Kierowałem się do domu,potykając o własne nogi.Zdecydowanie dzisiaj za dużo wypiłam...Niemal,że wszystko widziałem podwójnie,wiec trudno mi było iść właściwą drogą do domu.
Potargałem swoje włosy,powoli stawiając kroki.W oddali widziałem dwie postacie,które się śmiały jak opętane.Szedłem w ich stronę kiedy nagle się potknąłem i upadłem na zimny chodnik.*************
Obudziłem się na łóżku,nie moim łóżku.Byłem w jakimś różowo-turkusowym pokoju.Rozglądałem się po całym pomieszczeniu,dokładnie analizując zdarzenia z wczoraj.Wszystko pamiętam jak przez mglę,a kiedy próbuje przypomnieć sobie coś jeszcze,czuje mocny ból głowy.
Przyłożyłem dłoń do czoła,na którym wyczułem plaster.
Co się stało?
Dlaczego jestem a jakimś różowym pokoju?
Odkryłem się i zacząłem szukać po kieszeniach mojego telefonu.Nic.Pustka.
Po chwili drzwi się otworzyły,a w progu stanęła niska dziewczyna z brązowymi lokami.
-Widzę,że się już obudziłeś-powiedziała słodkim głosem,podchodząc do mnie ze szklanką wody.
-Gdzie ja jestem?-spytałem,znów czując ogromny ból głowy.
-Wczoraj..A w zasadzie dzisiaj bo była pierwsza rano-zachichotała-Szedłeś pijany,jak podejrzewam z imprezy.Kiedy się potknąłeś straciłeś przytomność.Ja z moim bratem akurat przechodziliśmy,wiec zabraliśmy cie tutaj,do mojego pokoju.-uśmiechnęła się,ukazując białe zęby.
-Okay,dzięki za troskę,ale ja już będę się zbierał-usiadłem na łóżku,po czym wstałem.
-Poczekaj,zrobiłam śniadanie-złapała mnie z nadgarstek,patrząc w oczy.Jej tęczówki były koloru zielonego i błądziły po mojej twarzy.Kiedy zdała sobie sprawę,że patrzymy sobie w oczy,speszyła się i puściła moja rękę.
-Zjemy razem?-dodała,patrząc w podłogę.
-Dobrze,ale dasz mi tabletkę na ból głowy?-rozburzyłem swoją grzywkę.
-Znajdę coś-uśmiechnęła się,wybiegającą z pokoju w poszukiwaniu leków.
Po paru sekundach znudziło mi się stanie i postanowiłem się trochę rozejrzeć.Wyszedłem z jej pokoju,rozglądając się na boki,szukając wzrokiem dziewczyny.
Usłyszałem hałas,który dochodził z dolnej części domu.Postanowieniem to sprawdzić.
Zszedłem wolnym krokiem po schodach w dół,odrazu czując zapach smażonych naleśników.
-Sorry,że musiałeś czekać ale kiedy szukałam tabletek przypomniało mi się o naleśnikach-roześmiała się,kładąc posiłek na stół.
-Nic nie szkodzi.-uśmiechnąłem się.
-Chodź,tutaj masz naleśnika-wskazała na stolik-a tu tabletkę i szklankę wody-położyła wcześniej wymienione rzeczy,koło talerza ze śniadaniem.
-Dzięki-usiadłem przy stole,po czym połknąłem leki.
-Naleśniki są wegańskie-usiadła naprzeciwko-bo jestem weganką,ale raczej powinny ci smakować.
-Też jestem weganem-posłałem jej szczery uśmiech.
-Jak się nazywasz?-spytała po chwili ciszy,biorąc kęs naleśnika.
-Leondre,ale możesz mówić Leo-zrobiłem to co brunetka.
-Ja jestem Katherine,ale możesz na mnie mówić Katie-odgarnęła kosmyk włosów,który spadał jej na twarz.
-Aaa..Ile masz lat? Sorry,że tak pytam ale..
-Nic nie szkodzi-przerwałem jej-16-mrugnąłem okiem.
