4

539 43 6
                                    


Usiadłem zapłakany na ławce w parku.Tam zawsze mogłem się wypłakać i nikt nie zwracał na mnie uwagi..Dlaczego Tilly zawsze musi na mnie kablować? Czy ona chce,aby ojciec mnie bił?

Nałożyłem na głowę kaptur od bluzy,biorąc ją w dół.Łzy leciały powoli po moich ciepłych policzkach.Zazwyczaj przed rówieśnikami w szkole,na imprezach,udawałem twardziela,typowego bad-boya.Jednak kiedy jestem sam lubię się wypłakać.W głębi duszy jestem wrażliwym nastolatkiem,którego ranią najmniejsze wyzwiska.

-Leondre?-usłyszałem niepewny głos chłopaka,a zaraz po tym czyjś ciężar koło mnie,na ławce.Uniosłem lekko głowę,wycierając wierzchem dłoni mokry policzek i pociągając nosem.Zwróciłem głowę w prawo,a moim oczom ukazał się uśmiechnięty blondyn ze słodkimi dołeczkami.Jednak kiedy zobaczył moje czerwone i spuchnięte oczy od płaczu,mina mu zrzedła.

-Co-coś się stało?-zająkiwał się,a ja nadal nie wiedziałem skąd zna moje imię.

-Nie nic-pociągnąłem jeszcze raz nosem-Skąd wiesz jak mam na imię?

-No..Charlie-podrapał się po karku-mieliśmy się spotkać za pół godziny koło galerii.-uśmiechnął się.

-A no tak!-przypomniało mi się,że Charlie do mnie dzisiaj pisał i mieliśmy się spotkać-Przepraszam,ale miałem ciężki dzień..

-Nic się nie stało-zachichotał-Zapytałbym czemu płakałeś,ale znamy się niecałe dwa dni.

-Nie płakałem!-skrzywiłem się.

-Tak,Leoś..Wmawiaj to sobie-poklepał mnie po ramieniu.

-Leoś?-zdziwiłem się jak mnie nazywa.

-Tak masz na imię,nie?

-Tak,Leondre,Leo,Leoś,Lender...-zacząłem wymieniać.

-Okay,okay-roześmiał się-To gdzie idziemy,Lender?

-A gdzie byś chciał?

-Możemy iść do mnie,jestem sam to możemy obejrzeć jakiś film-poprawił swoje blond włosy.-Po co ci ten kaptur?-skrzywił się,zdejmując mi go.

-Lubie go mieć-zachichotałem-To idziemy?-klasnąłem w dłonie,wstając z ławki.

-Gdzie?-posłał mi pytające spojrzenie.

-No do ciebie debilu-wybuchłem śmiechem.

-A no tak!-podszedł do mnie-To chodźmy.

Charlie nie mieszkał daleko,więc poszliśmy tam na pieszo.Przez całą drogę blondyn opowiadał mi o wczorajszej imprezie i o sobie.Poznaliśmy się trochę,ale nadal nie wie tego co wszyscy,czyli o mojej sytuacji w domu.

Weszliśmy do wielkiego salonu,gdzie był ogromny telewizor i kanapa.W pomieszczeniu dominował kolor biały i szary,przez co bardzo mi się podobał.Zawsze meblowałem tak pokoje w simsach...

-Usiądź na kanapie,a ja przyniosę coś do picia.-powiedział Charlie,zdejmując buty.

-Okay-powtórzyłem jego czynność,po czym się rozdzieliliśmy.Ja się rozgościłem na kanapie przed telewizorem,a Charls pokierował się w stronę kuchni.Moje oczy skanowały każdy zakątek tego pokoju.Powieszone na ścianie zdjęcia,figurki i kominek,sprawiały,że na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.Nie wiem czemu,ale zawsze miłe otoczenie tak na mnie działało.

-Jestem-poinformował mnie nastolatek,stawiając wysokie szklanki na stoliku obok.

-Co to?-zapytałem,biorą napój do ręki.

-Woda z cytryną-zaśmiał się,po czym usiadł obok mnie.-Co oglądamy?Zamówimy jakąś pizze?

-Po woli-zachichotałem,odstawiając picie na stół-Możesz zamówić,ale wegańską...

Na Dwa Fronty|L.D|Chardre|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz