- Jest 7:30, zaczynamy...
- Boże! Zabiję ten budzik, jaka 7:30, dzisiaj mam na 17:00.
Obudziła się dopiero po 12. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów wstała z łóżka po południu. Spała nieco ponad 5 godzin, ale sam fakt, że dzisiaj zaczyna nowe życie dawał jeje wiele energii. Darwin niecierpliwie krążył po kuchni patrząc na swoją panią wzrokiem typu:
- Coś nie ma tego śniadania.
- Ciekawe, jak to będzie w nowej praca. – powiedziała Asia do kota nasypując mu karmę do miski. – Jestem taka szczęśliwa. Wiesz, Darwin, jeśli mają miejsca na staż dla kota to zostaniesz moim asystentem. I do tego będę pracowała z Tomkiem. Ten facet jest niesamowity. Nie wierzę we własne szczęście. Z drugiej strony znam go jeden dzień. Chyba myślę zbyt optymistycznie. Kurcze, sama nie wiem. Zresztą, czas pokaże. Musi być dobrze. Chociaż nie powinnam myśleć, że będzie dobrze, bo zawsze gdy myślałam, że tak będzie to nic nie wychodziło takie, jakie powinno, a jak myślałam, że będzie źle to albo było dobrze albo uniknęłam rozczarowania. Co ma być to będzie, życie jest zbyt piękne, by się dołować.
Asia stwierdziła, że ubierze się tak, jak zawsze ubierała się do pracy.
- Muszę sprawić sobie coś nowego, bo nie chcę, by cokolwiek przypominało mi te kartony. Swoją drogą mam nadzieję, że naprawili ten zabytek, chociaż z drugiej strony czuję, że stałam się ekspertką w sprawach typu łapanie stopa.
Firma Tomka znajdowała się dwie przecznice od starego oddziału lub raczej szefostwa MKC.
- Czas kupić sobie jakieś auto. – pomyślała Asia. – Ile można tłuc się wszędzie autobusami i tramwajami? Człowieka może szlag trafić. Szczególnie zimą, gdy stoi się jak kretynka na przystanku i szuka w śniego stokrotki, by pobawić się jej płątkami w „przyjedzie – nie przyjedzie". Mam trochę oszczędności i czas je spożytkować. W końcu nie mam w planach zachowywać się jak staruszka, która zbiera grosz do grosza nie mając nic z ostatnich chwil swojego życia. Czas zadzwonić do Grażyny.
- Tutaj Grażka, nie mogę odebrać, zostaw wiadomość. – powiedział automatyczny głos Grażyny.
- No nie wierzę! Ty znowu masz włączoną pocztę głosową? Ja cię uduszę! – wykrzyczała Asia po sygnale. – Potrzebuję rady, za karę nie powiem o co chodzi, pa.
Rozłączyła się.
- A może by tak do Tomka? Raczej głupio. – teraz to już zaczęła gadać do siebie. – Hm... Ja chyba jestem nienormalna! Nie mam ani kolegów, ani koleżanek. Wszystko przez tę pracę. A co mi tam. T... t... ttttttt... yyyyy... Cholera! Gdzie on jest? Matko, jaka jestem głupia! Wpisałam go jako Anioł.
- Tak, słucham? – powiedział Tomek, gdy odebrał telefon.
- Cześć, to ja, czyli Asia.
- Dobrze, że zadzwoniłaś, aczkolwiek teraz nie mogę rozmawiać, bo mam ważną naradę i mam prośbę, przyjdź dwie godziny później, czyli na 19, trochę się wszystko skomplikowała, muszę lecieć, do zobaczenia.
Bip, bip, bip... Asia stała w szoku i słuchała dźwięku, który został po Tomku.
- Świetnie. – pomyślała. – odłożył słuchawkę i nawet do głosu mnie nie dopuścił.
Asia miała nadzieję, że Jej życie w końcu się odmieni. Czuła się jak Susan z Desperate Housewives – jak się w coś wplącze to robi się taki zakręt, że brak słów. Z drugiej strony trzeba korzystać z życia.
- Pamiętasz Darwin Monikę? Na studiach ciągle stypendium, nawet szkołę średnią skończyła 2 lata wcześniej, niż wszyscy, ostatecznie stara panna mając 50 lat. Tak się właśnie kończy życie za pomocą nauki i tylko nauki. Ukończyła 3 uniwersytety, ma kasę, super stanowisko, ale cały czas jest samotna. Mi bycie Kijonką nie groziło nigdy. Zresztą po co mi jakieś wywody. Cały czas czułam, że jestem ułożona, ale tak naprawdę dopiero ostatnia noc uświadomiła mi, że lepiej być jak Avril Lavigne niż jak Celine Dion. Zaraz dam Ci jakąś przekąskę i biegnę na autobus. Co? Już taka godzina?
CZYTASZ
Autobus Linii Numer 5
RomantikPrzygoda, która mogłaby przydarzyć się każdemu, ale przydarzyła się akurat Asi...