26. Teraz

2.8K 133 125
                                    

- To ty... - syknęłam.
- Gratuluję spostrzegawczości - parsknął Victor.
- Czego chcesz?
- Pogadać - uśmiechnął się złośliwie.
- Nie mamy o czym - odparłam.
Chciałam iść dalej, ale on zablokował mi drogę. Po kilku próbach, kiedy w końcu odpuściłam spytałam:
- Co jest?
- Wiem, że kochasz się w Potterze - oznajmił mój dawny przyjaciel.
Przez chwilę byłam tak zszokowana, że nie wiedziałam co powiedzieć.
- C...co? - wydukałam w końcu.
- Darłaś się na cały korytarz. Na początku pomyślałem, że szkoda, że nikt oprócz mnie tego nie usłyszał, ale potem stwierdziłem, że to jednak dobrze.
- Bo? - starałam się udawać pewną siebie.
- Bo podejrzewam, że nie chcesz, żeby ktoś się o tym dowiedział.
- Nie.
- W takim razie zrobisz to, co ci karzę - oznajmił Victor.
- Co? Nie! Wiesz co, jesteś takim dupkiem, że... że aż...
Chłopak zaśmiał się.
- Żałosne - westchnął.
- No chyba ty.
Victor uniósł brew dając mi do zrozumienia, że nic go nie obchodzą moje riposty.
- Wiesz co, możesz powiedzieć o tym wszystkim w całej szkole, mam to gdzieś - warknęłam.
- Jamesowi też mogę?
Chciałam mu powiedzieć, że tak i pokazać jaka jestem silna, ale w głębi duszy wiedziałam, że raczej bym tego nie przeżyła. Gdyby James poznał prawdę napewno już nigdy więcej nie powiedziałby mi nawet "cześć". Nie mogłabym na to pozwolić.
- Nie - przyznałam w końcu.
- Tak właśnie myślałem.
Złożyłam ręce:
- Co mam zrobić, żebyś zachował to dla siebie?
- No i to rozumiem - Victor uśmiechnął się szyderczo.
Tak bardzo chciałam znów przywalić mu w twarz, pobić go albo nawet spetryfikować, ale nie mogłam, bo wtedy James dowiedziałby się, że go kocham.
- Będziesz udawała moją dziewczynę.
Potrzebowałam dosyć długiej chwili by uświadomić sobie co powiedział.
- Co?
- Nie znasz innych słów niż "co"?
- Po co? - nie zadałam sobie trudu, by odpowiedzieć na jego zaczepkę.
- Żeby wszyscy zobaczyli, że w końcu mi się poddałaś. Że ja miałem rację, nie ty.
- Jak można być tak psychicznym? I co, jak wszyscy uwierzą, że ze sobą chodzimy to sam też będziesz szczęśliwy? To puste i głupie.
Victor wzruszył ramionami.
Miałam ochotę się rozpłakać albo chociaż się wydrzeć, ale do jasnej cholery nie mogłam. A podobno miłość to taka wspaniała rzecz... A co ja z niej mam? Cierpienie, kiedyś friendzone, obecnie utratę przyjaźni, a teraz jeszcze udawanie, że chodzę z chłopakiem, którego nienawidzę i którym się brzydzę.
- No dobrze, to zacznijmy od teraz. Pocałuj mnie.
Właśnie miałam znowu powiedzieć "co", ale ugryzłam się w język.
- Nie chcę - odparłam.
- To idę do Jamesa - mój wróg już zaczynał iść.
- Nie!
- No więc?
- Zanim to zrobię wiedz, że się tobą brzydzę - powiedziałam.
- Będziesz mnie całowała jeszcze wiele razy. Mamy udawać parę aż do końca szkoły. A, i nie próbuj nikomu o tym mówić, bo wtedy...
Zamknęłam na chwilę oczy. Zrobiło mi się nie dobrze na myśl kilku miesięcy buziaków z Victorem. Nie no genialnie! Co sobie pomyślą Carter i Lilith, gdy mnie z nim zobaczą? Co sobie wszyscy pomyślą? A przede wszystkim co sobie pomyśli James?
Wzięłam głęboki wdech. To tylko kilka miesięcy, muszę wytrzymać. Jak ten koszmar już się skończy to wszystkim wyjaśnię, że byłam szantażowana. Może mi uwierzą...
Nachyliłam się i właśnie miałam pocałować Victora, kiedy zobaczyłam Jamesa idącego w naszą stronę. Wytrzeszczył oczy. Napewno nie słyszał rozmowy i widział jedynie to, że zamierzałam pocałować Victora. Nie no super! Po prostu świetnie!
Odsunęłam się od mojego szantażysty.
- No co jest? - zapytał blondyn.
- Nie będę cię całowała. Nie dam się szantażować.
Chłopak ścisnął moją rękę.
- Rób co mówię - warknął.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam. Próbowałam się wyszarpać, ale bezskutecznie.
- Zostaw ją! - wrzasnął James.
Skoczył na Victora i odepchnął go ode mnie. Zanim tamten zdążył chociażby zareagować Potter wyciągnął różdżkę i rzucił na mojego oprawcę Petryficum Totalus.
Zdałam sobie sprawę jak bardzo byłam przestraszona. Odetchnęłam z ulgą. Nie wiadomo, do czego byłby zdolny Victor, mógł mi zrobić krzywdę. To wcale nie musiało się skończyć na szarpaniu. Może i jak już go odpetryfikują to znowu będzie mnie zmuszał do udawania, że z nim chodzę, ale ważne, że narazie mam spokój.
Zanim zdążyłam pomyśleć przytuliłam Jamesa.
- Dziękuję - wyszeptałam. - Szantażował mnie. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
- Już dobrze. Pośpieszmy się, bo zaczyna padać - powiedział czarnowłosy.
Zaczęliśmy iść, jednak już po kilku minutach rozpętała się ulewa. Minęła chwila wspierania i nam obojku przypomniała się rozmowa na plaży, więc szliśmy w krępującej ciszy.
- Co to znaczy, że "tak miało być"? Serio? Rozwala nam się przyjaźń, a ty mówisz, że tak miało być? - zapytał w końcu James.
- Nie widzę innego powodu - odparłam.
- Boże, ciebie to chyba wogóle nie obchodzi!
- Słucham?! Dla tej przyjaźni poświęciłam tak wiele, a ty mi mówisz, że mnie to nie obchodzi!
- Bo nie próbujesz jej naprawić!
- Bo jej się nie da naprawić! - wrzasnęłam.
Miałam już całe mokre włosy od deszczu.
- Ty tego nawet nie chcesz!
- A ty to niby co?! Tylko ciągle mnie pytasz czemu się wszystko rozwaliło, ale sam nic więcej z tym nie robisz!
- Wszystko zawsze robię i robiłem ja! Organizowałem spotkania i starałem się!
- No tak, znalazł się święty!
- I kto to mówi?! Mam ci przypomnieć o tym, co złego robiłaś przez ostatnie sześć lat?!
- Jasne, bo najlepiej wrócić do starych czasów i nie brać pod uwagę tego, co jest teraz! Przecież się starałam to odpracować!
- Najwyraźniej nie dostatecznie!
Te słowa zabolały mnie bardziej niż jakiekolwiek inne, kiedykolwiek.
- To trzeba było nie zaczynać tej przyjaźni, nie podchodzić do mnie i mnie nie zaczepiać! - powiedziałam.
- Chciałabyś tego?! - po chwili ściszył głos i powtórzył: - Gdybyśmy mogli cofnąć czas to chciałabyś, żebym znów cię zaczepiał?
- Nie... Ale nie dlatego, że cię nie lubię, tylko dlatego, że cierpię.
- O czym ty znowu gadasz?!
- A czemu ty znowu krzyczysz i nawet nie dasz mi dokończyć?!
- A więc proszę, kończ sobie swoje mądre wypowiedzi!
- Cierpię, bo cię ku*wa kocham! Zakochałam się i po prostu nie mogę już wytrzymać tego, że dla ciebie zawsze będę tylko przyjaciółką...
Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, bo James zamknął mi usta krótkim pocałunkiem.
Przez chwilę oboje staliśmy naprzeciwko siebie zszokowani. Miałam ubrania przesiąknięte wodą, a twarz pewnie czerwoną od emocji. Włosy Pottera przyklapnęły.
- To ty jesteś moją trzecią miłością. Od dnia kiedy zasnęliśmy razem w łazience. Gdy cię wtedy przytuliłem poczułem nagłe pragnienie chronienia cię i bycia zawsze przy tobie. To była... no miłość to była. A raczej jest. Potem próbowałem to w sobie tłumić, ale bezskutecznie. Za każdym razem, gdy uśmiechałaś się do mnie tym swoim pięknym uśmiechem albo zarzucałaś swoje włosy nie mogłem przestać myśleć o tym, jaka jesteś idealna. I o tym, że nigdy nie będziesz moja. Ale starałem się. A potem wszystko tak nagle się rozwaliło i... kocham cię Venus.
Miałam całą mokrą twarz, ale nie byłam pewna czy to od deszczu, czy od łez szczęścia.
- Ja ciebie też - wyszeptałam.
James wziął moje ręce w swoje.
- I kiedy tańczyliśmy to naprawdę chciałem cię pocałować.
- Popłakałam się, kiedy tego nie zrobiłeś - wyznałam.
Oboje parsknęliśmy śmiechem.
Przez cały ten czas mogliśmy być razem, a tak się baliśmy swoich uczuć. A teraz jest tak cholernie idealnie. Teraz, kiedy stoimy w deszczu cali czerwoni z przyklapniętymi włosami i ubraniami, z których cieknie woda. Teraz, kiedy już wiemy, że oboje się kochamy. Teraz, kiedy James wyznał mi miłość. Teraz, kiedy dzielą nas od siebie tylko centymetry.
"Centymetry to za dużo" - pomyślałam, a James chyba stwierdził to samo, bo nagle położył ręce na moich plecach i przyciągnął mnie do siebie. Nasze usta złączyły się w pocałunku dużo dłuższym i milion razy lepszym od tego przed chwilą i od tego z gry w butelkę. Przeszły mnie dreszcze, gdy James złapał moją twarz w swoje dłonie i przejechał palcem po moim policzku.
Na chwilę przestaliśmy się całować, jednak nadal byliśmy do siebie przytuleni.
- Zostaniesz moją dziewczyną? - szepnął mi do ucha.
- Tak.
Uśmiechnęłam się tak szeroko, że ledwo dałam radę znów go pocałować.

I tak o to został nam już tylko epilog. Aż smutno, naprawdę nie dziwnie mi kończyć tą książkę😢
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba, mi końcówka bardzo😍
Niby od początku wiedziałam jak to się wszystko potoczy, a mimo to naprawdę cieszę się szczęściem Jamesa i Cass.
Shippuję xD
To jak najlepiej brzmi:
Jass/Jassie
Jenus
Vames
Loool, ich imiona nie nadają się do shipowania XD
No ale jak chcecie to napiszcie mi, które najlepsze.
Btw pojutrze wyjeżdżam na Majorkę także fajnie❤ A jak tam mijają Wasze wakacje?

Mimo Wszystko | James Syriusz PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz