Przed radioterapią musiałam iść na spotkanie z panią doktor z Centrum Onkologii w Bydgoszczy. Jest bardzo sympatyczna. Wcześniej pytałam, jak jest na radioterapii, dziadka, który też był leczony w CO. Mówił, że trzeba się położyć na jakiejś leżance, która podjeżdża do aparatu do naświetlań i jedyna rzecz, którą trzeba robić to leżeć nieruchomo. Jednak nie tylko...
Miałam mieć naświetlaną szyję i śródpiersie, więc trzeba było zrobić maskę unieruchamiającą.
Maska. Tylko jaka?Poproszono mnie na przymiarkę tej maski. Musiałam się rozebrać od pasa w górę i położyć się na leżance. Po chwili przyszła pani z moją maską, a raczej prostokątnym, zielonym, plastikowym czymś. Zamoczyła to w wodzie, żeby można była ją dobrze uformować i położyła na moją głowę i klatkę piersiową. Pani uformowała tego 'gluta', żeby wszędzie przylegał. Chyba zrobiłam coś źle, bo musiała zrobić kolejną maskę. I powtórka z rozrywki... Tym razem maska się udała. Była bardzo niewygodna i musiałam oddychać przeponą, bo maska uniemożliwiała mi normalne oddychanie, dlatego trochę obawiałam się radioterapii.
Później pani doktor powiedziała, że mam mieć najpierw tomograf (już drugi tamtego dnia), żeby mogła zobaczyć miejsca zajęte przez chłoniaka.
Oczywiście musiałam mieć przypiętą tą okropną maskę.
Po tomografii poszliśmy na symulator i tam dowiedziałam się jak to będzie wyglądać.
Radioterapia zaplanowana na 2 tygodnie po tym dniu.Na zdjęciu u góry jest maska.
CZYTASZ
Gdy Stawką Jest Życie
Non-FictionRak... Przerażająca diagnoza... Większości ludzi kojarzy się ze śmiercią. Ale nie mnie! Wyścigi na wózkach inwalidzkich, zabawa w doktora, wspaniali przyjaciele, a wśród nich ja - Wiki. Oto książka o moich przeżyciach na onkologii. #1 w literatura...