Bethany przespała prawie cały dzień. Obudziła się, a raczej obudził ją Sherlock swoją grą na skrzypcach. Ociężale odkopała się spod kołdry z zamiarem zrobienia mu awantury, kiedy zauważyła, że czegoś jej brakuje.
Zbiegła po schodach i weszła do salonu. Holmes tańczył z instrumentem, mając zamknięte oczy. Dziewczyna stała i patrzyła na niego, sama delikatnie kołysając się do melodii. Co za niezwykły człowiek - pomyślała, a Sherlock jak gdyby czytał w jej myślach, uśmiechnął się pod nosem. Zaraz potem brutalnie urwał w pół taktu i podniósł na nią wzrok.
- Widziałeś może gdzieś mój telefon? - zapytała, lekko speszona.
- W płaszczu - odparł beznamiętnie.
- Co mój telefon ro...
- Sama mi go tam włożyłaś - przerwał jej.
- Spokojnie, już ci nie przeszkadzam - mruknęła i wróciła do siebie.
Tak jak myślała, komórka była totalnie rozładowana. Ze zdenerwowaniem podłączyła ją do kabla, aby móc choć sprawdzić, czy przez ostatni dzień ktoś nie próbował się z nią przypadkiem skontaktować. Odetchnęła, gdy ujrzała tylko jedno nieodebrane połączenie od mało ważnego wydawcy i parę SMS-ów. Jeden z nich wyjątkowo przyciągnął jej uwagę. Nadawca był niestety nieznany, ale po przeczytaniu tekstu, błysnęło jej coś w pamięci.
Nieznany:
Moja oferta wciąż jest aktualna, jeśli chcesz się spotkać gdzieś indziej niż w klubie :)
Matthew NelsonPrzypomniała sobie, że faktycznie rozmawiała z jakimś mężczyzną. Nie pamiętała jednak, czy dawała mu swój numer. Siedziała na łóżku i biła się z myślami. Nie była przekonana, czy powinna odpowiadać.
Mam kogoś lepszego na oku? Raz kozie śmierć - stwierdziła w końcu i złapała za aparat. Nie chciała bawić się w żadne przesłodzone wiadomości tekstowe, więc od razu wybrała numer.
Po trzech sygnałach w słuchawce odezwał się niski, aczkolwiek miły głos:
- Widzę, że jednak się zdecydowałaś, Bethany.
- Jak widać - zaśmiała się lekko, ale sama do końca nie była pewna, czy zrobiła to szczerze.
- To co? Masz może jutro czas? - w jego głosie słychać było nutkę nadziei.
- Jasne - odparła, sama nieco zdziwiona swoimi pochopnymi decyzjami. - O której ci pasuje? Po południu?
- Szesnasta?
- Szesnasta będzie idealnie.
- Wiesz może gdzie jest kawiarnia 'Slice of heaven'? - zapytał radośnie.
- Tak, będę na pewno - odparła i nie czekając na odpowiedź, zakończyła połączenie.
Pomyślała, że mogłaby podpytać Sherlocka o tamtego chłopaka, ale dość szybko zrezygnowała. Holmes pewnie tylko by ją wyśmiał lub najzwyczajniej w świecie, zignorował.
Wiedziała, że w lodówce oprócz ludzkich dłoni czy innych narządów, nie będzie nic do zjedzenia, więc zeszła do Pani Hudson. Kobieta jak zwykle przygotowała jej kilka tostów i herbatę, po czym stwierdziła, że powinna zrobić ich więcej, bo Bethany mizernieje na jej oczach.
Moore na te słowa tylko się zaśmiała. Gdybyś tylko znała prawdę, Martho... - przemknęło jej przez głowę. Podziękowała i wyszła się przejść. Nie chciała się do tego przyznawać nawet przed samą sobą, ale wiedziała, że kiedyś do tego dojdzie. Doskonale zdawała sobie sprawę, że pewna cząstka Holmesa, ukryta gdzieś w nim bardzo głęboko, intrygowała ją. Gdyby ktoś powiedział jej, że mieszka z aroganckim dupkiem, zgodziłaby się tylko po części. Żeby poznać jego prawdziwe oblicze, o ile jest to w ogóle możliwe, trzeba znać go lata - często myślała.
Miewał swoje humory. Zwykle bywał arogancki i chamski, ale potrafił też być zabawny. Umiał pocieszać. Mimo, że nie znał się za bardzo na uczuciach, a sam wzbraniał się przed nimi na każdy możliwy sposób, wydawał się jej niezwykle ciekawym człowiekiem.
