Żebym ja musiał siedzieć w barze od południa do samego wieczora, to już jest szczyt wszystkiego.
Ale chyba właśnie na to zasłużyłem – na samotne siedzenie nad co chwila opróżnianą szklanką piwa i zastanawianie się co w moim życiu poszło nie tak, gdzie popełniłem błąd, w którym momencie skręciłem w złą ścieżkę.
Właściwie to nie był pierwszy raz, kiedy dopadały mnie tego rodzaju rozmyślenia. Od czasu do czasu zagłębiałem się we własnym umyśle i odszukiwałem w nim urywki z mojej przeszłości, analizowałem je, zadawałem sobie pytania, szukałem odpowiedzi, których nigdy tak naprawdę znaleźć nie mogłem.
Myślę, że każdy czasem popada w tego rodzaju małą depresję.
Ale ja ostatnio robiłem to stanowczo zbyt często.
Co było ze mną nie tak? Dlaczego nie potrafiłem ułożyć swojego życia tak, aby być zadowolonym i szczęśliwym? Czemu wiecznie mi coś nie pasowało, czemu wciąż szukałem dziury w całym i próbowałem udowodnić czy to przed samym sobą czy przed innymi, że moja egzystencja pozostawia wiele do życzenia?
Chciałem po prostu czuć się spełniony.
Ale czegoś mi w życiu brakowało.
Pytanie tylko – czego?
Do tej pory miałem wspaniałą rodzinę i przyjaciół, kochającego chłopaka i dobrze płatną, satysfakcjonującą pracę. Wydawać by się mogło, że moje życie, zarówno zawodowe jak i prywatne, jest doskonałe.
Cholera, nawet w łóżku świetnie mi się układało.
Ale wciąż nie było wystarczająco dobrze.
– Proszę pana, za pół godziny zamykamy lokal – usłyszałem grzeczny głos kelnerki, która właśnie przechodziła obok mnie.
– Mhm, jasne, dobrze.- Pokiwałem pospiesznie głową, wyrwany z zamyślenia. Posłałem jej oszczędny uśmiech, po czym duszkiem opróżniłem szklankę.
Pora się zbierać. Nie wiedziałem jeszcze dokąd, nie wiedziałem też po co, ale fakt faktem, że nie mogłem spędzić całej nocy w barze.
No właśnie.
Spojrzałem na stojącą obok mnie walizkę i westchnąłem cicho. Co ja najlepszego narobiłem? Co mi strzeliło do tego głupiego łba, żeby tak nagle zostawić Tokio i przenieść się na Okinawę? Kiedy rodzice wrócą z teatru i odsłuchają moją wiadomość, którą nagrałem im na sekretarce, i dowiedzą się o tym, że tak nagle spakowałem rzeczy i odszedłem, chyba zemdleją...
Albo odszukają mnie i zdzielą po twarzy.
Nie milej postąpią zapewne wszyscy moi przyjaciele oraz bliscy znajomi. Ci dowiedzą się dopiero od rodziców i Satsuki. O tym, że uciekłem.
No właśnie, uciekłem. Od czego? Zostawiłem rodzinę i przyjaciół, odszedłem od mojej narzeczonej, porzuciłem pracę... Spontanicznie spakowałem walizki i po prostu wsiadłem w pociąg, jakbym jechał na wakacje.
Co ja sobie myślałem, do cholery?
To ma być niby sposób na nowe życie? To ma być początek nowej przygody? Zaczynam wszystko od zera, ale...
Kurwa, Daiki, powinieneś był chociaż pomyśleć o wynajęciu hotelu!
Westchnąłem ciężko, podnosząc się niemrawo ze swojego miejsca i zarzucając na ramiona kurtkę. Sięgnąłem po portfel, chwyciłem rączkę walizki, po czym podszedłem do lady barowej i uśmiechnąłemm się znowu do kelnerki, która obsługiwała mnie przez cały wieczór. Zapłaciłem za rachunek, a potem odwróciłem się, by wyjść, kiedy nagle uderzyłem czołem o czyjąś klatkę piersiową.