Nad nami stał jakiś Puchon, chyba z czwartej klasy i szczerzył się.
- Co jest? - zapytał nagle James.
Poczułam jak uwalnia mnie z uścisku. Najwyraźniej przez całą noc nie zmieniliśmy pozycji spania.
- Ładne zdjęcie - stwierdził chłopak z uśmiechem.
Z przerażeniem zdałam sobie sprawę, co właśnie się stało. Zrobiono nam fotografię, na której śpimy wtuleni w siebie. Jeśli to zdjęcie się rozejdzie po szkole to będzie po nas, a przynajmniej po mnie. O nie... Dlaczego musiałam mieć takiego jebanego pecha?
Wstałam i wyrwałam chłopakowi aparat z ręki:
- Co ty sobie myślisz bachorku!? Tu nawet do niczego nie doszło!!!
- Kto was zamknął w łazience? - spytał trochę przestarszony.
- Nie wiemy - odpowiedział mu James.
- Rozumiem. Daj aparat to usunę zdjęcie - oznajmił mi czwartoklasista.
- Sama usunę - odwarknęłam, po czym zrobiłam to. Faktycznie, gdyby to zdjęcie się rozeszło to byłaby masakra. Z bólem muszę też stwierdzić, że było urocze.
Właśnie zamierzałam zniszczyć aparat chłopca, kiedy James powiedział, że nie ma sensu tego robić. Z westchnieniem oddałam urządzenie, a Puchon uciekł.
- Dobra - Potter był chyba trochę zawstydzony. - To ja idę się ogarnąć w moim dormitorium. Widzimy się potem?
- Jasne - wydukałam.
- Ej, Ven... Zdjęcie się nie wyda, a nawet jeśli to i tak my wiemy swoje - uśmiechnął się pocieszająco.
Ale on nie miał takich przyjaciół jak ja. Zabiliby mnie... Przecież i tak już się nie dogadujemy. To wszystko stało się takie umowne, nasza znajomość była teraz taka płytka i pozorna...
Wysiliłam się na uśmiech.
W moim pokoju na szczęście nie było Lilith i Meredith. Pewnie razem z chłopakami byli już na śniadaniu i rozmawiali o mnie.
Przemyłam twarz wodą i rozczesałam włosy. Szybko nałożyłam makijaż i zrobiłam kilka wdechów. Przebrałam się w świeże ubrania.
- Spokojnie, nikt nie zobaczy tego zdjęcia - szepnęłam do siebie.
Wyszłam na korytarz lochów i zamarłam. Na ścianie wisiał wielki plakat przedstawiający mnie i Jamesa przytulających się w śnie. Akurat się nie ruszaliśmy. Łzy napłynęły mi do oczu. Przecież usunęłam tamto zdjęcie...
Wbiegłam na parter. Plakaty były wszędzie, na każdym korytarzu, na każdej ścianie.
Akurat zobaczyłam tego przeklętego Puchona z czwartej klasy. W szale popchnęłam go na ścianę
i przycisnęłam ręką. Nie miał ze mną szans. Przyłożyłam mu różdżkę do twarzy:
- Jak śmiałeś!?
- To nie ja - jęknął przerażony. - To mój kolega! Miał jakiś nowszy aparat, który nie świecił tak mocno i nie był taki głośny. Zdążył uciec zanim się obudziliście!
Wzięłam głęboki wdech, opuściłam rękę i poluźniłam uścisk.
- Gdzie on jest? - warknęłam.
Dzieciak miał w oczach łzy.
- Nie wiem, ale to wszystko był jego pomysł.
Nagle zrobiło mi się szkoda chłopaka i puściłam go, a on odrazu uciekł. Stwierdziłam, że potem znajdę autora plakatów.
W tym momencie pierwsi uczniowie zaczęli wychodzić z Wielkiej Sali. Chciałam się zapaść pod ziemię, zniknąć, rozpłynąć się, cokolwiek. Chyba się trzęsłam. "Oto nadchodzi mój koniec" - pomyślałam.
- Coś się stało? - zapytała jakaś Krukonka w moim wieku. W jej głosie nie było żadnej nienawiści, czy kpiny. Tylko ciekawość i... zmartwienie?
- Nie, wszystko w porządku - odpowiedziałam, a dziewczyna uśmiechnęła się przyjaźnie i odeszła.
Podbiegła do mnie Roxanne Weasley i jakaś jej koleżanka. Chodziły do trzeciej klasy.
- Czy ty i mój kuzyn jesteście razem? - spytała pierwsza z gryfonek. Miała wielkie, brązowe oczy i krótkie rude włoski. Z przodu zaplotła dwa małe warkoczyki, a na jej nosie widniało kilka piegów. Pomimo iż miała 13 lat, była urocza. Nie chciałam mieć na pieńku z Jamesem, więc postanowiłam być dla niej miła.
- Nie. Ktoś nas zamknął w łazience i było nam zimno - wyznałam wprost.
- Kto? - zapytała druga z dziewczyn.
- Tego właśnie nie wiem.
- To straszne - zgodziły się przyjaciółki, po czym grzecznie się pożegnały i odeszły.
- Ej Cass! - krzyknął ktoś.
Obruciłam się i zobaczyłam chłopaka i dziewczynę - tych samych, na których naskoczyłam po tym jak się upiłam. Podeszli do mnie.
- Sory za tamto - powiedział chłopak.
- Nie ma sprawy - sama byłam zdziwiona tym co mówię.
- To między nami wszystko okej? - upewniła się dziewczyna.
- Tak - potwierdziłam.
Postanowiłam pójść na lekcję. Ludzie uśmiechali się do mnie miło, niektórzy nawet mi machali. Kiedy tylko zobaczyłam Jamesa podbiegłam do niego.
- O co im chodzi? - spytałam. - Ci wszyscy ludzie. Są mili.
Potter wzruszył ramionami:
- Najwyraźniej cię lubią.
Przełknęłam ślinę. Ludzie nigdy nie byli dla mnie źli, ale najczęściej mnie unikali. Bali się mnie.
- Dobra sława jest znacznie lepsza niż zła - powiedział James.
- Nikt nie śmieje się ze zdjęcia - zauważyłam.
- Na śniadaniu wyjaśniłem innym o co chodziło. Teraz jesteśmy znani jako przyjaciele pomimo przeciwieństw, którzy zostali źle potraktowani.
- No nieźle - stwierdziłam.
- Wiem - odparł.
I poszliśmy na lekcję.
Teraz kiedy każdy był taki miły naszły mnie wątpliwości. Czy naprawdę byłam aż tak bardzo lepsza od nich? Właściwie to nie byłam wogóle lepsza i nigdy nie miałam prawa tak myśleć. To całe prześladowanie szlam, a raczej mugolaków, bo tak powinno się mówić, było potrzebne? Nawet przeszła mi chęć na uduszenie autora plakatów. Prawdę mówiąc bycie lubianym to świetne uczucie.
Ponieważ pierwszą lekcją było Zielarstwo to nie było na niej nikogo z mojej paczki/ex paczki. Ale następny był OPCM, co oznaczało, że spotkam ich wszystkich.
Na przerwie z nerwów obgryzałam paznokcie.
- Do lekcji jeszcze pięć minut, a w klasie jest narazie tylko twoja paczka. Idź teraz z nimi pogadaj - poradził mi James.
"Kiedyś trzeba" - pomyślałam i weszłam do środka.
- Ktoś nas zamknął w tej łazience - zaczęłam ze zdenerwowania nawet się nie witając. - Było nam zimno. To była tylko przyjacielska pomoc, nic romantycznego.
- My was zamknęliśmy - warknęła Meredith. Pierwszy raz widziałam w jej oczach taką pogardę. To nie była ta sama dziewczyna, która prosiła mnie o radę w sprawie sukienki.
- Co? Czemu?
- Ja nic nie zrobiłem - oznajmił Carter.
- Myśleliśmy, że wtedy się pokłócicie i zdasz sobie sprawę jaki to debil - wyznał Gregory.
- Ale nie wyszło, więc zmusiliście jakieś dzieciaki do zrobienia zdjęcia, tak?! - byłam coraz bardziej zła.
- Nie, to nie my - odparł Gregory.
- To ja - Meredith nawet nie schyliła głowy kiedy to mówiła. Była z siebie zadowolona. Dopiero teraz zaczęłam zauważać jak okrutną jest osobą. - Słuchaj mnie uważnie. Jesteś żałosna, nawet bardziej żałosna niż Lilith. Nigdy nie zaakceptuję Jamesa Pottera i nie chcę cię znać - oznajmiła mi lodowatym tonem moja była przyjaciółka. Teraz byłam już pewna, że się z nią nie przyjaźnię. Wyszła z sali.
Na wzmiankę o Lilith zdałam sobie sprawę, że nie ma jej w pomieszczeniu.
- Gdzie Lil? - spytałam cicho.
- Zaraz po tym jak powiedziałaś nam o tym, że lubisz Jamesa zniknęła. Do teraz jej nie widzieliśmy. Jesteś z siebie zadowolona, Cass? Przez ciebie rozpada się paczka - powiedział Gregory. Miałam wrażenie, że chce mi napluć w twarz.
Po czym on też wyszedł z sali.
Patrzyłam się na Victora czekając, aż coś powie. Ale on po prostu wstał i również sobie poszedł.
Zostałam sama z Carterem.
- Czy nasza paczka właśnie się rozpadła? - zapytałam trzęsącym się głosem.
- Nie przejmuj się. To już od jakiegoś czasu było psychiczne - ona jak zawsze nie wydawał się przejęty.
- Meredith odeszła, bo jest wariatką, Gregory, bo stwierdził, że paczka się rozpadła. Przynajmnje tak to wyglądało jakby odszedł - podsumowywałam.
Carter pokiwał twierdząco głową, więc kontunuowałam:
- Lilith... - głos mi się załamał - Lilith chyba po prostu nas nienawidzi. Przez nas straciła miłość.
Carter wyraźnie posmutniał na wzmiankę o niej.
- Ta akcją z bombą była moim pomysłem. Kochałem ją... Te wszystkie laski, które podrywałem. To nic nie znaczyło, miało wzbudzić zazdrość. Wymyśliłem ten plan na Jake'a, bo byłem zazdrosny - wyznał.
Położyłam mu rękę na ramieniu:
- Nie obwiniaj się. Wszyscy zrobiliśmy mnóstwo złego, a miłość prowadzi do różnych złych rzeczy. A co z Victorem?
Carter uśmiechnął się lekko:
- Onbnienawidzi twojej "zdrady" - tu chłopak zrobił cudzysłów w powietrzu - najbardziej z nas wszystkich. Ale też kocha cię najbardziej z nas wszystkich.
- W sensie?
- Podobasz mu się.
Zarumieniłam się. Ostatnio robiłam to bardzo często.
- Ale on mi... - zaczęłam.
- Wiem - Carter przerwał mi. Jeszcze wczoraj wydawał mi się zwykłym śmieszkiem, a dzisiaj okazało się, że był zakochany, umiał rozpoznać uczucia innych i przyznać się do błędu. - I nie mam pojęcia jak to rozwiążesz.
Czyli teraz z paczki został mi tylko Carter i (póki co) Victor. A tak poza tym miałam jeszcze przyjaciela, którym był James.
Zaczęła się następna lekcja.Uh, całkiem długi ten rozdział wyszedł. Dla mnie ponad 1000 to sporo xD
Zrobiłam rozpiskę i wyszło mi, że książka będzie mieć łącznie 28 rozdziałów + epilog, czyli jesteśmy w połowie.
No nic, mam nadzieję, że błędów nie ma i że się podobało.
Do następnego!Edit: Ugh, znowu zapomniałam o tytule. Już dodałam i przepraszam.
CZYTASZ
Mimo Wszystko | James Syriusz Potter
Fiksi PenggemarCassandra Venus Malfoy jest dumną dziedziczką rodów Malfoy, Greengrass i Black. Arystokratką o intensywnie niebieskich oczach, niemalże białych włosach i zadziornym charakterze. W przeciwieństwie do swoich rodziców i brata, wyznaje starą zasadę Slyt...