Paczka

133 15 4
                                    

(Camillie)

- Lily, widziałaś gdzieś mój telefon?

Cisza.

- Lily?

Cisza.

Przerwałam przeszukiwanie moich rzeczy i odwróciłam się w jej kierunku. Siedziała na łóżku i nieobecnym wzrokiem patrzyła przed siebie.

Z koncertu wróciłyśmy wczoraj. Nie, właściwie, to dzisiaj. O drugiej w nocy wtoczyłyśmy się, ze zmęczenia ledwo trzymając się na nogach, do domu. Bez słowa rzuciłyśmy się na łóżka. Lily zasnęła prawie od razu, a ja rozmyślałam o moim "wypadku". W jakimś romansidle opis brzmiałby tak: "zemdlałam, lecz w podświadomości czułam jego silne ramiona otaczające mnie i porywające do góry. Zapach jego potu był zmieszany z mocnymi perfumami, co poczułam, gdy odzyskałam przytomność. Mój bohater pochylał się nade mną i z kojącym uśmiechem zapytał, czy czuję się dobrze..." . Rzeczywistość wyglądała inaczej: zemdlałam (jedno się zgadza), nie czułam nic, a potem było mi zimno.

Chociaż muszę przyznać, że Adam zachował się bardzo ładnie...

- Chciałaś coś? - Lily wybudziła się ze swojego transu.

- Tak... pytałam się o telefon. - przyjrzałam się przyjaciółce z zainteresowaniem. Wiedziałam o czym myśli. - Znowu myślisz o Lambercie?

- Znowu?! - oburzyła się - Dopiero zaczęłam. Z resztą mam o czym rozmyślać. Przecież wczoraj rozmawiałam. Z. Nim. - zaakcentowała dwa ostatnie wyrazy. - I nie widziałam twojego telefonu.

- Musiał wczoraj... - dzwonek do drzwi przerwał moje zdanie. Kto to może być?

- Ja otworzę! - Lily zerwała się z łóżka i pobiegła do drzwi. - Tu nikogo nie ma! O!

Zaciekawiona zeszłam na dół i zobaczyłam paczkę leżącą na wycieraczce. Moja przyjaciółka podniosła ją i odczytała:

- Camillie, coś zgubiłaś. Niestety, nie mogę osobiście Ci tego doręczyć. Pozdrawiam Ciebie i Twoją uroczą przyjaciółkę. Adam. - moja "urocza przyjaciółka" zaczęła podnosić głos wraz z odczytywaną wiadomością. - Aaa! Nazwał mnie uroczą, Cami!

- Taa... Ale przesyłka jest moja. - porwałam ją z rąk Lily.

Okazało się, że w środku znajdował się mój telefon. Byłam przeszczęśliwa.

- Zrobię coś na kolację. - zaproponowała Lily, którą wiadomość od Adam uczyniła najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. W podskokach pobiegła do kuchni, gdy z paczki wypadło coś jeszcze. Na świstku papieru nabazgrany był numer telefonu i dopisek "na wszelki wypadek, gdybyś poczuła się słabo ;)". Uśmiechnęłam się pod nosem. Lepiej na razie nie pokazywać tego Lily, która w kuchni przypomniała sobie coś bardzo ważnego:

- Cami! Ja przecież nie umiem gotować!

***

Kolację zjadłyśmy w małej restauracji blisko centrum miasta. Zajadając się spaghetti obmyślałyśmy plan na następne dni. A raczej na resztę wakacji.

- Mamy czas na wszystko - stwierdziła z zadowoleniem Lily.

- W szczególności na zakupy - uśmiechnęłam się zadowolona.

- I zawieranie nowych znajomości...

Mój telefon krótko zabrzęczał oznajmiając nadejście wiadomości. Lily spojrzała na mnie zaciekawiona.

- To pewnie tylko rodzice - zapewniłam wyciągając komórkę.

Nieznany: jak tam? dostałaś paczkę? żyjesz jeszcze?

To nie tak, jak myślisz, KotkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz