Spojrzałam z wyrzutem na Chloe, która w najlepsze nuciła kolędę. Kolędę? No nie do końca, a raczej jej inną wersję. Jak to leciało? Coś jak "Śnieg, śnieg pada śnieg dzwonią dzwonki sań! A mikołaj pod saniami bawi się j....". No coś w tym stylu.
No tak, właśnie spadł śnieg a co z tym idzie? Świąteczny nastrój. Razem z mamą Chloe kupowałyśmy rzeczy na Święto Dziękczynienia. Moim zadaniem było znalezienie oregano, pieprzu, kurkumy i Vegety. Zadanie niby proste, ale na stoisku z przyprawami znajdowało się co najmniej dwieście składników. Zróżnicowany zapach na tym stoisku wprawiał moje nozdrza w stan dezorientacji, a kolorowe opakowania przypraw niemal powodowały u mnie epilepsje.Spojrzałam za regał, jakby mając nadzieję, że zobaczę przyjaciółkę, która pomoże mi odnaleźć potrzebne nam przyprawy. Nie miałam jednak na co liczyć, bo dziewczyna znajdowała się pewnie na drugim końcu sklepu. Zamiast niej dostrzegłam kogoś, kogo najmniej chciałabym teraz widzieć. Ethan Walker właśnie sięgał po makaron, nie będąc świadomym, że się mu przyglądałam. Jeśli mnie tu spotka to prawdopodobnie spotka Chloe i jej mamę a pani Veal na pewno powie, że z nimi spędzam święto. Wtedy nauczyciel zacznie się interesować, gdzie moi rodzice a ja mu nieźle nakłamałam nie chcąc, aby zaczął się tym zamartwiać czy bardziej interesować. Pani Veal z pewnością zdawała sobie sprawę, że to swego rodzaju temat tabu, ale nie mogłam być pewna czy się nie zapomni i nie powie za dużo. Zresztą nauczyciel i tak zdawał się bardzo interesować tym tematem. Szybko znalazłam resztę przypraw i jak ninja skierowałam się do przyjaciółki, która właśnie stała przy stoisku z serem. Dokładnie uważałam, aby ten przypadkiem mnie nie zauważył co z perspektywy osób trzecich musiało komicznie wyglądać.
– Chloe – powiedziałam spanikowana. - Walker tu jest!
– No i? Nie żeby coś, ale to sklep, wiesz ludzie tu przychodzą, żeby kupić sobie coś do jedzenia, bo jeśli nie kupią to będą głodować a wtedy umrą i...
– Nie o to chodzi. Jeśli spotka mnie, ciebie i twoją mamę zainteresuje czemu robimy we trzy zakupy....
– ...I moja mama powie, że twoi pracują za granicą....
– ... I wtedy się zorientuje...
– ...Że go okłamałaś i mieszkasz sama. O kurwa! – krzyknęła, kiedy połączyła wszystkie fakty w całość, a jakaś babcia krzywo na nią spojrzała
– Wyrażaj się dziecko, kto cię wychowywał? – burknęła kobieta.
– Zaskoczę cię babcia, ale człowiek, dokładnie dwa rodzaje ludzkie, kobieta i mężczyzna. Kojarzy pani? Taka męska wersja kobiety? – warknęła Chloe
Pociągnęłam dziewczynę na inne stoisko, jeśli wywołałaby zamieszanie to będzie większe prawdopodobieństwo, że Walker nas zobaczy lub usłyszy. Mama Chloe właśnie oglądała jakieś pudełko z płatkami. Rozejrzałam się po dziale upewniając się, że mężczyzny tutaj nie ma. Dałam znak dłonią, Chloe, że teren czysty. Jak tajni agenci podążyłyśmy do pani Veal.
– Mamo, źle się czuje jedźmy do domu. Dokończymy zakupy jutro – powiedziała nagle Chloe łapiąc się za brzuch chcąc dodać swoim słowom wiarygodności.
– Nie wytrzymasz piętnastu minut? – spytała kobieta podejrzanie patrząc na córkę. – I tak tu przecież jesteśmy
– Nie....o Boże płatki ze Scooby Doo chcą się wydostać na wolność! – dziewczyna zgięła się nieznacznie zaczynając się lekko kiwać
– To ja pójdę z nią do samochodu może? Wie pani świeże powietrze i te sprawy? – spytałam wrzucając do koszyka na zakupy przyprawy następnie podtrzymując dziewczynę
CZYTASZ
Teach Me Baby [w trakcie poprawek]
Romance"- Nie zrobisz tego - wyszeptałam teraz już naprawdę przerażona. - Chcesz się przekonać? - spytał z kpiną. Zacisnęłam dłonie w pięści po czym obróciłam się napięcie. - Nie myśl sobie, że wygrałeś Walker - powiedziałam chłodnie odchodząc." Katherine...