4. (Nie)Szczęśliwe pióro

4.2K 170 0
                                    

Po raz trzeci przeszukiwałam swoją szafę i łóżko. Dzisiaj miałam test z Obrony Przed Czarną Magią, który był pierwszym w tym roku szkolnym. Zawsze przed testami bardzo się stresowałam, ale kiedy byłam w drugiej klasie dostałam od mamy pióro do pisania. Powiedziała mi wtedy, że to szczęśliwe pióro dzięki któremu zdam wszystkie testy. Teraz już wiedziałam, że to zwykłe pióro, które po prostu miało pomóc mi w stresie, ale i tak zawsze zabierałam je na egzaminy. Teraz nie mogłam go znaleść i nerwowo przeszukiwałam cały pokój - bez skutku.
- Może poszukaj jeszcze raz w torbie - poradziła Lilith
- Nie, tam go napewno nie ma.
- To może ktoś ci go zabrał - podsunęła Meredith.
Było to jednak mało prawdopodobne, bo ludzie raczej się mnie bali i prawie nikt mi nie podskakiwał. Mer chyba pomyślała o tym samym, bo powiedziała:
- A może, no wiesz, weź inne pióro.
- Nie - odparłam uparcie
- Napewno nie ma nikogo kto mógłby je zabrać? - zapytała Lili
Wtedy przypomniałam sobie o Jamesie. Wiedział, gdzie jest przejście do Pokoju Wspólnego, może usłyszał hasło i tu wszedł. On napewno dałby radę wejść do naszego dormitorium, nawet jeśli chłopcom nie wolno było tego robić.
- Chyba wiem kto to. Chodźmy już - powiedziałam.
Przez całe śniadanie rzucałam na Pottera ukradkowe spojrzenia, ale on nie wyglądał na przejętego, ani przestraszanego. Mimo wszystko i tak uważałam, że to jego sprawka. Kiedy zobaczyłam, że wychodzi z Wielkiej Sali odrazu zrobiłam to samo. Widziałam jak szedł korytarzem z grupą przyjaciół i zaczęłam po cichu błagać, żeby sam do mnie podszedł, ale nie. Nie zrobił tego. Ugh, czyli to ja muszę podejść do niego.
- Em, James. Musimy pogadać.
- Uuuuu - powiedzieli naraz Fred, Nigel, Elizabeth i Beryl. Miałam nadzieję, że nie jestem czerwona.
Złapałam go za rękę i pociągnęłam w kąt gdzie nikogo nie było. Założyłam ręce na piersi.
- No to, słucham, gdzie jest moje pióro? - spytałam
- Nie wiem nawet o jakie pióro ci chodzi - odparł
Uniosłam brew i powiedziałam:
- Czyli to nie ty mi je zabrałeś?
- Nie.
- Ale tylko ty wiedziałeś gdzie jest nasz Pokój Wspólny - rzekłam po czym dodałam - Z osób, które nie są Ślizgonami, oczywiście.
- Ale przecież nie znam hasła.
- Może usłyszałeś.
- Nie, nie usłyszałem.
- Tak, jasne - powiedziałam sarkastycznie
- Cass przysięgam, że nie ukradłem twojego długopisu - oznajmił James, a ja, nie za bardzo wiem czemu, ale zaczynałam mu wierzyć. Już miałam spytać czy ma jakiś pomysł kto inny mógłby mi je zabrać, ale wtedy ze ściany wyleciał Irytek i krzyknął na cały głos:
- I CO, MASZ GO POTTER!?
- Ma co? - spytałam szybko
- Pióro - odparł i uśmiechnął się po czym zaczął śpiewać, a raczej wyć na całe gardło:
Malfoy pióra nie ma
I to nie jest żadna ściema
Ja Irytek go zabrałem
I Potterowi oddałem
Sialali sialala tralali tralala
Z tej hmm... piosenki łatwo wszystko wywnioskowałam. Głupi Irytek zabrał mi pióro, a potem oddał je jeszcze głupszemu Potterowi. Co za debil! A ja mu uwierzyłam... Chyba kwachy wypaliły mi mózg.
- Oddaj mi to przeklęte pióro - warknęłam
- O, Cassie ma zły humor - powiedział James
- Już ci mówiłam, że ty nie możesz mówić do mnie Cassie. Po prostu daj mi to i spie*dalaj! - teraz byłam też wściekła na siebie. Nigdy nie przeklinałam.
- Ojojku, już dobrze, nie denerwuj się tak - rzekł z udawanym strachem
- Oj jak zaraz naprawdę się zdenerwuję to zobaczysz - odparłam ze złośliwym uśmieszkiem
- Złość piękności szkodzi, Cassie nie wiedziałaś o tym?
Właśnie miałam mu znowu  powiedzieć, żeby nie mówił do mnie Cassie, kiedy James spojrzał na swój znoszony zegarek i krzyknął:
- Przez ciebie spóźniłem się na lekcję!
O kurde, czyli ja też się spóźniłam, a oboje mieliśmy teraz ten cały okropny sprawdzian. Nie no po prostu super.
- To ja się przez ciebie spóźniłam.
- Brzydko dzieci, brzydko - wtrącił się Irytek
- Zamknij się - powiedzieliśmy równocześnie ja i James
- Masz to swoje cholerne pióro i chodź już - powiedział podając mi mój szczęśliwy "amulet", o który było tyle zachodu. Zaczęliśmy biec do sali OPCM, ale była ona na trzecim piętrze, a my znajdowaliśmy się na parterze. Pędziliśmu po schodach, a ja czułam jak mijają minuty testu. I wtedy, kiedy byliśmy na drugim piętrze zobaczyliśmy profesor McGonnagal. Czułam jak serce staje mi w miejscu. Teraz pewnie dostaniemy szlaban, a w dodatku trafiliśmy akurat na nią, najsurowszą nauczycielką w całej szkole...
- A co wy tu robicie? - zapytała
- Emm... Idziemy na lekcje pani dyrektor - odparł James
- Lekcje już się zaczęły panie Potter.
- Tak wiemy, ale... Cassie... To znaczy Cassandra źle się poczuła, dlatego musieliśmy pójść do Skrzydła Szpitalnego - powiedział chłopak, a ja pokiwałam głową i złapałam się za brzuch.
- Ach tak?
Teraz oboje pokiwaliśmy głowami.
Już myślałam, że nam się upiecze, ale wtedy zobaczyłam idącą korytarzem panią Pomfrey. Już po nas.
- Och, to ty Poppy. Powiedz mi czy była może u ciebie ta dwójka - zapytała pani McGonnagal pokazując na nas głową
- Nie, a coś się stało? Źle się czujecie?
- Ach nie, oni po prostu postanowili nie iść na lekcję i jeszcze kłamać mi prosto w oczy.
Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że powiem, że dopiero idziemy do skrzydła szpitalnego, ale doszłam do wniosku, że nie warto jeszcze bardziej kłamać zwłaszcza, że było widać, że idziemy do góry, a Skrzydło Szpitalne było na pierwszym piętrze.
- Z tego co wiem macie teraz test z OPCMu. No nie, siódmy rok, a wy uciekacie z testów! Myślicie, że Uzdrowicielem i Aurorem można zostać tak od zaraz. Jutro profesor Longbottom i profesor Slughorn przekażą wam waszą karę, bo oczywistym jest, że w takiej sytuacji ją dostaniecie. A teraz idzicie napisać ten nieszczęsny sprawdzian - powiedziała McGonnagal
- Ale jak to? Przecież minęło już - tu zatrzymałam się, bo nie wiedziałam, która godzina
- 15 minut. Będziemy mieć o jedną trzecią mniej czasu od reszty - jęknął James
- Trudno, trzeba było pomyśleć wcześniej - oznajmiła dyrektorka
- Ale my po prostu nie zauważyliśmy, że już jest lekcja... - próbował tłumaczyć się James
- Nie interesuje mnie co razem robiliście, - tu zarumieniłam się lekko - ale napewno nie zwalnia was to z lekcji.
- My już pójdziemy pani profesor - stwierdził gryfon i nawet na mnie nie czekając pobiegł w kierunku sali do OPCMu. Powiedziałam profesor McGonnagal i pani Pomfrey do widzenia i pobiegłam za Jamesem. Chłopaka zobaczyłam dopiero w sali, gdzie już pisał test. Przeprosiłam za spóźnienie, wzięłam kartkę z zadaniami i zaczęłam jak najszybciej rozwiązywać ją za pomocą tego przeklętego pióra, które narobiło takiego zamieszania.

No i jest 4 rozdział. Jak Wam się podoba? Mam nadzieję, że nie piszę zdyt skomplikowanie, bo mam takie wrażenie... Ogólnie to pisząc ten rozdział często się zapominałam i zamiast "pióro" pisałam "długopis", więc jeśli zobaczycie gdzieś to drugie to wiedzcie, że mam na myśli to pierwsze :). Jak widzicie jakieś błędy to piszcie proszę.

I tak, wiem, że ta piosenka Irytka jest świetna xD.

Miłego i do następnego :).

Ps. Zdjęcie z mediów jak pewnie się domyślacie nie ma nic wspólnego z tekstem. Dodałam je, bo mi się podobało :3

Mimo Wszystko | James Syriusz PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz