Takiej ciszy na sali gimnastycznej Liceum Seirin, podczas treningu klubu koszykówki, jeszcze nie było.
– Uhm... n-no więc...- Furihata zaczerwienił się po same uszy, wbijając wzrok w podłogę i nerwowo wymachując dłońmi w kierunku stojącego w drzwiach przystojnego chłopaka o poważnym obliczu.
– Tak, jak powiedziałem przed chwilą, jestem jego chłopakiem – oznajmił spokojnie Akashi Seijuurou, wzdychając cicho i na moment zamykając oczy. Kiedy ponownie je otworzył, przesunął spojrzeniem po twarzach wszystkich zebranych członków drużyny.- Czy ktoś ma jakieś obiekcje?
– T-to nie do koń-końca tak, ż-że je-jesteśmy pa-pa-papa...parą!- zająknął się Furihata, kończąc swoją wypowiedź krzykiem.
– Kouki.- Akashi zwrócił na niego złowrogie spojrzenie.- Dwie minuty i czterdzieści trzy sekundy, przebierz się i wychodzimy.
– Yyy... a-ale...m-mam trening jeszcze!
– Trening będziesz miał, kiedy już wylądujemy w łóżku – uświadomił go grzecznie Akashi, przez co już nie tylko Furihata, ale i cała reszta drużyny miała silne rumieńce na twarzy. No, może z wyjątkiem Kuroko, który spoglądał z zaciekawieniem to na jednego, to na drugiego.
– Gratuluję wam, Akashi-kun, Furihata-kun – powiedział.
– Dziękuję ci bardzo, Tetsuya.- Akashi uśmiechnął się do niego, widocznie zadowolony. Nawet jego oczy zabłysły zaskakującym blaskiem, co zaskoczyło dosłownie wszystkich.- Jak na razie układa nam się znakomicie, oby tak dalej!
– Nie zdawałem sobie sprawy z tego, co was łączy. Jak to tego doszło?
– To było wówczas, gdy Kouki upadł przede mną na meczu.- Seijuurou uśmiechnął się z roztargnieniem, patrząc czule na swojego chłopaka. Furihata spąsowiał jak nigdy wcześniej, nie wiedząc, czy czuje się zawstydzony, zażenowany, czy raczej przeszczęśliwy przez usłyszane słowa.
– To takie romantyczne – skomentował spokojnie Kuroko.
– Prawda?- Akashi spojrzał na Furihatę.- Czy długo mam czekać?
– J-ja...
– Twój kapitan nie ma nic przeciwko, żebyś raz odpuścił sobie trening.
– Tak, tak, tak, możesz iść, idź sobie, Furihata!- powiedział szybko Hyuuga, machając na niego dłonią wręcz w wypraszającym geście.
– Eh?! N-no dobrze... - bąknął Kouki, spoglądając niepewnie na swoich kolegów. Żaden nie próbował go zatrzymać, więc chłopak minął Akashiego i udał się do szatni, żeby się przebrać.
Szczerze mówiąc, był odrobinę zły na swojego chłopaka. To nie tak, że wolał trening, niż spotkanie z nim, ale... mimo wszystko, Seijuurou nie powinien tak się wtrącać i nagle, bez żadnej zapowiedzi, przyjeżdżać do niego i zmuszać go do zakończenia treningu.
Był przecież częścią drużyny. Chciał stawać się coraz lepszy, pragnął być kimś użytecznym, szanowanym przez kolegów.
Westchnął cicho, ściągając z siebie koszulkę, w której nawet nie zdążył się spocić. Założył dżinsy i sweter w paski, zmienił obuwie, po czym spakował ubrania do torby i, odrobinę niepocieszony, wyszedł na korytarz.
Akashi już na niego czekał. Stał przy parapecie ze skrzyżowanymi na piersiach rękami, oczy miał zamknięte. Kiedy jednak usłyszał otwierane drzwi, uniósł powieki i uśmiechnął się łagodnie.