Nikt nigdy nie wie jak powinien zacząć swoją historię.
Zwykle rozpoczyna się ją słowami „Pewnego dnia", albo jakimś zdaniem, po przeczytaniu którego wszyscy wiedzą, że będzie jakieś „ale". To normalne, bo przecież historie opowiada się po to, by zaciekawić, by wciągnąć odbiorcę we własny świat i oprowadzić go po nim, pokazać mu go.
Nie wiem, czy chciałbym kogoś wciągać w mój. Ale z całą pewnością mam coś do powiedzenia o moim życiu.
Życiu, które zakończyło się w dniu moich urodzin, dwudziestego pierwszego listopada.
– Dupek, cham, prostak i największa ciota, jaką w życiu widziałem!- krzyknąłem głośno, waląc pięścią w barową ladę, na co szklanki odpowiedziały mi głośnym pobrzękiwaniem. Widziałem zaniepokojone spojrzenie Miyajiego, jednak ignorowałem mojego przyjaciela, zajęty pochłanianiem kolejnych procentów.
– Takao, rozumiem twoje rozczarowanie...- zaczął Kiyoshi, dyskretnie odsuwając ode mnie butelkę sake, którą dopiero co zamówiłem.
– Rozczarowanie?- prychnąłem.- Niby czym? Chyba tym jego zielonym penisem, którego wepchnął jakiejś starszej koleżance podczas dyżuru. „To był przypadek", powiedział! Jasne, kurwa, bo przecież każdemu facetowi może się zdarzyć, że „przypadkowo" posadzi jakąś dziwkę na stole, „przypadkowo" zdejmie jej gacie i „przypadkowo" wyrucha w obie dziury!
– Takao, błagam cię, ciszej...- westchnął Miyaji, wycierając blat ścierką.
– No ale powiedz, podejrzewałbyś go o coś takiego?- zapytałem, wpatrując się uważnie w mojego przyjaciela. W czasach szkolnych był moim senpaiem, poza koszykówką niezbyt wiele nas łączyło. Potem jednak zaprzyjaźniliśmy się, a ta więź trwała nieprzerwanie już od sześciu lat.- Przecież wiesz, jaki jest Shintarou! Zawsze ten sam tsundere, poważny, a jednocześnie nieśmiały! W ŻYCIU bym nie przypuszczał, że mnie zdradzi!
– Mówisz tak już trzeci raz – zauważył Kiyoshi.- Z tego co pamiętam, to już miał kiedyś romans.
– No, miał – mruknąłem cicho, bezskutecznie hamując napływające do oczu łzy.- Ale mu wybaczyłem. Bo go, kurwa, kochałem. Potem znowu mnie zdradził, i znów mu wybaczyłem. A on postanowił zagrać w „do trzech razy sztuka".
– Lubię was obu, i wierz mi, Takao, chcę dla was jak najlepiej... Ale skoro Midorimie najwyraźniej nie pasuje bycie stuprocentowym gejem, to daj sobie spokój. Marnujesz się. Już po jego pierwszym skoku w bok zacząłeś się zmieniać, nie uśmiechałeś się tak jak kiedyś, straciłeś wigor i energię do życia... I po co to wszystko?- Miyaji oparł się o ladę, nachylając ku mnie.- Midorima cię kocha, jestem tego pewien. Ale on nigdy nie będzie ci wierny, bo wciąż chce udowadniać sobie, że pragnie też kobiety, że nie jest gejem, a ty jesteś jedynie wyjątkiem w jego życiu.
– Czyli mam z nim zerwać, tak?- westchnąłem ciężko, patrząc w miodowe oczy Kiyoshiego. Ten skrzywił się lekko, kiedy owionął go mój oddech, odsunął się nieco.
– Zrobisz jak uważasz, ja cię do niczego nie zmuszam.
– Podrzucasz tylko pomysły – stwierdziłem, przesuwając palcem wskazującym po krawędzi szklanki.
– Rozwiązanie na twoje krwawiące serce – burknął Miyaji.- Równie dobrze możesz wybaczyć mu po raz trzeci i w nerwach czekać, aż znów cię zdradzi. Zatracasz sam siebie, Takao. Pewnego dnia przestanę cię poznawać.
– Dzięki.- Uśmiechnąłem się do niego słabo, krótko. Opróżniłem szklankę, przełknąłem palący w gardle napój i rozkoszowałem się ciepłem w żołądku.- Na razie schleję się w trupa, żeby chwilowo zapomnieć. Odwieziesz mnie potem do domu?