Calum.
Trzymałem twoją dłoń. Gładziłem ją. Ściskałem. Od czasu do czasu. Z przerażeniem. Żalem. I troską. Nasłuchując. Dźwięków. Tych wszystkich urządzeń. I spoglądając. Na twoją twarz. Całą w siniakach. Przez kilka godzin. W ciągu których... Nie dostałeś ani jednej. Szansy na przeżycie.
- Przepraszam - wyszeptałem przez łzy - Tak cholernie cię przepraszam - pocałowałem twój nadgarstek - Za każdy odebrany ci dzień. Tydzień. Miesiąc. Rok. Tak to napisałeś? - zagryzłem wargę, przez pierwsze łzy na policzkach - Na wyrwanej kartce. Z mojego notatnika. Twoim długopisem - uśmiechnąłem się. Na ułamek sekundy - Bałeś się. Tak wielu rzeczy - wziąłem głęboki oddech - Naszej miłości. Tęsknoty za księżycem. Ciemnych, samotnych nocy. Tracenia oddechu. Moich oczu. Zbytniej uwagi. Bliskości. Upadku - zacisnąłem powieki, przed ostatnim słowem - Odrzucenia.
Zacisnąłem mocniej. Twoją dłoń. W moich. Pozwalając kolejnym łzom. Spotkać się z materiałem. Śnieżnobiałej pościeli. Oraz twoją skórą. Tak gładką. Tak bladą.
Poczułem, że teraz... Ja upadam. I usłyszałem pisk urządzeń. Tak głośny. Tak nieprzyjemny. Tak krzywdzący.
A oni mnie odciągnęli. Chciałem się wyrwać. Lecz im głośniejszy był hałas, tym bardziej traciłem siły. Aż upadłem. Ukrywając twarz. W dłoniach. Osaczony dźwiękiem prądu. Rozchodzącego się. Po twoim ciele.
- Kocham cię, Michael - wyszeptałem bezsilnie.
I pisk maszyn zniknął. Wrócił monotonny dźwięk. Przypominający pikanie. Lekarze zniknęli. A do moich uszu. Dobiegł głos. Twój głos. Brzmiący moim imieniem.
Bo otworzyłeś oczy. Dając mi. Drugą szansę. Na pozbycie się lęków. I na kochanie cię. W prawdziwy sposób.
That's it.

CZYTASZ
Air Catcher [malum]
FanfictionNie zakocham się. Nie zakocham się w spadaniu. Bo wiem, że upadnę. A nie chcę już więcej upadać przez ciebie. albo Gdzie Michael i Calum żyją w związku bez miłości.