Cały następny dzień spędziliśmy na plaży. Pogoda była super, więc stwierdziliśmy, że czas się opalić. Jako, że Tomek często podróżował w miejsca, w których ciepło jest cały rok, to opaleniznę miał zapewne nawet zimą, zresztą i bez tego wyglądał nieziemsko, co Ja pieprzę, zajebiście. Naprawdę, muszę przestać używać tekstów jak stara babcia, bo grozi mi, że będę mówiła, że ktoś wygląda zjawiskowo. Tak więc mój zajebiście przystojny facet leżał sobie na plaży na plecach, a Ja na brzuchu i tak sobie na Niego patrzyłam, aż uświadomiłam sobie, że się na mnie patrzy, że Ja się patrzę.
- Cieszę się, że Ci się podobam. - powiedział z uśmiechem.
Zrobiło mi się głupio i powiedziałam coś w stylu Grażyny:
- Cieszę się, że i Ja Ci się podobam.
Sama siebie nie poznaję. Szara myszka wyszła z nory i zaczyna brykać.
- Idziemy popływać? - zapytał.
- A umiesz? - spytałam podle acz zalotnie.
- Zaraz się przekonasz! - powiedział po czym wziął mnie na ręce pobiegł w stronę morza, a Ja machałam nogami w nadziei, że ktoś mnie uratuje przed byciem wrzuconą do morza. Niestety nie udało się.
- Jesteś okropny. - powiedziałam wynurzając się i dygocąc z zimna.
- Wcale nie, wrzuciłem Cię, byś mogła się przekonać, że tak świetnie pływam, że Cię zaraz uratuję.
Cofnął się w głąb plaży, wziął rozbiegł i zaczął swój 20 metrowy maraton niczym ratownik ze Słonecznego patrolu. Niestety, zbliżając się do morza nadział się na bardzo ostry kamień i padł na piasek. Boleć musiało jak diabli, bo aż krew siknęła i to tak konkretnie. Przez chwilę byłam przerażona. Szybko znalazłam w torebce jakieś chusteczki, ale to nic nie dawało. Miał bardzo głęboką ranę. Jakoś zebrałam wszystkie rzeczy, wzięłam Go dosłownie pod pachę i ruszyliśmy do samochodu. Tomek dzielnie zaciskał zęby, chociaż wiedziałam, że zaraz mi tu zemdleje, bo wszyscy wiedzą jacy faceci są odporni na ból fizyczny. No i takim sposobem zamiast opalać się na plaży pędziłam drogą wojewódzką do szpitala w Nowym Dworze Gdańskim. Samochód wyglądał, jakbym z rzeźni wracała albo co najmniej z polowania. Gdy dotarliśmy na miejsce udało nam się zastać lekarzy (co w Polsce jest rzadkością, bo jak to, w szpitalu lekarzy?), którzy szybko się Tomkiem zajęli. Rana była tak poważna, że miał aż 3 szwy. Do tego zastrzyki i okłady przez co minęło kilka godzin, zanim Go odzyskałam. Gdy usiedliśmy późnym popołudniem do auta i ruszyliśmy w drogę powrotną do Krynicy Morskiej Tomek rozpłakał się w samochodzie.
- Wiem, że Cię boli, przykro mi. - powiedziałam całując Go w rękę.
- Nie o to chodzi. - powiedział smutno.
Spojrzałam na Niego badawczo, a On kontynuował:
- Chciałem spędzić z Tobą fantastyczny dzień, a tymczasem przez moje głupie popisywanie się rodem z podstawówki straciłaś tylko czas siedząc w poczekalni. Ani słońca, ani plaży, ani mnie, przepraszam.
Muszę przyznać, że z tymi łzami wyglądał uroczo, taki niewinny smutny mały Tomuś.
- Najważniejsze, że nic strasznego się nie stało, poza tym przecież cały czas jesteśmy koło siebie.
- Ale mogło być lepiej.
- Albo gorzej, mógł pojawić się w Bałtyku rekin i nas zjeść.
Spojrzał na mnie z zaciekawieniem, czy oby na pewno mówię serio, po czym widząc, że przewracam oczami wybuchnął śmiechem.
- Niesamowite, że potrafię facetów doprowadzić do płaczu i śmiechu w ciągu pięciu minut.
Wziął moją rękę. Pocałował Ją. Uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- Na taką kobietę czekałem całe życie.
CZYTASZ
Autobus Linii Numer 5
RomancePrzygoda, która mogłaby przydarzyć się każdemu, ale przydarzyła się akurat Asi...