Mieszkała z nim dość krótko, a jednak wystarczająco długo, aby ten wpuścił ją do swojego świata. Sherlock Holmes - przyjaciel numer jeden. - śmiała się w duszy. Zastanawiała się, jak zachowywałby się obecnie bez niej. Kiedyś spędzał każdą chwilę z Johnem, teraz natomiast widują się stosunkowo rzadko - trzy razy w tygodniu?
Myślała nad tym, czy Holmes kiedykolwiek się zakochał i czy był z kimś w związku. Czy on umie kochać? - To pytanie ją nurtowało. Usiadła na ławce w parku i odpaliła papierosa. Patrzyła w zachmurzone niebo i szukała gwiazd.
Nie, nie umie. Sherlock Holmes kocha tylko siebie. - Usłyszała natrętny głosik w swojej głowie. - Sherlock Holmes nie pokocha nikogo, ciebie również. Jedna, samotna łza spłynęła po jej bladym policzku. Bethany natychmiast otarła ją rękawem i skarciła się w myślach za takie bezsensowne rozumowanie.
Zdecydowała. Spotka się z Matthew. Nie musi przecież brać z nim od razu ślubu czy iść do łóżka. Nie, to nie wchodziło w grę.
Powolnym krokiem szła w stronę Baker Street, paląc kolejnego papierosa. To ją relaksowało, nie martwiła się tym, czy szkodzi jej zdrowiu. Nie wierzyła w te wszystkie bajeczki.
Ludzie umierają i umierać będą. - Brzmiało jej motto.
Wróciła do domu i od razu poszła zrobić sobie herbatę. Chwilę jej zajęło zanim odnalazła jakiś czysty kubek, ale w końcu odniosła sukces. Wzięła napój i rozsiadła się wygodnie w fotelu. Odkąd weszła, nie obdarzyła Sherlocka ani jednym spojrzeniem, ten za to uporczywie się w nią wpatrywał.
- Nawet ja ograniczyłem palenie - powiedział z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Raz się żyje.
- Nie szkoda ci zdrowia?
- Jedni piją i palą, drudzy ćpają, a jeszcze inni psychopaci cieszą się na morderstwa, jak dzieci, które dostają nowe zabawki. Choć powiem ci w tajemnicy Holmes, najgorsze są połączenia tych typów - mrugnęła.
- To do którego ty typu należysz? - odparł niewzruszony. Mimo, że w tym co powiedziała, było dużo bolesnej prawdy, nie zwrócił na to uwagi.
- Ja do żadnego, ale co do ciebie mam pewne wątpliwości.
- Daruj sobie - odparował błyskawicznie detektyw.
- Ty wiesz o mnie bardzo dużo, ja o tobie prawie nic, a przecież się przyjaźnimy, nie?
Przyjaźń. Mam tylko jednego przyjaciela. To John jest moim przyjacielem. Ona jest tylko zwykłą wspołlokatorką.
Wiesz o niej niemal wszystko. Przyjaźnicie się.
Przyjaźnię się tylko z Johnem.
Dopuść do siebie fakt, że można mieć więcej niż jedną bliską osobę.- Sherlock? Czy... Czy wszystko okej? - jej zmartwiony, zakłopotany, a jednocześnie smutny głos rozwiał jego wszelkie wątpliwości. Tak, są przyjaciółmi.
- Wybacz - mruknął cicho.
- To ja chyba pójdę się wykąpać - powiedziała pod nosem i wstała, nie patrząc na Holmesa.
Mierzył ją spojrzeniem. Była przygnębiona. Czy ja powiedziałem coś na głos? - zaniepokoił się. Po chwili zagłębiał się już w swój Pałac Pamięci.
Ten dupek nie uważa mnie nawet za przyjaciółkę, a ja myślałam, że na prawdę mu na mnie zależy! - sprawił jej tym przykrość. Widziała jego zamyślenie, jego minę. To jej wystarczyło, żeby domyślić się, że nie gra żadnej większej roli w jego życiu.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Co to się dzieje z naszymi mieszkańcami Baker Street? :/
Rozdzialik wpadł szybciej, bo ostatnio mam niezwykłą wenę❤
To co, może jakaś nazwa dla shippu Sherlocka i Beth? Bo rozumiem, że nie tylko ja chciałabym ich zeswatać, nie? Niestety, żyją własnym życiem :/
CZYTASZ
Zmiana || Sherlock
FanfictionGra na skrzypcach, rozwiązywanie zagadek, łapanie morderców, strzelanie do ściany, ciągłe kłótnie, herbata pani Hudson i pojawiająca się od czasu do czasu uporczywa nuda. Wszystko takie same, oprócz jednej rzeczy. Współlokatora Sherlocka Holmesa. Ko...