-Ja też-napiła się wody mineralnej ze szklanki.
-Wiesz może gdzie jest mój telefon?-zapytałem biorąc ostatni kawałek placka.
-T..Tak-Jąkała się,wstając-Już po niego idę.
-Nie musisz odrazu po niego iść-złapałem ją za nadgarstek,przez co zatrzymała się,znowu patrząc mi w oczy.Miała śliczne oczy...
-Zjedz najpierw-dodałem.
-Nie,nie..-wyrwała swoja rękę-To jest twój telefon,a ja ci go zabrałam.-Pobiegła na gore,po czym wróciła z moim telefonem w ręku.
-Proszę i jeszcze raz przepraszam,że go wzięłam,ale le..
-Spokojnie-zaśmiałem się,biorąc urządzenie do reki.-Ale jesteś wygadana-wywróciłem oczami.
-Czasami za dużo mówię..-założyła kosmyk włosów za ucho.
-To ja już się będę zbierał-wstałem,zasuwając za sobą krzesło.
-Okay..-posmutniała,ale po chwili posłała mi sztuczny uśmiech.
-Dasz mi swój numer?-zapytałem,otwierając drzwi wyjściowe.
-Yyy...Ja?-otrząsnęła się,a jej klatka piersiowa unosiła się i opadała szybciej niż zwykle.
-Tak,ty Katie-wyjąłem swój telefon.
-Dobrze,już podaję-Podała mi 9 cyfr,które zapisałem w swoim urządzeniu.Pożegnałem się z Katie i wyszedłem z budynku.
Kierując się do swojego domu dostałem sms'a od nieznajomego mi numeru.
Od:Nieznajomy
Cześć,spotkamy się dzisiaj?
Pewnie jakaś laska ze wczorajszej imprezy,której nie pamiętam...]
Do:Nieznajomy
Sorry,ale kim jesteś? xD I skąd masz mój numer?
Od:Nieznajomy
Charlie...Już nie pamiętasz? :(
A numer...Mam swoje sposoby 8))
Szczerze? To pamiętam wszystko jak przez mgłę,a gdzieś w oddali widzę przystojnego blondyna.Zmieniłem jego nazwę,następnie odpisując.
Do:Charlie
Chyba za dużo wczoraj wypiłem XD A jeśli chodzi o spotkanie..To chętnie :) Za godzinę?
Od:Charlie
Okay,to widzimy się za godzinę pod galerią..Czekam :*
Co ma znaczyć ta minka na końcu?
Dobra mniejsza z tym..
Otworzyłem drzwi frontowe od domu,wchodząc do salonu.Na kanapie siedziała Tilly z osobą,której najmniej bym się spodziewał.
-Leondre Antonio Devries..-Ojciec wstał z kanapy,podchodząc do mnie-Gdzie ty byłeś całą noc?
-U koleżanki..-Tilly zza jego pleców wytknęła mi język,po czym pobiegła na górę-Gdzie mama?
-Jest w pracy-uśmiechnął się szyderczo,a z jego oddechu poczułem zapach alkoholu-Gdzie byłęś całą noc?
-Mówiłem już,że u koleżanki-spuściłem swój wzrok.
-Kłamiesz!-Zamachnął się.Po chwili poczułem mocne pieczenie na moim,prawym policzku.Przyłożyłem dłoń do bolącego miejsca,a łza sama po nim spłynęła.-Matilda mówiła co innego...
-Zostaw mnie w spokoju!-odwróciłem się,wybiegając z domu.
______________________________________
Jest okay?
Jeśli są błędy to piszcie bez spiny :')
CZYTASZ
Na Dwa Fronty|L.D|Chardre|
FanfictionLeondre jest przystojnym 16-letkiem. Każda dziewczyna w szkole na niego leci. Jest kapitanem drużyny, przez co jest popularny. Kiedy spotyka wysokiego blondyna, wszystko się zmienia. Leondre zrozumiał, że pociągają go chłopcy. Brunet nie dopuszcza d...