Goodbye, my Angel...
Przybyliśmy na miejsce. Central Park zamienił się w prawdziwe pole bitwy. Wszędzie byli obozowicze, zaciekle walczący z potworami. Z daleka już widać było dym, a do uszu dochodził ryk bestii. Cody, Danny i ja w ogóle nie byliśmy przygotowani. Nie mieliśmy zbroi, jedynie broń.
- Danny!
- Dobrze, że jesteś!
- Tu są ranni! Musisz im pomóc!
Staliśmy i wielkimi oczami wpatrywaliśmy się w pobojowisko. Herosi wołali Danny'ego. Jego marzenie się spełniło. Został bohaterem, na którego widok, ludziom powracała nadzieja. Dzięki silnej woli i determinacji stał się naprawdę niesamowity. Wiele razy widziałam go w akcji, nie tylko na treningach i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Danny miał też dar. Jego rany goiły się szybciej niż innym. Było to bardzo pomocne w walce. Percy w tym celu używał wody. Danny nie potrzebował niczego. Umiał pomagać innym.
- Lana! Cody! Chodźcie tu!
Rozdzieliliśmy się. Zamieniłam swoją spinkę w miecz i z determinacją ruszyłam przed siebie. Nie wahałam się. Dokładnie wiedziałam co robię. Dużo trenowałam i byłam silna.
Zewsząd dobiegały mnie odgłosy walki, zgrzyt spiżu, ryki potworów i krzyki półbogów. Byłam jak w transie. Atakowałam automatycznie. Bez zastanowienia.
Nagle niebo przecięła błyskawica i po chwili rozległ się głośny grzmot. Uśmiechnęłam się zadowolona. To dodało mi siły i energii. Czułam, jak wszystko wokół promieniuje.
Walczyłam z Minotaurem. Potwór był szalony. W jego oczach była tylko i wyłącznie żądza mordu. Był całkowicie zaślepiony zapachem krwi. Potwór rozpędził się na mnie. W ostatniej chwili zrobiłam unik, a kiedy Minotaur mnie minął, wskoczyłam mu na plecy niczym małpka i wbiłam miecz prosto w owłosiony kark. Potwór zawył, a ja zwinnie zeskoczyłam. Wylądowałam na ziemi z lekkim poślizgiem, w momencie kiedy Minotaur zamienił się w proch, a niebo przecięła kolejna błyskawica. Zjawiskowe zwycięstwo.
- Dobra robota, Lana! - krzyknął ktoś z boku
Uśmiechnęłam się triumfalnie i wstałam z ziemi. Wiatr rozwiał mi włosy. Rozejrzałam się, by ocenić sytuację. Wokół Cody'ego unosiła się w powietrzu czarna mgła, która sunęła w kierunku potworów. Przerażała je. Nic dziwnego. Pochodziła z samego Podziemia. Jej działanie było bardzo przydatne. Oddech Tartaru przypominał potworom gdzie jest ich miejsce. Chłopak przyzwał też armię duchów. Wyglądały upiornie i choć nie wiedziałam, jak to możliwe, walczyły i swoimi niematerialnymi mieczami raniły potwory. Wolałam jednak w to nie wnikać.
Percy i Annabeth wspólnie walczyli z Hydrą. Miałam ochotę im pomóc, gdyż z całego serca nienawidziłam tego stworzenia, ale para najwidoczniej dobrze się bawiła. Ich pojedynek z boku wyglądał jak taniec. Mieli bardzo zsynchronizowane ruchy. Nic dziwnego, to nie był pierwszy raz, gdy walczyli ramię w ramię. Chłopak posługiwał się wodą ze stawu i za każdym razem, kiedy potwór chciał zionąć ogniem, Percy go oblewał.
Dzieci Wielkiej Trójki dawały niezły popis. Nico w sumie siedział w Podziemiu i podejrzewałam, że nie uczestniczy w bitwie. Thalia była obecnie w Azji i miałam nadzieję, że Jake'a też tu nie ma. Tak, czy siak, my dawaliśmy radę.
Danny kończył właśnie uzdrawianie rannych i też rzucił się na bestie. Słyszałam bojowe okrzyki dzieci Aresa. Niebo co rusz przecinały strzały dzieci Apollina, a wszelkie rośliny, będące pod władzą dzieci Demeter, oplątywały potwory i uniemożliwiały im poruszanie się.
Percy miał rację. Potworów było znacznie więcej niż nas, ale wciąż mieliśmy duże szanse.
Spojrzałam zdecydowanie przed siebie. Nie bałam się. Wręcz czułam się bardzo pewnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/60355524-288-k104748.jpg)
CZYTASZ
Pamiętnik Heroski II
Hayran KurguDrogi Pamiętniku... Życie Lany zmieniło się po odejściu Cody'ego. Odzyskała wspomnienia, próbuje uporać się z przeszłością i czuje, że wciąż ma tajemnicę do odkrycia. Co tak naprawdę było powodem zniknięcia Cody'ego? Czy jeszcze kiedyś się spotkają...