Dzisiaj była sobota, czyli wspólne klasowe ognisko. Nie chciałam iść, ale też nie mogłam pozwolić, by myśleli, że unikam z nimi spotkań. Ubrałam szare rurki i do tego szarą za dużą bluzę. Bluzę Nathana. W tej właśnie uciekłam od niego. Włosy związałam w wysokiego kucyka i zabrałam kilka najważniejszych rzeczy. Gdy wyszłam z domu na ulicy ujrzałam samochód Vanessy. Szczerzyła się, ale po chwili machnęła na mnie.
-Zamykaj ten dom i jedziemy!
Nie chciałam dłużyć tego, więc zamknęłam szybko drzwi i zeszłam po schodach na chodnik.
-A Lucas?-wsiadłam obok niej i zapięłam pasy.
-Dojedzie ze swoimi-ruszyła nawet na mnie nie spoglądając.
Na miejscu zauważyłam prawie całą klasę. Tak jak zawsze, klasa zdzieliła się na mniejsze grupki. Vanessa zniknęła mi gdzieś z zasięgu wzroku, ale nie zwracałam na to większej uwagi.
Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam na konarze obok ogniska służącego jako ławki. Po chwili cała grupa siedziała w około ognia opowiadając jakieś żarty. W ciszy słuchałam ich, co chwila uśmiechając się.
W pewnej chwili dosiadł się do mnie znany mi bardzo brunet.
-Hej-szturchnął mnie.
spojrzałam na jego wesołe oczy.
-Cześć-uśmiechnęłam się i znów wróciłam do pilnowania swojej pianki.
Nie zdziwił mnie, bo nie pozwolił sobie,by rozmowa skończyła się na zwykłym 'hej' .
Co chwila wypytywał mnie o różne rzeczy, a ja albo przemilczałam to,albo wybuchnęłam śmiechem. Ten chłopak był cudowny.
Po pewnym czasie Lucas odszedł, a ja zauważyłam Vanesse rozmawiającą z jakimś blondynem. Uśmiechnęłam się na ten widok, a w głowie pojawił mi się obraz mojego ideału. Z niesmakiem wstałam i strzepałam spodnie. Ja tak nie mogę.
Gdy odeszłam kilka kroków usłyszałam wołanie Luca. Odwróciłam się i patrzyłam jak chłopak do mnie biegnie.
-Okej,czyli idziemy się przejść? -uśmiechnął się szeroko, na co odpowiedziałam mu kiwnięciem głowy.
Połowę drogi szliśmy w milczeniu. Co jakiś czas Lucas chciał coś powiedzieć, jednak nic z tego nie wyszło. Ja nawet nie chciałam zaczynać rozmowy. Chciałam nie myśleć, co nie bardzo wychodziło.
Gdy spojrzałam na linię drzew ujrzałam wysokiego blondyna. Sylwetka była mi bardzo podobna do pewnej osoby. Przełknęłam ślinę nie odrywając wzroku od chłopaka.
-Ej co jest?-popatrzyłam przestraszona na Lucasa, który pstryknął palcami, przed moją twarzą. -Dobra,nie chciałem cię wystraszyć-skrzywił się, a ja pokręciłam głową.
Gdy przeniosłam wzrok na tamto miejsce, chłopaka już nie było. Może to tylko wytwór mojej wyobraźni?
-Nicol?-chłopak nie poddawał się, a na odwrót. Złapał mnie za ramię. Spojrzałam pierw na rękę,po czym podniosłam głowę.
-Nic mi nie jest-tutaj głos właśnie mnie wydał. W połowie zdania się załamał, a ja westchnęłam cicho. -Nie chcę o tym mówić.
-Pomogę ci-przytulił mnie, a ja głupia go odepchnęłam. Spojrzał na mnie zdziwiony. Cholerna więź.
-Nikt mi nie pomoże-powiedziałam zgodnie z prawdą. Jedyna osoba, która mi może pomóc to ta, przez którą uciekam. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę ogniska. Nie zwracałam uwagi na wołanie Lucasa. Chciałam iść do domu.
Gdy Vanessa mnie zauważyła odeszła od chłopaka i podbiegła do mnie.
-Odwiozę cię... -powiedziała cicho. Wiedziała, że nie mam ochoty na nic.
-Dzięki-wydukałam tylko i poszłam z nią w kierunku jej samochodu.
Jechałyśmy w milczeniu, a ja przyglądałam się mijanemu krajobrazowi. Mimo, że nie było go widać, bo było grubo po północy. Gdy dojechała do mnie złapała mnie za rękę.
-Przepraszam za mojego brata-westchnęła-Dorwę go.
Uśmiechnęłam się blado i pokręciłam głową.
-nic nie zrobił, spokojnie.
Dziewczyna puściła mnie, a ja pożegnałam się z nią, po czym pokierowałam się w stronę domu.
''Może ona nie dorwie go, ale ja tak. Za dotykanie mojej własności''
Skrzywiłam się przez głos w mojej głowie. Nathan...
CZYTASZ
My Soulmate
WerewolfJedyna szansa,by uciec od niego. Był potworem. Potworem w ciele człowieka. Nigdy bym nie pomyślała,że moim przeznaczonym będzie wilkołak-nawet nie wiedziałam,że one istnieją. Nie gonił mnie,mimo to słyszałam jego zrozpaczone wycie. On i tak mnie...