Potrzebowałam go.

1.1K 69 1
                                    

Chodziłam po pokoju i wbijałam sobie paznokcie w ręce. Porwali Nathaniela. Porwali też Scarlett i Dominica.

Na kanapie siedziała roztrzęsiona Vanessa kołysząc się lekko na oparciu. Lucas siedział i gryzł paznokcie. Strasznie obrzydliwy nawyk.

-Więc kto mógł ich porwać?-Spytałam.

-Jakbym wiedział,to bym coś zrobił-Warknął Lucas,a ja przystanęłam.

-Nie współpracujesz.-Odezwałam się

-Może banici?-Vanessa podniosła głowę. Spojrzałam na podwórze za oknem. Nie przypominam sobie,by Nathan miał problemie w stadzie.

-Nie-Odparłam.

-No bo jeśli mieli by jakiś do niego problem,to nie porywaliby ich wszystkich-Lucas wstał.-Mają problem do kogoś stąd. 

Rodzeństwo spojrzało na mnie. 

-Co? Że ze mną mają problem? Jestem nikim w świecie wilko...-Nie dokończyłam,bo poczułam jak ból przejmuje władze nad moim ciałem. Krzyknęłam i padłam na podłogę. Czułam się,jakby ktoś zdzierał ze mnie skórę. 
Trzęsłam się z bólu,a łzy spływały mi po policzku.
Czułam już ten ból. Znam go.
-Na..Nath-Nathan...Za da...daleko-Z moich ust wyszedł jęk i słowo daje,nie wiem czy ktoś by mnie zrozumiał. Poczułam drobne dłonie i jakiś krzyk obok. Po chwili nie czułam zimnej podłogi,a coś gorącego,wręcz palącego. Krzyczałam i wierciłam się,chciałam być jak najdalej od tego gorąca. A potem stało się to co chciałam,jednak ból nie minął. Czułam się otępiała. Cholera,ile bym dała,by teraz był tu Nathan.
A potem większa fala bólu. Wydarłam się i zaczęłam się rzucać. Oślepłam,wszystko wydawało się białe i nic nie słyszałam oprócz mojego krzyku. Potrzebowałam go.

Nathan

Czułem się jak pieprzony pies w klatce. Owszem,przemieniam się wilka,ale nie mają prawa nas dyskryminować!
Z nerwów obgryzałem paznokcie. Byłem daleko od stada i wiedziałem jak to się skończy. Widziałem,że Nicol bardziej cierpi niż wilczyca na brak partnera. Bałem się o nią. I,kurwa,byłem bezradny. 

Rzuciłem się na tą klatkę,ale oprócz zachwiania nic się nie stało. 

-Kurwa!-Krzyknąłem. Nienawidzę być bezsilny. -Rozpierdolę wam wasze wilcze pyski,zobaczycie! 

Padłem na metalową podłogę i jęknąłem. Wytrzymam,ale nie wiem jak z Nicol. 

-Gdzie ja jestem?-A wtedy chciałem wszystko rozwalić. Całą ziemię. Po prostu wszystko. 

-Scarlett?

Vanessa

-Co z nią?-Spytałam. Pierwszy raz widziałam coś takiego. Głowa mnie bolała od jej krzyku,ale pewnie też bym krzyczała. Bałam się. Szczerze,nie tylko o nią,a o Dominica. 

Oszalałam.-Lucas!-Wydarłam się. 

-Zamknij się-Usiadł na łóżku obok Nicol i pogłaskał ją po włosach-Dasz radę-Wyszeptał. 

A ona znów krzyczała. Błagam,przestań,nasz słuch jest wiele lepszy,pomyślałam. Ale Lucasowi to nie przeszkadzało,jakby nie słyszał. Wzięłam doniczkę z jakimś kwiatem i wyrzuciłam przez otwarte okno. 

-Kto ich porwał,do cholery?! 

-Powiedziałem,zamknij się-Odezwał się brunet,zwany moim bratem. Złość przejęła nade mną kontrolę. 

-Zamknij? Zamknij?! Porwali mojego mate,do cholery! 

Wstał i pchnął mnie na ścianę,jego oczy były całe czarne i bez żadnych uczuć. Z jego gardła wydobywało się ostrzegawcze warczenie,co mnie znów zdenerwowało. 

Wykorzystywał znów to,że jest wyżej w randze. 

-Moja mate też jest porwana. I jej-Wskazał na Nicol-I nasz pieprzony alfa-nie przestawał warczeć. -Więc nie bądź egoistką. 

-Są w pobliżu-Wychrypiała Nicol,a my spojrzeliśmy w jej stronę-Nathan jest w pobliżu. 








Jezu,przepraszam was,obiecałam ten maraton,a on w ogóle nie wychodzi. 

Nie wiem,nie umiem pisać na siłę. 

Jeden jest plus,że macie kilka rozdziałów w jednym weekendzie,a nie raz na tydzień,czy dwa. 

Jestem okropna,przepraszam ;-; 

My SoulmateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz