Podróż do Podziemia

1.5K 119 8
                                    

Szli już ponad godzinę. Droga do Tartaru była długa, ale bez żadnych przeszkód. Dzieci Hadesa wiedziały, że ten spokój to cisza przed burzą. Minęli Pola Kary, z których usłyszeli jęki, ale nie zwracali na to uwagi. Byli już tyle razy w Podziemiach, że nic ich tu już nie zdziwiło.
Nico podał Katherine rękę. Dziewczyna domyśliła się, że muszą przenieść się wspólnie cieniem, żeby trafić do Tartaru. Zamknęła oczy, a gdy je otworzyła zobaczyła długie podziemia o szkarłatnym kolorze. Wciągnęła powietrze nosem i poczuła znajomych zapach siarki. Często chodziła tędy do Nyks, więc była przyzwyczajona, ale zobaczyła, że Nico miał skwaszoną minę. Wiedziała, że brat był już kiedyś w Tartarze, ale nie było to dla niego miłe przeżycie. Katherine postanowiła nie pytać go o to. Jej brat przyszedł tu dla niej, więc nie chciała, żeby wracał do złych wspomnień.
Szli wzdłuż ognistej rzeki. Siarka utrudniała im oddychanie, więc nie rozmawiali ze sobą. Katherine popatrzyła na swoją rękę, na której owinięty był jej bicz. Zauważyła też, że Nico trzyma w ręce swój miecz ze stygijskiego żelaza, żeby być gotowym na ewentualny atak.
W tej chwili Katherine usłyszała krótki wrzask Nico'a i podniosła wzrok. Nad nimi leciał skrzydlaty potwór z wielkimi kłami. Jego ciało było gładkie i ciemnoniebieskie. Potwór trzepnął skrzydłami, a Nico szybkim ruchem rzucił miecz w jego stronę. Stygijskie żelazo podrzucone do góry, jakby wessało potwora w siebie. Syn Hadesa podniósł z ziemi miecz, a Katherine patrzyła na niego jak skamieniała. Atak był tak szybki, że nawet nie zdążyła przeanalizować całej sytuacji. Nico zauważył to i uśmiechnął się. Odwrócił wzrok i tym razem on skamieniał. W ich stronę leciały jeszcze trzy skrzydlate potwory. Katherine zaklnęła tak, jak na pewno nie wypadało dziewczynie. Odwinęła swój bicz i zręcznym ruchem przecięła ciało jednego z potworów. Później zauważyła, że Nico też walczy z powtorem, więc podbiegła mu pomóc. Nagle poczuła na plecach piekący ból. Potknęła się i zobaczyła przed sobą ciemnoniebieskie stworzenie. Ból w plecach był tak okropny, że ledwo mogła się ruszać. Stwierdziła, że potwór musi mieć bardzo ostre pazury. Zebrała w sobie tyle siły, ile mogła i jeszcze raz machnęła biczem. Tym razem jedynie rozcięła jego ciało, więc potwór nie zniknął. Wściekłe stworzenie zasyczało i znowu poleciało na nią, robiąc potężną ranę w jej ramieniu. Katherine poczuła w ciele jad potwora, a przed oczami pojawiły jej się mroczki. Zdąrzyła zauważyć jedynie brata wbijającego miecz w potwora i biegnącego w jej stronę.

-Zjedz to.-powiedział Nico
Katherine otworzyła szerzej oczy i przypomniała sobie, że znajdują się w Tartarze. Nico podawał jej kawałek ambrozji, a ona podniosła się i usiadła na ziemi.
-Pamiętasz co się stało?- zapytał
Na policzku miał niewielką ranę, ale nie krwawiła. Katherine pomyślała, że brat już zjadł ambrozję i czekał, aż ona się wybudzi. Odgryzła kawałek batonika i powiedziała:
-Tak. Długo byłam nieprzytomna?
-Kilkanaście minut. Jak się czujesz? Nigdy nie widziałem tych potworów. Okropne...
-Lepiej. -odpowiedziała Kate i dokończyła batona z ambrozją.
-Gdzie teraz powinniśmy iść? Nie wiem, czy dalsza droga wzdłuż rzeki Flegeton będzie jeszcze bezpieczna. Powinniśmy chyba skręcić...-przerwał, bo zobaczył utkwione w czymś spojrzenie Katherine.-Na co patrzysz?
Katherine wskazała palcem w miejsce, gdzie rosła jakaś roślina. Miała tylko jeden, czarny jak noc kwiat. Była długości przedramienia, a wokół niej unosiła się srebrna poświata. Gdyby Katherine nie szukała lykonii, zignorowałaby ten kwiat, idąc dalej. Ale teraz wiedziała o roślinie i wiedziała, że musi ją zdobyć.
-To ten kwiat, Kate?- spytał szeptem Nico.
Katherine przypomniała sobie, że złożyła przysięgę Nyks. Nie mogła powiedzieć bratu nic o tej roślinie. Musiała udawać, że wie tyle, co brat.
-Chyba tak.-odpowiedziała cicho Kate.

Bardziej bogini niż heroska...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz