12

33 8 0
                                    


Biegła długim korytarzem. Nie przejmowała się ludźmi, których przez przypadek popychała. Chciała dobiec do odpowiedniej sali. Wpadła do pomieszczenia i osunęła się na kolana, szlochając głośno. Ktoś złapał ją za ramiona i podniósł z kafelkowej podłogi.

-Proszę wyjść z pokoju- usłyszała rozkazujący ton lekarza, który stał przy łóżku chorego.

-Ale... ale...- dziewczynie przerywały ataki płaczu.

-Niech zostanie- usłyszała cichy zmęczony kobiecy głos.

Monika uniosła głowę i spojrzała na niską kobietę. Jasne włosy były związane w niechlujną kitkę i miała worki pod oczami, które były czerwone od płaczu.

-Dziękuję- szepnęła ledwo słyszalnie Monika.

-Niech pani pamięta, o tym co powiedziałem- rzekł doktor nim wyszedł z pokoju.

Dziewczyna podniosła się z podłogi i lekko zataczając się podeszła do łóżka. Po chwili znowu znajdowała się na podłodze obok posłania. Złapała się za drżące od płaczu ramiona. Dotknęła chłodnej dłoni osoby leżącej na łóżku. Delikatnie poprawiła blond włosy rozrzucone po czole. Pragnęła zobaczyć te kochane jasnozielone oczy, wpatrujące się w jej twarz.

-Dlaczego? Dlaczego ty?- szeptała bezsilnie.

Poczuła czyjeś dłonie na swoich barkach. Monika uniosła głowę i spojrzała na kobietę.

-Cichutko. Nie płacz- powiedziała cicho niska blondynka i ukucnęła.

Kobieta wytarła łzy dziewczyny próbując dodać jej otuchy.

Nie mówiła, że jest w porządku. Nie kłamała, że jest dobrze, że nic się nie stało.

- Masz na imię Monika?- spytała blondynka, patrząc w podłogę.

Dziewczyna kiwnęła głową. Nie chciała marnować słów. Monika uniosła głowę i spojrzała na bladą twarz blondyna i coś szarpnęło jej sercem. Zacisnęła powieki oraz pięści. Opuściła głowę i rozchyliła powieki, nie podnosząc wzroku.

***

Drugie znaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz