Sherlock czuł się dziwnie. Nie chciał, aby Bethany była na niego zła. Wiedział, że sprawił jej przykrość, ale i tak upierał się, że nie zrobił nic nieodpowiedniego. Przecież tylko myślał. To, że inni są tak ograniczeni, iż nie potrafią nawet dobrze korzystać z własnego mózgu, nie zabrania robić tego jemu.
Zastanawiał się, czy powinien ją przeprosić, ale ostatecznie uznał ten pomysł za niedorzeczny. Przecież nie ma nawet poważnego powodu! - Pomyślał i na tym zakończyła się jego skrucha.
Stwierdził ostatecznie, że będzie zachowywał się normalnie, jak gdyby nic się nie stało. Bo właściwie dla niego, nic się nie wydarzyło. Nie wiedział, jak wiele łez Bethany wylała tamtej nocy z tak błahego powodu, jakim był wielki Sherlock Holmes i jego ego, większe od prehistorycznych dinozaurów. Nie od dziś wiadomo, że emocje i wszystko, co z nimi związane, nie jest zbyt mocną stroną słynnego detektywa.
Bethany natomiast, wstała z dobrym humorem. Nie miała zamiaru już płakać przez Holmesa. Stwierdziła, że była po prostu naiwna, myśląc, że mogłaby zaprzyjaźnić się z takim geniuszem, za jakiego on się uważał. Mogła być zła tylko i wyłącznie na siebie za to, że nie myślała racjonalnie. Praktycznie rzecz biorąc, Sherlock faktycznie nie zrobił nic złego.
Wzięła prysznic i zeszła do salonu, gdzie siedział Holmes. Zastała go oczywiście w standardowej pozycji - dłonie złożone pod brodą. Był w Pałacu, myślał. Obecny ciałem, ale nie duchem. Nie odezwała się, bo nie było najmniejszego sensu. Miał swój własny świat.
Zrobiła sobie kawę na szybko i łapiąc płaszcz, wyszła na spacer. Wydawało się jej to zabawne, ale stresowała się spotkaniem z tamtym mężczyzną z klubu. Zasadniczo, prawie go nie pamiętała. Równie dobrze, mógłby być jakimś pedofilem. Nie, to niedorzeczne. - Zaśmiała się sama do siebie. Chciała wyciągnąć papierosa, ale uświadomiła sobie, że wypaliła już całą paczkę. Skrzywiła się i wolnym krokiem skierowała do najbliższego sklepu.
Zastanawiała się, kiedy powróciła do nałogu. Nie paliła od wielu lat i nie miała z tym większego problemu, a teraz? Postaram się rzucić - pomyślała. - Nie wiem jeszcze kiedy, ale kiedyś do tego dojrzeję.
Wróciła do domu i przywitała się z Sherlockiem, który ślęczał nad probówkami w kuchni. Poprosiła go, aby zrobił jej nieco miejsca, żeby mogła przygotować lunch. Detektyw to zrobił, ale nie był z tego powodu zbyt zadowolony.
Zauważył za to jej podkrążone i podpuchnięte oczy. Myślał nad tym, co jest tego powodem. Uciążliwy i przeciągający się kac czy może wylanie dużej ilości łez. Płakała, Bethany płakała. Ale dlaczego? Przeze mnie? - Zakłopotał się. Tak, Sherlock Holmes czuł się zakłopotany.
Czuł, że znowu traci kontrolę. Odkąd ją poznał, wiedział, że jest w niej coś wyjątkowego. Polubił ją, a ona jego. Ktoś bo polubił, tak szczerze, a on po prostu odrzucił tę osobę. Zrobiło mu się jej żal.
- Pomóc ci jakoś? - spytał, sam zaskoczony, jak samowolnie te słowa się z niego wylały.
- Yyy... Nie, nic - odparła, tak samo zdziwiona jak Holmes.
- Czy powiedziałem wczoraj coś złego, Beth? - I znowu skarcił się w myślach za to, że mówi, nie wiedząc dokładnie co.
- Nie, Sherlock. Wszystko jest okej - odparła, mocno akcentując ostatnie słowo.
Holmes nie rozumiał za bardzo jej zachowania, ale nie zamierzał się nad tym głowić. Miał ważniejsze rzeczy do robienia, na przykład szukanie jakiejś ciekawej zagadki. Od paru dni miał wyjątkowo mało klientów, których i tak zbywał już po dwóch zdaniach, natomiast Scotland Yard najwidoczniej nie potrzebował jego pomocy.
CZYTASZ
Zmiana || Sherlock
FanfictionGra na skrzypcach, rozwiązywanie zagadek, łapanie morderców, strzelanie do ściany, ciągłe kłótnie, herbata pani Hudson i pojawiająca się od czasu do czasu uporczywa nuda. Wszystko takie same, oprócz jednej rzeczy. Współlokatora Sherlocka Holmesa. Ko...