Rozdział 10

1K 78 5
                                    

Od urodzin mojego brata minęło kilka dni. Dziś jest 5 października czyli dzień meczu. Wszyscy się cieszą i czekają z niecierpliwością. Mecz zaczyna się o 14 a ja 10 więc jeszcze tylko cztery godziny. Brat już jest gotowy na mecz jak i zdenerwowany. Ma tak przed każdym ważnym dniem. Zależy mu aby wygrali więc nie ma co się dziwić.

Przez te kilka dni spędzałam z Tomem więcej czasu pomimo że miał treningi. A to wychodziliśmy do kina, na pizzę czy na spacer. Często zostawał u mnie do wieczora i dopiero wtedy szedł do domu. Cieszy mnie to ale też trochę boję bo coraz bardziej czuję że bo kocham. Nie wiem ile tak dam radę. Kiedy widzę bo na korytarzu z jakąś dziewczyną czuję się bezsilna bo on mnie nie kocha tak jak ja jego. Cóż warto też powiedzieć że Fred z Alexis spędzają też coraz więcej czasu razem. Widać że chłopakowi zależy na dziewczynie i chcę jej to pokazać jak tylko może co mu wychodzi. Josh z Liv byli na randce i dziewczyna jest zachwycona nim ale nie są jeszcze parą. 

Dobra tak się zagadałam że nie zauważyłam że już jest 12:30 więc trzeba się zbierać na mecz. Na dziś wybrałam sobie dość prosty strój

Szybko się umalowałam i zeszłam na dół gdzie czekała na mnie reszta rodzinki prócz brata bo on musiał być wcześniej

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Szybko się umalowałam i zeszłam na dół gdzie czekała na mnie reszta rodzinki prócz brata bo on musiał być wcześniej. W czwórkę pojechaliśmy pod szkołę i zajęliśmy sobie miejsca na trybunach.

Mecz trwał 3 godziny. Oczywiście jak można się spodziewać nasza szkoła wygrała. Każdy był zadowolony z tego a drużyna mega duma. Chociaż i tak każdy wiedział że wygramy, tak się działo zawsze. Jeszcze z nikim nie przegraliśmy. Cóż wracając po meczu jest impreza u jednego chłopaka z drużyny Sean'a. Tak więc wszyscy idą na nią. Plus jest że jutro niedziela.

Przyszły do mnie dziewczyny i zaczełyśmy się przygotowywać. Ja wybrałam czarne spodnie z dziurami i opinającą bluzkę. Crystal ma granatową sukienkę a Liv czarną. Pojechałyśmy w trójkę pod dom Sean'a taksówką. W środku impreza już trwała w najlepsze ponieważ my przyszłyśmy o 20:50

-Hej piękna-uśmiechnął się do mnie wysoki brunet. Jest z naszej szkoły ma na imię chyba Will

-Hej-uśmiechnełam się do niego i poszłam do kuchni aby czegoś się napić

-Cześć-powiedział ktoś za mną a ja szybko się odwróciłam ze strachu

-He..j-zająknełam się i dopiero teraz spostrzegłam że to Tom

-Aż taki straszny jestem?-zaśmiał się a ja z nim

-Nie, przestraszyłeś mnie-odpowiedziałam i poszłam na parkiet tańczyć

Impreza trwała w najlepsze. Ja nie piłam za dużo może z dwa drinki i to słabe. Mam mocną głowę do alkoholów więc nie am z tym problemu. Tańczyłam chyba z pięcioma chłopakami ale to był tylko taniec. Nie jestem z osób które się poniżają czy coś. Kiedy poszłam do kuchni zobaczyłam widok który sprawił że poczułam jak wszystko się rozpada. Tom całujący się z jakimś plastikiem. Wiem że powinnam się cieszyć że kogoś ma ale to tak cholernie boli.
Nie chciałam na to patrzeć więc szybko wyszłam na dwór i siadłam na ławce za domem przy jakimś drzewie.

Nie wiem ile tak siedziałam ale dopiero kiedy ktoś koło mnie siadł zorientowałam się że odleciałam. Odwróciłam głowę i kogo tam zobaczyłam???  Tak Toma

-Co jest?-spytał normalnie mówiąc więc chyba nie pił dużo

-Nic-odwróciłam się w stronę basenu przy którym dużo ludzi siedziało

-Przecież widzę-przysunął się do mnie i przytulił

-Wracaj się bawić-odwróciłam się w jego stronę i byłam naprzeciw jego twarzy. Czułam jego oddech, zapach mięty i alkoholu.

Po chwili zorientowałam się że mój przyjeciel mnie całuje. Otrząsnełam się z transu i sama zaczęłam oddawać jego pocałunek. Wiem że nie powinno to się zdarzyć ale ja go kocham. 
Po naszym namiętnym pocałunku odsuneliśmy się od siebie i zaczęliśmy łapać powietrze

-To nie powinno się wydarzyć-mówię po chwili

-Dlaczego?-pyta się Tom i łapie za mój podbródek abym na niego spojrzała

-Znamy się od zawsze, jesteśmy przyjaciółmi. Nie możemy-tłumacze mu bo taka jest prawda

-Pieprzysz i tyle-mówi i znowu chcę mnie przytulić

-Nie, zapomnij o tym i tyle-mówi i wstaje z ławki. Szybko idę do wyjścia, kiedy jestem na dworze słyszę jak mnie woła ale ja nie zwracam na to uwagi. Kiedy wyszłam już z domu biegłam do mojego domu. Jest to jakieś 20 min drogi. Ja byłam po 10, biegłam przez cały czas a po moich policzkach lały się łzy. Pewnie myślicie że powinnam się cieszyć ale to nie takie proste. Nic z tym nie jest proste.

Kiedy weszłam do domu mama z tatą nie spali a siedzieli w salonie. Zorientowałam się że jest dopiero 23 więc to jeszcze nie tak strasznie. Nie chciałam aby mnie taką widzieli więc szybko pobiegłam do mojego pokoju i położyłam się na łóżku płacząc w poduszkę.

-Clarie?-słyszę mame która stoi w drzwiach i mi się przygląda. Ja nie patrze na nią bo nie chcę aby coś zobaczyła

-Idź mamuś-mówię cicho

-Co się stało?-pyta i siada koło mnie

-No bo...-mówię ale wybucham płaczem. Mama nic nie mówi tylko mnie do siebie tyli

-Cśśśś-kołysze mnie

-Pocałowałam Tom...znaczy..on...mnie.. ale..ja...oddałam..I...czuje....się......strasznie...bo...on...Nie...kocha.....mnie..Tak...jak...Ja...jego-mówiłam przez płacz

-Będzie dobrze, ułoży się to jakoś musisz uwierzyć w to-tłumaczy mama.

Siedziała ze mną tak z pół godziny i wróciła do ojca. Ja natomiast się przebrałam i położyłam spać. Całą noc śnił mi się Tom i pocałunek.

Przepraszam że tak długo ale nie miałam czasu. Mam nadzieję że się podoba

Crazy storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz