„Dzisiaj chcę być sam." Te słowa raniły serce Josha jak kule, sprawiając, że tonęło.
Chciał się ruszyć- wstać i odejść, ale coś mu nie pozwalało. Usiadł z dala od Tylera, bo potrzebował drzew tak samo jak on. Przychodził prawie codziennie; nie miał zamiaru teraz przestać.
„Josh, nie chcę cię tu dzisiaj." Powtórzył, czerwień jego oczu pasująca do tej na ramionach. „Muszę być sam, idź gdzieś indziej." Kontynuował, z każdym słowem głośniej.
I Josh widział to; tę pustkę w oczach Tylera. Czuł, jak strach wypełnia mu brzuch, a bicie jego serca dzwoni mu w uszach.
„Josh, odejdź!" Tyler teraz krzyczał, chowając twarz w dłoniach. „Idź stąd!"
Josh wstał, czując jak kręci mu się w głowie, a łzy spływają mu po twarzy. Odwrócił się i pobiegł do domu.
Nie wracał tam przez trzy dni, na wszelki wypadek.
*
Wszystko się pogorszyło, gdy Tyler przyszedł na polanę z rozciętą wargą i fioletowym siniakiem dookoła oka.
Usiadł i przytulił Josha, po chwili chowając twarz w zgięciu jego szyi i wybuchając płaczem.
„Nie wiem, jak długo jeszcze tu wytrzymam." Wyszlochał, mówiąc do koszulki Josha.
Żołądek Josha zacisnął się i łzy zaczęły wzbierać się w kącikach jego oczu. Złapał twarz Tylera w dłonie i przez długi czas wpatrywał się w jego oczy, dając mu do zrozumienia, że może to wytrzymać i jest silny.
Całowali się przez długi czas.
*
Przez chwilę wszystko wydawało się być dobrze. Tyler nie był bardzo wesoły, ani też bardzo smutny. Był po prostu gdzieś pośrodku.
Za to Josh płakał częściej niż zwykle, lecz nigdy nie robił tego w towarzystwie Tylera. Był silny dla niego, bo wiedział, że chłopak boryka się z dużo większymi problemami.
Trwali to około miesiąc, zanim wszystko się zmieniło.
Tyler nie powiedział ani słowa przez całe spotkanie, tak jakby przez cały czas intensywnie o czymś myślał. Płakał bardzo długo, jego łzy zdawały się nie mieć końca.
W końcu wymamrotał, „Nie wrócę już."
Josh podskoczył, krzywiąc głowę; sygnał, by powtórzył.
„Nie będę się już z tobą spotykać. Nie mówisz, nie robisz nic. Nie wrócę, chyba że coś powiesz." Starał się być stanowczy, ale jego głos drżał po długim płaczu. „Nie zniosę tego."
Josh otworzył usta w szoku.
„Więc, powiedz coś, albo odejdę." Tyler zagroził.
Josh czuł, jak jego całe ciało się spina. Dzwoniło mu w uszach, wzrok rozmazał mu się przez łzy w oczach.
„Tak jak myślałem." Tyler odwrócił się i odszedł tak szybko jak przyszedł.
Świat Josha się zawalił, grzebiąc go w gruzach, dusząc go jego własnymi łzami.
Josh potrzebował Tylera. Cały jego byt zależał od Tylera. Był jego najlepszym przyjacielem, jego ulubioną osobą, miłością jego życia.
Wrócił do domu i zamknął się w swoim pokoju, zasypiając po paru godzinach płaczu.
____________
komentujcie i głosujcie pls. PS: jak myślicie, mcr ogłosi trasę?
Do następnego x

CZYTASZ
✔silent in the trees | tłumaczenie PL
Fanfic(tres songfic) Zgoda na tlumaczenie jest :) Polskie tłumaczenie tzw. trees fic autorstwa @ blasphemyjshler autorka oryginału - @ treesjoshier na twitterze. Link do oryginału - http://archiveofourown.org/works/6784261/chapters/15502165 [zakończone]