
******************************************************************************************
Wcześnie rano wyruszyliśmy w drogę, niestety jej część przypadła na podróż z naszym "kochanym" paniczem, który cały czas mówił iż jeżeli ktoś nas zobaczy to okryję go hańba gdyż kto to widział aby dama podróżowała konno bez siodła. Tak wszak tylko barbarzyńcy podróżują, bla bla bla. Kto by tam słuchał rozpuszczonego dzieciaka, który już raz paradował w sukience? Nie mogłam się doczekać, aż będziemy mogli się rozstać, jeszcze kawałek, dokładnie za wzgórzem jest rozwidlenie na którym będę mogła pomachać paniczowi i wyruszyć na święto plonów. Nie mogę się doczekać aż spotkam moje stare znajome, przedstawienia im Adriana, wymienienia się ploteczkami i nowinkami oraz oczywiście samych obchodów! Ciekawe kto w tym roku przygotowywał bimber z mandragory? Coś mi się zdaje, iż nasz drogi żniwiarz będzie mieć kaca i to nie małego. Panicz cały czas siedział naburmuszony, jak tylko skończył prawić mi kazanie na temat mojej jazdy konnej oraz sukni, gdyż jak to określił: nie wypada by kobieta zajmująca twoje stanowisko chodziła w sukni z głębokim dekoltem i w dodatku z jedwabiu, powinnaś nosić proste suknie z bawełny, jak na pokojówkę przystało, a reszta służby jadąc w drugim wozie radośnie śpiewała. Pociągnęłam lejce, delikatnie prosząc konia by zwolnił.
- Jak tam wizja wakacji?-Zapytałam oddychając z ulgi, iż panicz nie zatrzymał mnie przy swoim wozie i zajął się rozmową z Adrianem.
- Wspaniałe ciociu- entuzjazm młodego jest wręcz zaraźliwy. Uśmiechałam się.-Szkoda tylko, że z nami nie jedziesz.
- Wiesz kochanie, gdybym mogła to bym z wami pojechała ale to święto jest bardzo ważne w kulturze, z której się wywodzę, muszę wszak podziękować matce ziemi za tegoroczne plony i poprosić o jeszcze obfitsze w przyszłym.
Nagle młody zeskoczył z wozu i pobiegł w łąkę, nie do końca wiedziałam o co mu chodzi dopóki nie przybiegł do mnie z naręczem kwiatów.
- Proszę, to na wianek- jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech, który od razu oddałam.
- Dziękuje kochanie na pewno ich użyje w wianku- szybko splotłam wianek i włożyłam mu na skronie.- Proszę teraz możesz się poczuć jakbyś był tam ze mną.
Chwile później pożegnaliśmy się z hrabią i jego „świtą" i ruszyliśmy do ruin, droga upłynęła nam w salwach śmiechu i dwoma spadnięciami z konia Adriana, będę mu to wypominać do końca naszych dni. Przed wjazdem na teren ruin, prawie siłą, zmusiłam Adriana by ściągnął płaszcz i ubrał się jak na żniwiarza przystawało oraz odsłonił oczy. Na miejsce przybyliśmy 2 godziny przez zmrokiem.
Nie zdążyłam zsiąść z konia gdy czyjeś ręce wylądowały na mojej szyi.
- Elfrida, słoneczko tak się ciesze, że tu jesteś!-Diana i jej entuzjazm może iść w konkury z Finnimi jego entuzjazmem.
- Też się cieszę, proszę poznaj Adriana, mojego towarzysza.
- Na wszystkie południce, nigdy nie wspominałaś iż znasz Mrocznego Żniwiarza! Trzeba Cię koniecznie przedstawić reszcie!-Złapała Adriana za rękę i pociągnęła w stronę ogniska gdzie siedziała reszta, była nas tylko 10 plus osoby towarzyszące, inkwizycja mocno przetrzebiła nasze szeregi.- Moje drogie oraz drodzy, to jest Adrian przybył z nasza kochaną Elfridą,ale to teraz nie jest ważne, gdyż on jest Mrocznym Żniwiarzem!
- Przecież widzimy kochanie, nie musisz tak krzyczeć.-Althea, moja mentorka ze szkoły, moja opiekunka.
- Przepraszam-dziewczyna wyglądała na naprawdę skruszoną.
CZYTASZ
Kwiat paproci (Mroczny Żniwiarz i Znachorka)
Fiksi PenggemarMoja proxy patrzaj co twój mistrz stworzył!!! Ostrzegam przed czytaniem tych wypocin jeśli chcesz by twoja psychika pozostała w stanie nienaruszonym! Jeśli chcesz czytać skonsultuj się z najbliższym lekarzem psychiatrą, bo ja Ci kosztów leczenia pok...