Twą czystość białym bratkiem podkreślę...

434 16 29
                                    



Nagle poczułam jak czyjeś ręce oplatają mnie w pasie, co momentalnie wyrwało mnie ze wspomnień. Otoczył mnie zapach jaśminu, a ja się odprężyłam zatapiając się w objęciach mojego boga śmierci. Delikatnie złożył pocałunek na czubku mojej głowy a ja poczułam się wreszcie w pełni bezpieczna. Odwróciłam się twarzą do niego, momentalnie chowając głowę w zagłębieniu jego obojczyka. Nie hamowałam łez pozwoliłam im płynąć. Nie miałam już na to siły.

Adrian

Co chwile wstrząsał nią szloch. Gładziłem delikatnie jej plecy, szepcząc, że wszystko będzie dobrze, że się ułoży. Nie mogę uwierzyć, że są na tyle pozbawieni uczuć, iż potrafią zmusić znachorkę do czegoś tak sprzecznego z jej naturą. Nie wiem jak wielki ból jej to sprawiło, ale łzy powinny jej pomóc. Czasami najbardziej cierpimy ukrywając nasz ból, powoli rozpadamy się do środka, dlatego niech płacze, niech wszystko co sprawia jej wewnętrzne rany wypłynie razem ze łzami. Wiem, że Sebastian nas obserwuje, ale nigdzie się nie wybieram. Nie mogę zostawić jej samej w takim stanie. Zaczęła się uspokajać. Płacz pomógł albo nie chce okazywać słabości przed demonem.

- Lepiej?

- Trochę. Adrian ja.. Ja...

- Spokojnie zostanę z tobą- delikatnie pogładziłem ją po policzku, w szarych oczach dostrzegłem błysk wdzięczności.-Wiesz co Ci pomoże? Herbatka jaśminowa oraz ciasteczka. Ja przygotuje to pierwsze a ty trzymaj ciastka i udaj się z nimi w kierunku twej komnaty, moja pani. Miej jednak baczenie, by twa przyzwoitka z nami przebywała, wszak nie wypada, by panna sama z mężczyzną przebywała, hihihihi.

Po kuchni rozniósł się jej perlisty śmiech, coś co mógłbym słuchać godzinami.

-Myślę mój miły, iż jesteśmy na tyle starzy, to znaczy dorośli, iż raz możemy dać odpocząć przyzwoitce. Lecz tymczasem udam się do swej komnaty zajadać się ciastkami. I lepiej się pośpiesz bo zjem wszystkie.

Posłała mi całusa wychodząc, jak chce to potrafi być strasznie kokieteryjna. Zająłem się przygotowaniem herbaty mając cichą nadzieję, iż choć jedno ciastko mi zostawi.

- Jak ona się trzyma?- Nie wierzę czyżbym w głosie demona usłyszał nutkę troski? Co ci siedzi w głowie Sebastianie?

- Wyjątkowo dobrze jak na to co musiała zrobić. Nie mogłeś wytłumaczyć hrabiemu, iż nie każdy będzie zabijał w obronie jego rezydencji? Tyle chociaż mogłeś zrobić.

Cisza która nastała można by kroić nożem. Nie patrzył na mnie, albo podłoga ma ciekawy wzór albo żałuję. Jeśli nie okaże skruchy to przysięgam, iż wyniosą go z tego miejsca w kawałkach.

- Wiem, że możesz mi nie wierzyć, ale naprawdę próbowałem wytłumaczyć paniczowi pewne kwestie lecz on wydał mi rozkaz. Wiem jakimi zasadami kierują się znachorki, nie raz miałem z nimi styczność, nie raz ratowały moich kontrahentów, nie raz kupowałem od nich mieszanki ziół, dlatego bardzo żałuję tego co się dziś stało. Proszę powiedz mi co mam zrobić by mi wybaczyła.

Nigdy nie słyszałem takiej szczerości w jego głosie, ani nie spotkałem jej w jego oczach.

-Naprawdę nie wiem. Postaram się z nią porozmawiać ale nic nie gwarantuję.-Zalałem herbatę.- Teraz wszystko zależy od niej. Znam ją jednak na tyle długo by wiedzieć, że potrafi naprawdę wiele wybaczyć, lecz też będziesz musiał z nią szczerze porozmawiać.

- Dziękuję- czyżbym usłyszał ulgę w jego głosie?

- Powiedz mi jednak jedną rzecz. Co tobą kieruje?

- Powiedzmy, że wolałbym nie mieć za wroga kobiety, która może mnie zabić. Jest zbyt silną sojuszniczką, której nie chciał bym podpaść.

-Powiedzmy, że Ci wierzę. Teraz wybacz ale muszę iść zanim wszystkie ciastka znikną w jej żołądku, hihihi. A ciastka to ona kocha, hihihihi, robię się zazdrosny.

Dalej się śmiałem gdy zmierzałem do wyjścia z tacką, tym razem jednak z faktu iż wytrąciłem z równowagi naszego demona przechodząc tak szybko od bycia poważnym do psychopatycznego śmiechu. Muszę się uspokoić albo zaraz wyleję herbatę na którą czeka moje serduszko.

Elfrida

Cierpliwie czekałam aż przyniesie herbatkę, nie zwracałam uwagi na upływ czasu. Czymże jest dla mnie czas? Rzeczą która odbiera mi tych do których się przywiąże, siła kierującą zmianami pór roku, wyrokiem dla żywych, siła której nie można pokonać a walka z nią jest bezcelowa. Zebrało mi się na filozoficzne rozmyślania. Czemu teraz? Nie ważne. Dalej martwi mnie kwestia nagle znikających błędnych ogników. Od paru dni znikają parę godzin przed wschodem słońca. Nie wiem czemu ta kwestia mnie niepokoi. Mam niemiłe wrażenie, iż gdzieś się już z tym spotkałam. Jakbym sobie przypomniała gdzie to byłoby miło, nie powiem, że nie. Może w jakieś książce w czasach akademickich?Delikatne skrzypnięcie drzwi wyrwało mnie z zamyślenia. Delikatnie się uśmiechnęłam, zapach jaśminowej herbaty wyprzedził pojawienie się burzy szarych włosów w drzwiach. Przy herbacie i ciastkach wyłożyłam mu wszystko co mnie męczyło przez ostatni czas łącznie z dzisiejszym dniem. Nie przejmowałam się łzami, pozwalałam im swobodnie płynąć. Nie wiem kiedy otoczył mnie ramionami i nie wiem kiedy w nich zasnęłam. Nie obchodziło mnie nic poza poczuciem bezpieczeństwa, które niosła ze sobą jego obecność, jego ramiona. Gdy obudziłam się o świcie jego już nie było, został tylko jego płaszcz którym musiał mnie okryć wychodząc. Sądząc z faktu, iż obok mnie pościel jeszcze miała delikatny zapach jaśminowej herbaty wyszedł niedawno, pewnie musi zająć się ofiarami wczorajszego dnia. Otuliłam się szczelniej płaszczem, wypełniając płuca jego zapachem. Na stoliku nocnym zauważyłam białego bratka, momentalnie na ustach pojawił mi się uśmiech a z piersi wydobył się niekontrolowany chichot niczym u zakochanego podlotka. Szybko ukryłam głowę w płaszczu dalej nie mogąc powstrzymać chichotu. Co się ze mną dzieje? Musze się uspokoić albo zaraz obudzę cała rezydencję. Już dawno nie miałam takiej głupawki, no może gdy był u nas Grell, ale przy nim każdy ma głupawkę. W zakładzie Adriana też mam głupawki, ale tymi zarażam się od właściciela przybytku. Uspokoiłam się dopiero gdy zdałam sobie sprawę iż czeka mnie rozmowa z Sebastianem. A zapowiadał się tak piękny dzień...

***********************************************************

Moja wena jest dziwna, jak nie pojawia się w pracy to w poczekalni w ośrodku zdrowia...

Bratek biały-miłosne myśli.

Teraz dwie sprawy.

Primo, kto się spodziewał iż te łapki były Sebastiana?

Secundo, spalicie mnie na stosie jeśli święto plonów nie zostanie opublikowane 22 września tylko wcześniej? Bo wiem jak się rozwinie dalej akcja, ale nie jestem pewna czy będzie na tyle długo się rozwijać by wypełnić czas do 22.09 a na siłę też nie mam ochoty jej rozciągać (za dużo na wattpacie takich opowiadań...)

Miłego czytania :)

P.S. proxy od następnego rozdziału będzie więcej demonologi słowiańskiej :P Poza tym chyba coś ze mną nie tak bo strasznie wcześnie rozdział dodaje...

P.S.. Nie wiem czemu ten utwór w mediach ale jest fajny :) przynajmniej według mnie :) Proxy słuchaj go to nasz hymn XD

Kwiat paproci (Mroczny Żniwiarz i Znachorka)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz