[Aomine x Kagami] Dzikie koty (reupload)

4K 161 30
                                    


– Pełne skupienie...- wyszeptał do siebie Kagami, opierając dłonie o kolana i zamykając oczy. Odetchnął głęboko, powoli wypuszczając z siebie powietrze.- Spokojnie, nie musisz wchodzić w Zone, żeby sobie z tym poradzić. Dasz radę, skup się... nie myśl, tylko działaj! Pokonałeś Midorimę, pokonałeś Kise, pokonałeś nawet Akashiego... nie możesz się teraz poddać...

– Nie możesz – usłyszał w głowie głos Aomine, który zawsze towarzyszył mu w takich sytuacjach.

– Nie musisz mi tego mówić, wiem, że dam radę!- syknął do siebie.

– Kagami... nie zawiedziesz mnie, prawda?

– Przymknij się...- wymruczał Taiga.

– Proszę, daj z siebie wszystko! Ja, twój chłopak i kolega z tej samej drużyny, liczę na ciebie!

– Przymknij się, powiedziałem!

– Pokładam w tobie nadzieję, Kagami!- wyszeptał Aomine.- Musisz dać radę!

– PRZYMKNIJ SIĘ, KURWA, I DAJ MI SIĘ WYSRAĆ!- wrzasnął Kagami, otwierając oczy i waląc pięścią w drzwi łazienki.

Aomine przestał się powstrzymywać i wybuchł gromkim śmiechem. Siedząc po drugiej stronie, chwycił się za brzuch i śmiał się aż do łez, w pewnym momencie zsuwając się po ścianie i upadając na podłogę.

Kagami zarumienił się intensywnie, ciesząc się, że jego chłopak tego nie widzi.

– To wszystko twoja wina, ty ciemna pało!- wydarł się.

– Ahahah, niby czemu, hahaha?!

– Przez ciebie mam zatwardzenie! „Zrobiłem ci pyszną kolację", powiedział! „Niebo w gębie", powiedział! Ale że pomylił SÓL ZE ŚRODKAMI NA PRZECZYSZCZENIE TO JUŻ, KURWA, NIE WSPOMNIAŁ!

– Ahahah... ej...- Aomine otarł łezkę, uspokajając się nieco.- Nie moja wina, że mają podobne opakowania...

– NIE UCZYLI CIĘ CZYTAĆ W PRZEDSZKOLU?!

– Chwila, chwila, ale to TY wziąłeś potem sześć tabletek na biegunkę!- warknął rozzłoszczony Daiki, jego dobry humor prysł niczym mydlana bańka.- Nie moja wina, że się teraz męczysz po takiej dawce!

– Nienawidzę cię!- jęknął Taiga.

– Ta, najlepiej wszystko zwalić na mnie!- burknął Aomine, po czym przygryzł wargę, zdając sobie sprawę z tego, co właśnie powiedział. Zachichotał cicho, zasłaniając usta dłonią.- Zwalić... na mnie...- wymamrotał.- Nie, stanowczo odmawiam!

– Przestań, ty cholerny zboczeńcu i IDŹ GDZIEŚ NA SPACER! Co tak siedzisz pod tymi drzwiami i mnie pilnujesz?!

– Wiesz no, jeśli tyłek pęknie ci na drugie pół...

– WYPIERDALAJ!

– Dobra, dobra, nie wkurzaj się tak – zarechotał Aomine, wstając z podłogi i przeciągając się.- Możesz się jakoś określić, kiedy stamtąd wyjdziesz?

– Nie... błagam, idź już... rozpraszasz mnie!

– Jasne, wybacz.- Aomine znów zachichotał cicho, po czym przeszedł do salonu i położył się wygodnie na kanapie, włączając telewizor.

Prawda była taka, że obaj zawinili, choć Aomine zrobił to w pełni nieświadomie. Naprawdę przypadkowo pomylił sól z proszkami na przeczyszczenie, przez co Kagami był zmuszony wziąć tabletkę na biegunkę, jednak... no cóż, nie powinien był brać tak dużej dawki.

||Kuroko no Baskett|| ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz