I tym razem śmierć była łaskawa i odpuściła temu, kto ją rozumiał lepiej niż ktokolwiek inny.
Śmierć nie była czymś złym. Bolesnym. Śmierć była czymś, co miało takie samo prawo bytu jak życie.
Nikt nie nakreślił granicy, która miała mówić, że to życie ma być radosne, a śmierć smutna.
Życie mogło być śmiercią, a śmierć życiem.
Szczęście mogło być przepełnione cierpieniem i cierpienie mogło być przepełnione szczęściem.
Tak, jak teraz.
Dwie istoty w uścisku tak mocnym i ciepłym, że zdawały się być tylko jedną. Połączone więzią trwalszą niż ktokolwiek mógłby sobie nawet wyobrazić.
Dwoje ludzi, których nie sposób było rozdzielić, bo złączyło ich najsilniejsze ze wszystkich uczuć.
Strach.
Tylko dwa pytania pozostawały bez odpowiedzi:
Czy na podłodze pojawiło się więcej potłuczonej porcelany?
— Sherlocku! — Po schodach rozniosły się kroki pani Hudson. Chwilę później była już w salonie. — Sherlocku?...
I czy ciepło ciał przypadkiem już nie stygło?
CZYTASZ
Zmiana || Sherlock
FanfictionGra na skrzypcach, rozwiązywanie zagadek, łapanie morderców, strzelanie do ściany, ciągłe kłótnie, herbata pani Hudson i pojawiająca się od czasu do czasu uporczywa nuda. Wszystko takie same, oprócz jednej rzeczy. Współlokatora Sherlocka Holmesa. Ko...