Epilog

57 9 5
                                    


Szła chodnikiem. Promienie słońca przebijały się przez zasłaniające je chmury. Wiatr rozwiewał włosy dziewczyny, a ona ostrożnie chowała w rękach dwa nieduże kwiaty. Żółty i biały.

Po paru minutach drogi otworzyła żelazną furtkę, której zawiasy już nie skrzypiały. Szła brukowaną dróżką i mijała przyozdobione groby. W pewnej chwili podeszła do jednego z nich.

-Dzień dobry- rzekła cicho, widząc blondynkę.

-Dzień dobry Monika- powiedziała matka.

Dziewczyna usiadła na ławeczce obok zielonookiej mamy blondyna. Obie siedziały w ciszy i wpatrywały się w nagrobek.

-Tęsknię za nim, ale cieszę się, że może już odpocząć- rzekła nagle blondynka ze łzami i delikatnym uśmiechem.

Monika kiwnęła głową. Kobieta spojrzała na dziewczynę i wyciągnęła w jej stronę rękę. Zielonooka dotknęła kolczyków Moniki.

-Dlatego poprosiłaś, abym mu go dała?- spytała matka i spojrzała w oczy dziewczyny.

Monika kiwnęła głową i dotknęła kolczyków w kształcie małych kluczy z białymi kamykami.

-Otrzymałam je od niego i chciałam mu dać naszyjnik, ale nie zdążyłam. To mi po nim zostało- dziewczyna posmutniała.

Kobieta uśmiechnęła się i złapała Monikę za ręce.

-Uśmiechnij się- rzekła.- On jest z nami. I wiesz, co?

Dziewczyna spojrzała na blondynkę.

-I cieszę się, ze mój syn pokochał taką cudowną dziewczynę, a ona odwzajemniła jego uczucia- kobieta przytuliła Monikę.

Po paru minutach ciszy zielonooka podniosła się z ławki, pożegnała się z Moniką i ruszyła w stronę wyjścia z cmentarza.

Dziewczyna wstała z ławki i uklękła obok grobu. Żółty kwiatek odłożyła na bok, a biały trzymała w dłoniach. Spojrzała na napis na nagrobku.

-Dziękuję ci- rzekła, przymykając oczy.

-Zawsze jesteś przy mnie. Nie zostawiasz mnie i spełniasz obietnicę- uśmiechnęła się.

-Brakuje mi ciebie, ale pogodziłam się, bo to jest drugim znaczeniem miłości. Sam mi to tłumaczyłeś, pamiętasz?- w oczach Moniki pojawiły się łzy.

Milczała przez chwilę.

-Dziękuję- powiedziała cicho.- Kocham cię Mateusz.

Spojrzała na białego narcyza w dłoni, który był jego ulubionym kwiatem, tak jak żonkil jest siostry.

-I zostawiłeś mi po sobie, nie kolczyki, lecz szczere uczucie, które zwie się miłością i za to ci dziękuję- szepnęła odkładając kwiat na nagrobek.

Nie dostrzegła tylko jego uśmiechu i paru ważnych słów...


Koniec


*** 

A więc, oto koniec :) 

Dziękuję ci aeureka za twoją "motywację",  aby dodawać rozdziały ;)

Udowodniłam ci, że skończę przed początkiem roku :D 

Dziękuję każdej osobie, która to przeczytała ^^

Mam nadzieję, że nie żałujecie poświęconego na nią czasu.


Drugie znaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz