Koniczyną łąkową czerwoną o jedno Cię proszę...

277 14 34
                                    



Nim Adrian wrócił zdążyłam upiec ciasteczka i posprzątać cały zakład. Godziny wlekły się niemiłosiernie, ale trzeba było przeczekać. Obiecałam Adrianowi, że się stąd nie ruszę. Za każdym razem gdy drzwi się otwierały miałam nadzieję, że to on lecz to cały czas byli klienci na przymiarkę trumien. Z godziny na godzinę coraz bardziej się martwiłam. Dopiero po zmroku pojawił się w drzwiach. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję, by po chwili obejrzeć go z góry na dół w poszukiwaniu obrażeń. Moja troskę zbył śmiechem i prostym pytaniem.

- Są ciastka? - Ręce mi opadły. Ja tu umieram z niepokoju a ten jak gdyby nigdy nic pyta się o ciastka! Widząc moją minę ponownie się zaśmiał i mnie przytulił. - No już nie złość się. Chciałem po prostu Cię rozśmieszyć, ale jak widać coś minie wyszło. Nie lubię gdy się o mnie martwisz.

- Jak mogę się nie martwić?

- To co ja mam powiedzieć? Codziennie borykam się ze świadomością iż mój kwiatuszek przebywa w towarzystwie demona, demona zdolnego do wszystkiego. Co wieczór kładę głowę na poduszce tęskniąc za twym ciepłem. Co noc proszę gwiazdy byśmy mogli być razem już na zawsze, lecz wiem iż nigdy to się nie spełni bo któregoś dnia obudzę się a ciebie obok nie będzie, nie usłyszę twojego śmiechu. Znów przeżyję to co w bibliotece żniwiarzy gdy wróciłem a ciebie tam nie było. W moim otoczeniu znów zagości cisza i chłód. -W jego oczach zalśniły łzy oraz ból. Doskonale wiedziałam jak się czuł. Przygryzłam wargę i chciałam odwrócić głowę, jednak jego dłoń mi nie pozwoliła. Delikatnie pogładził mój policzek, jednocześnie zmuszając bym patrzyła mu w oczy. Czułam jak w kącikach oczu zaczynają zbierać mi łzy. Nie wytrzymałam i wyrwałam się z jego objęć.

-Przepraszam. Ja....Ja....Ja nie powinnam się wtedy do ciebie uśmiechać, nie powinnam w ogolę patrzeć w twoja stronę.- Czułam jak po policzkach zaczynają spływać mi łzy. - Nie powinnam nigdy pojawić się w twoim życiu... Nigdy...

Chciałam go wyminąć i wybiec przez drzwi by nigdy więcej nie pokazywać się na jego oczy, by mógł o mnie zapomnieć i żyć dalej. Nim zdarzyłam go minąć złapał mnie za nadgarstek i delikatnie aczkolwiek stanowczo mnie do siebie przyciągnął. Pieszczotliwym ruchem otarł mi łzy, by po chwili podnieść mój podbródek do góry tak bym na niego spojrzała. Na jego ustach zagościł delikatny uśmiech.

- Za co przepraszasz? Może za to, że dzięki tobie mój świat nabrał barw? Że zapragnąłem czegoś więcej niż monotonna egzystencja żniwiarza? Za pokolorowanie mi świata? Za to, że dzięki tobie doceniłem życie, nauczyłem cieszyć się chwilą, cieszyć się śpiewem ptaków? Za to, że dzięki tobie staram się być lepszy? Za to, że dzięki tobie moje serce nauczyło się bić? Za to, że ukazałaś mi definicję miłości? -Ostatnie pytanie niemal wyszeptał. Następne, mimo iż wypowiedziane szeptem słyszałam doskonale i na zawsze odcisnęło piętno na moim sercu.- Kocham Cię i zawsze będę. Niezależnie od tego ile razy odejdziesz i jaki ból mi to sprawi będę Cię kochał. Jesteś sensem mojej egzystencji.

Z jego szmaragdowych oczu biła niezachwiana pewność i szczerość. Dopiero po chwili przyswoiłam sobie w pełni jego monolog. Powiedział to! Powiedział, że mnie kocha! Rzuciłam mu ręce naszyję, niemal go dusząc.

- Też Cię kocham Adrian. Zawsze będę. Całe moje serce należy do ciebie, cała jestem twoja.- Wyszeptałam mu do ucha. Błam się, że jeśli wypowiem je głośniej to wszystko okaże się tylko pięknym snem.

-Wiem myszko, wiem.

Otoczył mnie ramionami, niemal pozbawiając tchu gdy mnie do siebie przyciągnął. Staliśmy na środku zakładu pogrzebowego otoczeni przez nikły blask świeczek, jedynych świadków naszego wyznania. Czułam dojmujące ciepło promieniujące od serca. Poczułam dziwna ulgę gdy wreszcie usłyszałam od niego te dwa słowa. Byłam szczęśliwa, nareszcie je usłyszałam. Pojawiła się jednocześnie obawa iż to wszystko okaże się tylko pięknym snem. Bałam się, że się obudzę w akademii. Wtuliłam swoja głowę w jego szyję, na co on oparł swoją na mojej. Świat przysłoniły mi jego szare włosy. Nasze serca biły w jednym rytmie. Delikatnie mnie od siebie odsunął i wręczył niepozorny kwiatek czerwony kwitek, koniczyna łąkowa. Spojrzałam mu w oczy i szeroko się uśmiechnęłam.

Kwiat paproci (Mroczny Żniwiarz i Znachorka)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz